Pages

czwartek, lipca 05, 2018

"Dziennik Cwaniaczka. No to lecimy" Jeff Kinney


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
  Liczba stron: 222
Moja ocena : 5/6

O Cwaniaczku, podobnie jak to Domku na drzewie, Jędrku czy Tomku Łebskim pisałam już nie raz. Serie te zawojowały wyobraźnią dzieciaków do tego stopnia, że po zadaniu pytania: "Jaka jest twoja ulubiona książka?", w 7/10 przypadków pada jeden z powyższych tytułów (wiem, bo sprawdziłam osobiście "ankietując" IV, V i VI klasistów). 

Moja Córka wprawdzie po wakacjach zaczynać będzie dopiero IV klasę, ale serie komiksowo - książkowe, jak je nazywam, czyta od dobrych dwóch lat. Po tomy sięga w kolejności przypadkowej, czytając takie, które są akurat dostępne w bibliotece, bądź najbardziej przypadły jej do gustu. Nie dalej, niż wczoraj wypożyczyła trzy części Cwaniaczka, przeczytane już kilkakrotnie, ale na moje stwierdzenie, że może sięgnęłaby po coś nowego, odpowiedziała, że teraz to ona musi sobie przypomnieć, co czytała w zeszłe wakacje. Okej. Nie wnikam. 

W każdym razie, "No to lecimy" jest najnowszą, dwunastą częścią serii "Dziennika Cwaniaczka", która premierę miała w grudniu ubiegłego roku. Jako że wydana w okresie zimowym, nawiązuje do Bożego Narodzenia, choć z okładki można by wywnioskować, że bardziej będzie związana z wakacjami, niż spędzaniem świąt. Nic bardziej mylnego. Zbliża się wigilia, w rodzinie Grega panuje napięta atmosfera, jak to w czasie przedświątecznej gorączki, aż tu nagle w telewizji pojawia się reklama możliwości spędzenia świat na rajskiej wyspie Isla de Corales. Rodzice mają z tym miejscem wspaniałe wspomnienia, postanawiają więc w tym roku udać się w tropiki, zamiast odgarniać śnieg sprzed domu i stroić choinkę.

Oczywiście, jak można się domyśleć, będzie to tylko początek szalonej wyprawy, z czego samo dojechanie do lotniska w zatłoczony, wigilijny dzień, odprawa bagażu i wejście do opóźnionego, bo jakże by inaczej, samolotu będzie już niezłą szopką. Pierwszy lot Grega również nie obędzie się bez problemów, z czego strach przed katastrofą, nieodpowiednie miejsce w sąsiedztwie marudnego dzieciaka, brak posiłku dla drugiej klasy, nieodpowiedzialni pasażerowie, problemy z toaletą i zbytnio wyluzowany pilot, to tylko kilka z nich.  

Po przybyciu na miejsce, rzeczywistość również odbiegała nieco od oczekiwań Grega. Hotel bowiem pełen był dziwnych ludzi, którzy postanowili podobnie, jak jego rodzina, spędzić święta z dala od domu. Tłok, hałas, tropikalne jaszczurki, wszędobylskie ślimaki, jadowite pająki, zwinne węże i agresywne ptaki. Wyspa miała być rajem, okazała się piekłem!

Rodzina Grega próbuje mimo wszelkich przeciwności dobrze się bawić, co w rezultacie kończy się jeszcze gorzej. Jak skończy się pożyczenie ubrań od sąsiadów, surfowanie w towarzystwie rekinów, czy przemycenie w wiaderku osy morskiej - najgroźniejszej meduzy w okolicy, do hotelowego basenu? Czy można dostać wieczny zakaz wstępu na Isla de Corales? O tym przekonacie się czytając najnowsze przygody Cwaniaczka.

Czy polecam lekturę "No to lecimy"? Zdecydowanie tak. Moja Córka podchodzi do każdego tomu z jednakowym entuzjazmem, ja jestem nieco bardziej sceptyczna i krytyczna w stosunku do tej serii, bo w książkach zawsze szukam jakiś walorów edukacyjnych, których tutaj za wiele nie ma. Jednak trzeba przyznać, że powyższa część faktycznie jest zabawna, napisana z pomysłem i autentycznie bawi. Poza tym, główną zaletą tej serii jest fakt, że zachęca ona dzieci do czytania w ogóle. A skoro niektóre z dzieciaków są niezbyt skore do sięgania po jakiekolwiek książki z własnej woli, ale z ochotą zabierają się za Cwaniaczka, to dlaczego mamy im tego zabraniać? To może być początek fajnej, czytelniczej przygody i rozwinąć się w coś konkretniejszego.

Sardegna

2 komentarze:

  1. Po takiej świetnej recenzji ja sam mam ochotę sięgnąć po tę lekturę. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń