Pages

poniedziałek, marca 21, 2016

ŚBKowe przykurzątka, czyli książkowe wyrzuty sumienia

21 marca to nie tylko Pierwszy Dzień Wiosny, ale też dzień kolejnego wpisu tematycznego ŚBKów. Dzisiejszy temat będzie trudny (dla mnie w każdym razie), ma bowiem mówić o książkach z własnej biblioteczki, które posiadamy i jeszcze ich nie przeczytaliśmy. Można podać ich liczbę (dokładną, bądź w przybliżeniu), można pokusić się o wybranie kilku książek, na których przeczytaniu zależy nam najbardziej, ale jeszcze tego nie zrobiliśmy. Można jeszcze w jakiś inny sposób zaprezentować swoje przykurzątka, czyli książkowe wyrzuty sumienia. 


Przykurzątka Sardegny. Jest ich sporo!

Jak więc sprawa wygląda u mnie? Hmm... no cóż... jeżeli liczycie na to, że podam Wam, choćby w przybliżeniu, ilość książek w mojej biblioteczce, która czeka na przeczytanie, to przykro mi, ale jesteście w błędzie. Problem polega na tym, że nie jestem w stanie określić liczby książek, które posiadam. Zakładam, że gdzieś 1/3 moich zbiorów została przeze mnie przeczytana. Ale ile dokładnie mi zostało? Nie mam pojęcia.


Ale szczerze Wam powiem, to w ogóle nie stanowi dla mnie problemu. Książki otaczały mnie od zawsze. W domu rodzinnym miałam ich bardzo wiele, zarówno swoich własnych, jak i tych, odziedziczonych po rodzicach, ale z nich połowy nie zdążyłam przeczytać. Po przeprowadzeniu się do męża połączyliśmy kolekcje, dodaliśmy do tego książki po teściach, więc ilość książek, których nadal nie czytałam, powiększyła się gdzieś trzykrotnie. Do tego, w czasie trwania naszego małżeństwa i pogłębiania mojej czytelniczej pasji, książki nadal trafiały do naszej biblioteczki z różnych źródeł, a ja nadal nie zdążyłam przeczytać wszystkich na czas. 

Minimalizm? To nie dla mnie.

I co teraz? W sumie nic. Mnie absolutnie to nie przeszkadza, mężowi także, ani dzieciom, które zbierają sobie swoje egzemplarze, choć książki dziecięce też wychodzą już z półek. Tak już rodzinnie mamy i dobrze nam z tym. A powiem Wam, fajne to uczucie, kiedy w markecie na dziale słodyczy moje dzieci "marudzą" : "No Mamo! Pospiesz się, chodźmy już na książki!". Ach! Moja krew!

Choć czasami spojrzenia rodziny czy znajomych, odwiedzających nas w domu są bezcenne, a ich zdziwienie niezmiernie nas dziwi: "Tyle książek? Po co Wam to?", ale cóż ... nie dla mnie minimalistyczna biblioteczka, ani pozbywanie się tytułów, do których na pewno już nie wrócę. To nie dla mnie, nie bawi mnie to. 
W moim domu nie ma praktycznie żadnych bibelotów, ani innych ozdób. Mogę sobie więc koło książek chodzić i je porządkować. I w ogóle nie martwić się tym, ile z nich jeszcze nie przeczytałam.



Muszę koniecznie przeczytać!

Oczywiście raz na jakiś czas nachodzi mnie myśl, że mam w swoich zbiorach książki, które kiedyś tak bardzo chciałam mieć, a teraz leżą nieprzeczytane. Zazwyczaj takie rozważania nachodzą mnie gdzieś w okolicach końca roku, kiedy tworzy się różne podsumowania. O ile kiedyś tworzyłam jeszcze posty z listą książek, które koniecznie przeczytam w nadchodzącym roku (TU i TU), dałam sobie już z tym sposób, bo potem głupio tłumaczyć się, że jednak nie... nie przeczytałam...
Na potrzeby dzisiejszego wpisu próbowałam wybrać z mojej biblioteczki kilka książek, które są moim czytelniczym wyrzutem sumienia (tytuły zawarte na dwóch powyższych listach są w większości nadal aktualne, więc tym razem chciałam wybrać inne), ale jakoś nie potrafiłam ograniczyć się do kilku tytułów. Niektórych nie potrafiłam nawet wyjąć z trzeciego rzędu. Może więc pokażę Wam je innym razem...

Sardegna

32 komentarze:

  1. Boziu, moje półki wyglądają bardzo podobnie! :P
    Mnie też niby nie przeszkadza, że kilkadziesiąt jest nieprzeczytanych, ale z drugiej strony denerwuję się, że nie zdążę ich przeczytać przed śmiercią, a bardzo bym jednak chciała :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie zakładam takiego scenariusza :) i liczę, że przed śmiercią wszyściutkie jej przeczytam! A co!

      Usuń
  2. Gdybym miała większe mieszkanie albo dom, to też miałabym taką biblioteczkę! A że aktualnie nasz metraż jest bardzo ograniczony, to muszę z zimną krwią pozbywać się niektórych książek (oczywiście tylko tych, które nie zachwyciły mnie i są na tzw. jeden raz), a inne upychać w szafkach, czekając na lepszy czas, gdy dorobię się regału. Chociaż jednego! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to podziwiam za zimną krew, bo ja jakoś nie jestem na to gotowa, choć wiem, że do niektórych książek już nie wrócę...

      Usuń
  3. U mnie wygląda to podobnie, tyle, że ja się dzielę półkami z synem i jego Lego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wyodrębniliśmy dzieciom osobny regał, ale powiem Ci, też tam mają ciężko z miejscem ;) A Lego u nas też rządzi!

      Usuń
  4. Wow ile książek... Ale znając życie to kiedyś i moje pólki będą takie

    OdpowiedzUsuń
  5. A sądziłam, że ja mam dużo zaległości. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Ile książek. Moja biblioteczka jest skromniutka, bo u mnie rządzą e-booki, ale lubię też minimalizm:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie jestem z ebookami na bakier. Czytam tylko te, na których bardzo mi zależy i nie mam ich w wersji papierowej. Albo wydane w formie ebooków okolicznościowe zbiory opowiadań. Minimalizm książkowy to nie dla mnie ;)

      Usuń
  7. Minimalizm w przypadku książek jest zbedny, fakt (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minimalizm w kwestii książek zupełnie do mnie nie pasuje ;)

      Usuń
  8. Masz piękną bibliotekę, chciałabym móc sobie pozwolić na taką! :) Niestety książki w domu czytałam tylko ja, może kiedyś jeszcze tata z babcią jak byli młodsi, a w obecnym mieszkaniu moja miłość woli czytać sobie internetowe historie niż książki, choć podobno kiedyś było inaczej! :) No i dochodzi jeszcze budżet! :) Więc pozostaje pozazdrościć! :)


    www.zksiazkadolozka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Co do budżetu, powiem Ci, że większość książek pochodzi z taniej książki, wyprzedaży internetowych czy targu staroci. Śmiejemy się z mężem, że dzisiaj trudno nam znaleźć na targu staroci książkę, której już nie mamy. Pokupowaliśmy je za grosze owego czasu, i to zupełne nówki, albo w bdb stanie. Szperam też w internetowych promocjach z odbiorem osobistym. Można na tym sporo zaoszczędzić.

      Usuń
  9. Wow! Jestem pod wrażeniem, potrójne rzędy i jeszcze leżące... Jak Ty się w tym odnajdujesz? Znaczy czy masz je spisane czy coś, bo jak coś masz znaleźć to wiesz gdzie? :)
    Ale skoro Twój mąż podziela pasję to masz łatwiej, bo u mnie to niestety inaczej wygląda...
    Ale minimalizmu też nie potrafię zaakceptować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym odnajdywaniem, to mniej więcej wiem, w której części co się znajduje. Te stojące w 3 rzędach książki, mam posegregowane na polskie, młodzieżowe, klasykę, kobiece zagraniczne, historyczne. Każdy "kwadracik" to odrębny dział. mam też osobny regał na kryminały, horrory, thrillery i fantastykę. Jednakże wszystkie nowe książki wkładam już gdzie popadnie. Ale powiedzmy, że wstępnie wiem co i jak ;) Co do spisu, zaczęłam go kiedyś robić na Biblionetce, ale zgubiłam się po jakimś czasie i szkoda mi teraz czasu zabierać się za to od nowa. Nie wiem nawet dokładnie, ile mam tych wszystkich książek. Zakładam, że gdzieś pomiędzy 3-4 tysiące (ale wszystkich, łącznie z dziecięcymi i tymi pochowanymi po pawlaczach)

      Usuń
  10. Mamy kochanych mężów. Mój czyta mniej niż ja, ale za to wyrozumiale patrzy na kolejne tomy pojawiające się w domu, kupuje mi książki i wyczytuje wszystkie komiksy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak mój! Choć z komiksami to nam dwojgu nie po drodze. Wyrozumiały jest, sam nawet dokupuje brakujące części serii. Nic tylko kochać ;)

      Usuń
  11. W plany rozbudowy domu wrysowałam biblioteczkę. Jeszcze nie wiem, czy będzie to cały pokój, czy jakiś kącik w salonie, ale na pewno będzie to najpiękniejsze w moim domu. Taki jest plan, takie jest moje marzenie i tak sobie słucham planów małżonka i za każdym razem przypominam mu, że jeszcze musi wygospodarować miejsce na mój kącik rozkoszy. :)
    Moja córka na szczęście też ciągnie do książek. Póki co może jeszcze monotematycznie i wierszem, ale pomalutku zaczyna interesować się literkami i opowiadaniami, więc jest dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę Ci tego książkowego miejsca. Nie daj go pominąć przy rozbudowie! Ja niestety nie mam możliwości posiadania biblioteki - pokoju. Tą półkową też wolałabym mieć w innej formie, bo nie mam dostępu do książek, które stoją w drugim i trzecim rzędzie. Poza tym chciałabym tak sobie układać i segregować książki, według np. autora. A tak muszę zwracać uwagę tylko na miejsce...

      Usuń
  12. Och, piękna biblioteczka :) Ja sobie tak myślę, że wszystkie te przykurzątka w końcu doczekają się swego. Emerytura, wygodny fotel i jazda, nadrabianie zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Mam nadzieję, że dotrwam do takiej czytelniczej emerytury :)

      Usuń
  13. Pisałem już u Agnes, ale wrzucę i u Ciebie :)
    Wyrzutem są wszystkie tzw. poważne książki. Bo ciągle człowiek rozkojarzony, zmęczony, za mało skupiony i sięga po pulpę i sięga. A tu Zimbardo leży, Runciman trzy razy zaczynany, pierwszy tom dzienników Mrożka odłogiem, Bobkowski dojechany tylko do momentu jak porzucił rower. I tak dalej i w ten deseń :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz oczywiście rację. Sama wśród tej tony książek mam kilka poważniejszych, do których ciągle mi nie po drodze. Mam w ogóle wrażenie, że najwięcej takich przeczytałam w czasie liceum ...

      Usuń
  14. ta seria wpisów mnie przygnębia bo budzi me wyrzuty sumienia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w pewnym stopniu też, ale chyba nie aż na taką skalę, cobym zaprzestała rozglądania się za nowościami :)

      Usuń
  15. U mnie sytuacja wygląda tak: książek mam ok 3 tys, z tego ok tysiąc czeka na przeczytanie, oczywiście ciągle dochodzą nowe bo uwielbiam mieć książki na własność. Dzięki Bogu, że istnieją książkoholicy z podobnymi problemami bo wyrzuty sumienia z powodu nieprzeczytanych powieści zaczynały mnie zżerać! No i jeszcze ten super modny minimalizm- ja tam do krwi ostatniej będę bronić swego księgozbioru przed uszczupleniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle nie uważam mojego sporego książkozbioru za problem ;) raz na dwa/trzy lata, czuję się tylko nieco nim przytłoczona, kiedy mamy remont i muszę je przenieść w inne miejsce. Natomiast modny ostatnio minimalniz to zupełnie nie dla mnie. mam minimalizm w bibelotach - bo uważam, że to akurat nie jest mi potrzebne do życia, mam minimalizm w ozdobach na ścianę, ale nie po to przez lata zbierałam moje książkowe cuda, żeby teraz się ich pozbywać. O nie! pozdrawiam świątecznie i cieszę się, że znalazłam w Tobie bratnią duszę :)

      Usuń