Pages

niedziela, listopada 26, 2017

"Pomiędzy nami góry" Charles Martin


Wydawnictwo: Edipress
Liczba stron: 384
Moja ocena : 5/6

Na początku października pojawiła się w kinach ekranizacja książki Charlesa Martina "Pomiędzy nami góry" ("Mountain between us"). Choć sama książka jest już na rynku od roku 2011, dopiero teraz, w związku z jej premierą na dużym ekranie, wzrosło nią zainteresowanie, przez to wznowiono ją w nowej filmowej, okładce. Powieść ta nie jest pierwszą książką Autora, który na swoim koncie ma już 11 bestsellerów New York Timesa. Większość z jego historii jest dostępna na polskim ryku wydawniczym, choć największą popularnością cieszy się właśnie ta powyższa. 

Dla mnie osobiście książka ta była pierwszym spotkaniem z tym pisarzem, więc nie wiedziałam w sumie czego się spodziewać, ale w trakcie lektury mogłam w ciemno określić, że mam do czynienia z historią z gatunku "hollywoodzkich". Gdybym więc nie wiedziała o ekranizacji, mogłabym się założyć, że prędzej, czy później, fabuła zostanie wzięta na warsztat filmowy.  

Cała ta historia jest niezła, zresztą świadczy o tym moja wysoka ocena. Uważam, że jest dobrze napisana, interesująca i trzymająca w napięciu (zwłaszcza na początku), jednak całość jest tak przesadnie "amerykańska", że jeśli ktoś się spodziewa twardej, mocnej historii o woli walki i przetrwaniu w górach, to nie tędy droga. "Pomiędzy nami góry" to raczej mieszanka różnych gatunków (obyczajówki, przygodówki, thrillera, z motywem katastroficznym, romansowym, a nawet filozoficznym), w której sporo się dzieje, ale wszystko to przypomina poziomem raczej amerykańską produkcję, niż mądrze skonstruowaną książkę wielowątkową.

Opowieść Martina rozpoczyna się na lotnisku w Salt Lake City, gdzie to na skutek zbliżającej się śnieżycy wszystkie loty zostają odwołane. Ben Pain, doskonały chirurg, świetny w swoim fachu specjalista, spieszy się na kolejną konsultację, postanawia więc za wszelką cenę wydostać się z miasta. Dyskretnie wynajmuje awionetkę z doświadczonym pilotem, aby zdążyć przed załamaniem pogody i wymknąć się z miasta. Jako że na lotnisku poznaje miłą dziennikarkę Ashley Knox, która śpieszy się na swój własny ślub, proponuje jej wspólny lot. I cała ta historia zakończyłaby się pozytywnie, gdyby nie fakt, że pilot samolotu, lecącego nad górami stanu Utah, nagle dostaje zawału, rozbijając awionetkę z pasażerami o jedną ze skał. 

Benowi i Ashley udaje się jednak w cudowny sposób przeżyć katastrofę, choć nie wychodzą z niej bez szwanku. W tym momencie zaczyna się "właściwa" historia, w której dwoje obcych sobie ludzi, pozostawionych na swoją łaskę i niełaskę, musi przeżyć w trudnych, zimowych warunkach i spróbować znaleźć dla siebie ratunek.

Iście hollywoodzka fabuła, czyż nie?  I faktycznie coś w tym jest. Początek jest bardzo obiecujący, zwłaszcza motyw podejmowania prób wydostania się z wysokich partii gór i białego pustkowia. Te zmagania z żywiołem momentami naprawdę przerażają, kojarząc się z najlepszymi książkami o wyprawach polarnych. Podobnie sytuacja ma się w przypadku monologu wewnętrznego bohatera, który swoje myśli w sytuacjach beznadziejnych kieruje do żony, czekającej na niego w domu. Wyrażanie uczuć, strach, wszystkie emocje, które Ben próbuje przekazać swej ukochanej, będąc w tak dramatycznej sytuacji, również robi wrażenie.

Jednak wraz z rozwojem wydarzeń, pojawia się coraz więcej spektakularnych, filmowych motywów, które powodują, że czytelnik nie traktuje już tej historii całkiem serio. Wszystko robi się bardziej widowiskowe i nieprawdopodobne i coraz mniej przypomina historię rozbitków i ich dramatycznej walki w obliczu zagrożenia.

Wszystko to oczywiście nie zmienia faktu, że książkę czytało mi się bardzo dobrze. Ale tak zazwyczaj jest, kiedy mamy ochotę na obejrzenie amerykańskiego, sensacyjno - przygodowego filmu o wszystkim. Widać, że Autor nie jest debiutantem i tworzenie takich spektakularnych historii przychodzi mu z łatwością. Taka forma może oczywiście nie wszystkim odpowiadać, jeśli jednak chodzi o mnie, raz na jakiś czas, jestem jak najbardziej otwarta na takie lektury.
Sardegna

1 komentarz: