ŚBK: "Bloger kontra lektury szkolne"


posted by Sardegna on

14 comments

Nie wiem, jak wygląda u Was temat lektur szkolnych, ale jaki ja mam do nich stosunek, będziecie mogli przeczytać w poniższym poście. Lektury to jest dość drażliwy temat, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy książki te nie do końca pasują dzieciom i młodzieży, i to właśnie ich mało atrakcyjnym doborem tłumaczy się fakt, że młodzi ludzie nie czytają. Mój dzisiejszy wpis nie będzie jednak dotyczył aktualnych lekturach szkolnych (choć może i o nich kiedyś powstanie osobny tekst), tylko o tych, które sama czytała te kilkanaście lat temu, w czasie własnej edukacji.


Jestem z tego pokolenia, które kończyło czteroletnie liceum i podstawówkę w ośmioklasowym systemie. Mój ówczesny stosunek do lektur był bardzo prosty: czytałam wszystko, co zadali, bo to mój zakichany obowiązek i nie ma, że boli. Tak, tak. Dobrze widzicie. Należałam do tych bardzo obowiązkowych uczniów, zwłaszcza jeśli chodzi o czytanie zadanych książek, co dzisiaj uważam nawet za nieco dziwne, bowiem język polski, ani w liceum, ani w szkole podstawowej, nie był jakimś moim ulubionym przedmiotem. Nigdy też nie czułam się humanistką, było mi zdecydowanie bliżej do bycia ścisłowcem. W każdym razie, lektury traktowałam bardzo poważnie i faktycznie wszystkie, bez względu na to, czy były to krótkie nowele, czy długie powieści, skrupulatnie czytałam.


Powiem więcej, często zdarzało mi się sięgać po lektury nadobowiązkowe, zwłaszcza w liceum, ale dzięki temu miałam całkiem niezły zasób wiedzy i cytatów, które wykorzystałam sobie na maturze pisemnej. Co jednak w tej sytuacji bardziej cenię to fakt, iż dzięki temu, że byłam taka nadgorliwa w tym swoim czytaniu i wychodziłam trochę poza ramy, dzisiaj mogę się pochwalić całkiem sporą kolekcją przeczytanej klasyki, po którą pewnie teraz bym już nie sięgnęła. Wiadomo, jak jest: czego nie przeczyta się w szkole, potem trudno jest nadrobić. Zawsze znajdzie się jakaś łatwiejsza lub przyjemniejsza lektura lub coś, nad czym nie trzeba zbyt długo się zastanawiać. Stąd też cieszę się z tamtej swojej obowiązkowości.

Jeżeli chodzi o szkołę podstawową, to lektury, które wyjątkowo zapadły mi w pamięć to: "Chłopcy z Placu Broni", "Akademia pana Kleksa", "Tajemniczy ogród", "W pustyni i w puszczy", "Przypadki Robinsona Cruzoe", "Ten obcy", "Ania z Zielonego Wzgórza", "Łysek z pokładu Idy", "Krzyżacy", "Szatan z siódmej klasy","Latarnik", "Stary człowiek i morze", "Zemsta", "Syzyfowe prace", "Mały książę", "Uczniowie Spartakusa", "Sposób na Alcybiadesa", "Medaliony", "Kamienie na szaniec", "Niemcy", "Rozdziobią nas kruki, wrony". Największe wrażenie zrobiła na mnie oczywiście literatura wojenna, natomiast powieści takie, jak "Szatan z siódmej klasy", "Sposób na Alcybiadesa", "Krzyżacy", czy "Przypadki Robinsona Cruzoe" rozbudziły miłość do przygodówek.

W liceum pochłaniałam obowiązkowe i nadobowiązkowe lektury, a co więcej, wszystkie one bardzo mi się podobały. Moja ukochana trójka to: "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa, wszystkie 4 tomy "Chłopów" Reymmonta oraz "Lord Jim" Josepha Conrada. Bardzo dobrze wspominam również "Lalkę", "Nad Niemnem" i Trylogię Sienkiewicza, choć "Pana Wołodyjowskiego" nie zdążyłam przeczytać przed maturą i dopiero niedawno wysłuchałam sobie w formie audiobooka. Inne lektury, takie jak "Pan Tadeusz", "Granica", "Przedwiośnie", "Wierna rzeka", "Dziady", "Kordian", "Moralność Pani Dulskiej", "Zbrodnia i kara", "Nie - boska komedia", "Wesele", "Ojciec Goriot", "Dzika kaczka", "Cierpienia młodego Wertera", "Zdążyć przed Panem Bogiem", "Rozmowy z katem", "Sklepy cynamonowe", "Inny świat", "Szewcy", "Proces", czy "Dżumę", również wspominam bardzo dobrze.

Jedyna książka, jaka mnie pokonała, i choć doczytałam ją do końca, to do dziś uważam za najgorszą szkolną lekturę ever. Byli to "Ludzie bezdomni" Żeromskiego, którzy na mój pech, trafili mi się na maturze. Przez to miałam poczucie, że nie za dobrze mi poszło w części pisemnej, na szczęście moje obawy okazały się zupełnie bezpodstawne. Wypracowanie o nadziei w literaturze napisałam tak dobrze, że byłam zwolniona z egzaminów ustnych z polskiego.

Bardzo miło wspominam ten szkolny czas, kiedy czytałam zdecydowanie mniej książek dla przyjemności, a bardziej skupiałam się na obowiązkach, ale myślę, że to był dobry okres w moim życiu i bardzo potrzebny do tego, żebym dzisiaj mogła być w takim miejscu czytelniczym, w jakim jestem. 

A jak Wy wspominacie swoje szkolne lektury?

Sardegna

14 komentarzy:

  1. Uwielbiałam czytać lektury. No może nie wszystkie, ale większość zwłaszcza te z dzieciństwa i z liceum. Zbrodnia i kara, Lalka, Granica, Dżuma, Chłopi, Kamienie na szaniec i cała masa innych. Nie cierpiałam " chłopięcych lektur" np. W pustyni i w puszczy, Przygody Tomka Sayera i jeszcze kilka. Za to uwielbiałam Anię z Zielonego Wzgórza i Tajemniczy ogród. O lekturach mogłabym pisać w nieskończoność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Je tez :) choć czytałam wszystkie, jak leci, bez względu, czy dziewczęce, czy chłopięce. Jedynie Tomka Sawyera przeczytałam dopiero niedawno, na starość :

      Usuń
  2. Lubiłam lektury. Jednak nie zawsze udało mi się przeczytać albo nie wszystkie przerabialiśmy, różnie bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, że nadobowiązkowych nie udało się zazwyczaj omówić na lekcji

      Usuń
  3. Uwazam ze pewne pozycje trzeba przeczytac. Moje ulubione lektury z czasow szkolnych to Nad Niemnem, Lalka i Pan Tadeusz. Lalke i Nad Niemnem czytalam zreszta wielokrotnie i czesto do nich wracam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lalka i Nad Niemnem też uwielbiam, gorzej z Panem Tadeuszem, ale wiem, że podoba się, czy nie podoba, znać trzeba

      Usuń
  4. "Nad Niemnem" tę lekturę przemęczyłam, więc podziwiam, że jest jedną z tych, które dobrze wspominasz.
    Co do innych lektur - jakoś tak wychodziło, że czytałam wszystkie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nad Niemnem - całkiem spoko. Gorzej "Ludzie bezdomni" to moja trauma :D

      Usuń
  5. Ja jestem takim typem czytelnika, który zdecydowanie wolał inne książki niż lektury ;).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Lektury zazwyczaj "nie leżą" młodzieży i to bez względu o jakich latach mówimy. Obecnie, pietnascie czy nawet trzydzieści lat temu.

    Moje lektury były prawie takie same jak te co wymieniłaś. Z wyjątkiem "Uczniowie Spartakusa" tego nie kojarzę wcale. W szkole średniej(technikum) chyba miałam inny zestaw niż w liceum, ponieważ kilku tytułów nie znam, za to pamiętam, że była "Cudzoziemka" Kuncewiczowej i "Czarodziejska góra" Mann'a

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, młodzi zawsze woleliby czytać coś innego, niż każą... a co do Twoich lektur, "Cudzoziemkę" przeczytałam parę lat temu i to głównie za sprawą blogowego wyzwania, a "Czarodziejskiej góry" nie znam, a szkoda. Jakby była lekturą za moich czasów, na stówę bym przeczytała :D

      Usuń
  7. Też zawsze lubiłam lektury szkolne i czytałam wszystkie, jak leciało, bez marudzenia. Z tym że u mnie była o tyle dziwna sytuacja, że potrafiłam późniejszą lekturę dużo wcześniej np. "Pana Tadeusza" przeczytałam w 4. klasie podstawówki, a Trylogię Sienkiewicza w piątej. :D Taki dziwoląg był ze mnie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Wiewiórko w Książkach Sardegny, mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej :) a co do lektur, naprawdę szacunek, że ogarnęłaś tak trudne tytuły, w tak młodym wieku!

      Usuń