Pages

niedziela, czerwca 11, 2017

"Florystka" Katarzyna Bonda

Wydawnictwo: Muza
audiobook: czas trwania 22 godziny 30 minut
Moja ocena : 5/6
lektor: Marek Bukowski
 
Parę dni temu skończyłam odsłuchiwać "Florystkę", czyli ostatnią część trylogii Katarzyny Bondy, z Hubertem Meyerem w roli głównej, i powiem Wam, że dziwnie mi z tą aktualną ciszą na słuchawkach, bowiem ostatnie trzy miesiące spędziłam w towarzystwie profilera i lektora, pana Marka Bukowskiego. Trudno mi jakoś teraz przestawić się na inną historię, choć w planach mam "Osiedle marzeń" Wojciecha Chmielarza. 

W każdym razie, wracając do "Florystki", po rewelacyjnej "Sprawie Niny Frank" i nieco słabszym tomie "Tylko martwi nie kłamią", rozgrywającym się na Śląsku, część trzecia wzbudziła we mnie bardzo mieszane uczucia, które postaram się ubrać w słowa (o moich dokładnych wrażeniach z lektury części pierwszej i drugiej, przeczytacie klikając w odpowiednie linki TU i TU). 

Akcja powieści rozpoczyna się praktycznie tuż po zakończeniu historii z "Tylko martwi ...". Meyer, który z sukcesem zaangażował się w sprawę wyjaśnienia śmierci śmieciowego Barona Johanna Schmitta, zostaje od razu zaproszony do udziału w kolejnych akcjach. Niestety jedna z nich kończy się fiaskiem, a jego profil zabójcy zupełnie mija się z prawdą. Upokorzony i zdegradowany Meyer postanawia wycofać się z pracy w policji i zaszywa się w rodzinnej wsi, niedaleko Białegostoku. W ciszy na odludziu, próbuję coś zrobić ze swoim życiem, ima się różnych zleceń, a wszystko do czasu, kiedy jego dawny znajomy z białostockiej policji prosi o pomoc w przesłuchaniu kobiety zamieszanej w zaginięcie dziecka.

Zosia Sochacka, dziewczynka pochodzenia romskiego, znika w centrum Białegostoku. Pierwszą podejrzaną jest matka, ale z czasem na jaw wychodzą inne powiązania, zwłaszcza niepokojące podobieństwo do sprawy sprzed pięciu lat, dotyczącej zabójstwa nastoletniego Amadeusza Jekela.

Meyer początkowo niechętny, w końcu angażuje się w sprawę, współpracując ze swoją dawną kochanką. Lena Pawłowska, która uczy się być profilerem i upatruje w pracy z Hubertem szansę na swoją karierę. Z czasem jednak jej plany ulegają znacznej zmianie, podobnie jak samo zaangażowanie w relację z Meyerem.

Duet profilerów, w obu sprawach zaginięcia Zosi i Amadeusza, odkrywa wiele podobieństw. Dzieci były uczniami szkoły muzycznej, mieszkały w pobliżu siebie, a ich codzienne rytuały dnia splatały się w nieciekawej okolicy osiedla Dziesięciny. Meyer odnajduje jeszcze więcej podobieństw pomiędzy nimi, śledzi też sytuację rodzinną Zosi i Amadeusza, odkrywając co chwilę szokujące fakty. W rodzinie dziewczynki źle się dzieje, natomiast jeszcze gorzej jest u matki Amadeusza, Aleksandry Jekel, miejscowej florystki, która wydaje się być opętana myślą o zmarłym synu.

Przełomem w śledztwie okazuje się odkrycie powiązanie zabójstwa w windzie pewnej dziewczyny, ze sprawą dzieci. Kto stoi za zaginięciem Zosi Sochackiej? Co tak naprawdę stało się przed laty z Amadeuszem? I najważniejsze pytanie: czy florystka naprawdę jest opętana przez ducha zmarłego syna? 

Tak, jak napisałam na początku, "Florystka" na pewno jest ciekawsza od tomu drugiego, ale zdecydowanie gorsza od "Sprawy Niny Frank". Teoretycznie jest to kryminał, ale sam wątek zabójstwa jest tutaj poboczny, zwłaszcza w drugiej części książki schodzi on na dalszy plan. Jak dla mnie, niestety cała fabuła nieco się rozchodzi. Początkowo najważniejsza jest sprawa zaginięcia Zosi, ale gdzieś po dwudziestym rozdziale zostaje to odstawione na boczny tor na rzecz rozwiązania śmierci Amadeusza Jekel. Meyer z Leną zajmują się także dogłębnie tytułową florystką i jej przeszłością. Ja to wszystko rozumiem. Te sytuacje mają ze sobą związek, ale ich połączenie mogło być jakoś bardziej logiczne, a wprowadzane do fabuły bardziej płynnie. Cały początek dotyczący Zosi i jej rodziny, urywa się w pewnym momencie i zostaje podsumowany jednym akapitem w ostatnim rozdziale. Zakończenie też nie do końca mnie satysfakcjonuje. Niby jest zaskakujące, ale jakby trochę nielogiczne. Im bliżej końca, tym więcej zgrzytów odczuwałam. 

"Florystka" to kryminał z bardzo rozbudowanym wątkiem obyczajowym. I to generalnie mi nie przeszkadza, sporo jednak w książce poświęcono kwestii utraty dziecka i kondycji psychicznej matki po tej stracie. Dla mnie z zasady to trudny temat, więc książka okazała się być po prostu bardzo, bardzo smutną powieścią, która kryminałem była tylko przez pierwsze kilkadziesiąt stron, a potem stała się tylko, albo aż, powieścią psychologiczno - obyczajową, o niełatwej tematyce, na którą niekoniecznie miałam ochotę.

Nie twierdzę że "Florystka" Katarzyny Bondy, a także pierwsze dwie części trylogii są złe, bo tak nie jest. Świadczą o tym zresztą moje pozytywne oceny dla wszystkich tomów. Jednak ich ogromna objętość, wynikająca z wielostronicowych opisów codziennych czynności i rozważań bohaterów nie na temat, nic nie wnoszących do sprawy, sprawia, że czytanie/odsłuchiwanie momentami nuży, a określanie ich szumnie najlepszymi polskimi kryminałami, jest dla mnie zdecydowanie na wyrost.

Sardegna

7 komentarzy:

  1. a ta trylogia jeśli chodzi o opisy to pikuś w porównaniu z Tetralogią o Saszy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz? trochę mnie to przeraża, tym bardziej, że trylogię miałam w audiobookach, więc się słuchała "przy okazji", a tetralogię mam w papierze

      Usuń
  2. Z cyklem o Saszy jestem na bieżąco, ale Meyera mam jeszcze do nadrobienia, bo przeczytała tylko pierwszy tom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja znowu na odwrót, ale tak jak pisałam powyżej Kasi, trochę przeraża mnie ta objętość "Pochłaniacza" i "Okularnika" w papierze

      Usuń
  3. Bonda w pociągu, Bonda w autobusie i metrze - gdziekolwiek nie jestem, zawsze wypatrzę kogoś kto czyta jej książki :D Niesamowite. To znak, że pora się za nią zabrać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Bonda stała się mega popularna. Ale nie ma co się z tego powodu powstrzymywać, bo to naprawdę dobra autorka, ze świetnym piórem i oryginalnymi pomysłami. :) Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Poza tym, zawsze warto samemu się przekonać, czy dany autor nam odpowiada. Ja zawsze wolę sprawdzić to osobiście :) Bonda jest trochę specyficzna, ale faktycznie, pomysły ma świetne :)

      Usuń