Wydawnictwo: Prozami
Liczba stron: 432
Liczba stron: 432
Moja ocena : 4/6
Nazwisko Autorki, Pani Magdaleny Zimniak jest dla mnie gwarancją dobrej literatury. Przeczytałam w prawdzie, jak do tej pory tylko jedną powieść pisarki "Białe róże dla Matyldy", ale owa książka zrobiła na mnie tak niesamowite wrażenie, dała do myślenia i nie pozwalała na długo o sobie zapomnieć, że od tamtej pory, kiedy tylko natrafiłam na książkę Autorki od razu nabierałam ochoty na jej przeczytanie. Nie dane mi było jednak poznać ani "Jeziora cieni","Odezwij się", "Pokoju Marty", "Szlaku", czy "Willi", na szczęście udało mi się sięgnąć po "Grę poza prawem", czyli najnowszy tytuł, który premierę miał w maju 2018 roku.
Czytelnicy, którzy znają mojego bloga, mogą się zorientować, że lektura "Gry poza prawem" nie do końca mi się spodobała, skoro oceniłam ją notą 4/6. Co zatem poszło nie tak? Postaram się Wam to wszystko wyjaśnić poniżej.
Powyższa powieść zakwalifikowana jest do kryminału, ja jednak wolałabym przyporządkować ją do gatunku powieści psychologicznej z wątkiem kryminalnym. Moim zdaniem, to nie sprawa morderstwa powinna być w tej historii najważniejsza, a bardzo zagmatwana relacja emocjonalna pomiędzy matką i jej dorosłą, niepełnosprawną córką. Relacja kobiet pełna jest obustronnie niewypowiedzianych słów, pretensji i żali. Tak naprawdę nie wiadomo, ile w tym związku jest miłości, a ile nienawiści. I trudno się o tym czyta, powiedziałabym, że jest to nawet bolesne dla odbiorcy, ale nie jest to absolutnie zarzut z mojej strony. To jest właśnie największa zaleta tej książki, czyli rozbudowane tło psychologiczne postaci, gra na emocjach, walka bohaterów z własnymi demonami. Taki znak rozpoznawczy Autorki, który zasługuje na wielkie wyróżnienie (co było zresztą bardzo wyraźne także w "Białych różach...") i to on powinien wysunąć się w tej książce na pierwszy plan.
W "Grze poza prawem" pisarka postanowiła jednak wprowadzić wątek morderstwa i to wokół niego skupić większość fabuły. I to mi właśnie nie zagrało. Chciałabym być dobrze zrozumiana. Sam pomysł na książkę, cała psychologia postaci, tło wydarzeń, jest jak najbardziej w porządku. Samemu wątkowi morderstwa również nie mam nic do zarzucenia, natomiast średnio podobało mi się samo śledztwo i wytłumaczenie, w jaki sposób do zbrodni doszło. Mnogość postaci i wiele pogmatwanych związków pomiędzy nimi, pojawiających po drodze, również nie do końca mnie przekonała. Chyba lepiej byłoby skupić całość akcji wokół głównych bohaterów dramatu i to wśród nich ukryć rozwiązanie zagadki.
W zakamuflowanym w lesie domu, leżącym na obrzeżach Sopotu, mieszkają Beata i jej dwudziestoletnia, niepełnosprawna córka Dorota. Dziewczyna nigdy nie opuściła domu, nie rozmawiała i nie spotkała się z nikim poza matką i babcią, porusza się tylko na wózku, gdyż urodziła się z niesamowicie zdeformowanym ciałem, co stanowi wielki problem dla Beaty i jej matki Katarzyny, znanej w mieście lekarki. Od dwudziestu lat kobiety ukrywają więc swoją "tajemnicę" przed światem i ludźmi. Na szczęście niepełnosprawność ruchowa Doroty nie idzie w parze z umysłową, stąd też dziewczyna rozwija się normalnie, marzy o kontakcie ze światem, choćby za pomocą Internetu, do którego dostępu nieustannie broni jej Beata.
Pewnego dnia życie dziewczyny diametralnie się zmienia, a wszystko za sprawą drobnych złodziejaszków, którzy wkradają się na teren posesji Beaty i nieświadomi sekretu, który skrywa, wchodzą w sam środek zamkniętego szczelnie świata Doroty. Od tego momentu zaczyna się rewolucja, nabierająca rozmachu w momencie, kiedy okaże się, że po "wizycie" niespodziewanych gości, w kuchni znalezione zostają zwłoki babci Katarzyny.
Beata nie chce zgłaszać zabójstwa matki na policję, boi się bowiem o własną skórę i fakt, że jej dwudziestoletni "sekret" wyjdzie na jaw. Dorota postanawia więc, mimo strachu o matkę i wbrew instynktowi samozachowawczemu, zacząć kontaktować się ze światem i spróbować rozwiązać zagadkę śmierci babci. W śledztwie tym pomogą jej ... złodzieje, którzy pewnego dnia, w zupełnie innym celu, weszli do jej domu i jako pierwsi odkryli jej obecność.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny, praktycznie do końca miałam nadzieję, że Autorka da czytelnikowi nagły zwrot akcji, obuch, który trafi w głowę, tak jak to było w przypadku "Białych róż..." i zburzy cały obraz sytuacji, jaki buduje się podczas lektury. W przypadku "Gry poza prawem" niestety tego nie ma. Odbiorca dostanie więc poprawny kryminał z nieco zagmatwaną fabułą, i z interesującym wprawdzie, aczkolwiek (moim zdaniem), nie do końca wykorzystanym wątkiem psychologicznym postaci.
Podsumowując, "Gra poza prawem" ma bardzo obiecujący początek, jednak w całości zabrakło mi tego czegoś, co spowodowałoby, że książka trafi na moją listę najlepszych powieści, przeczytanych w 2018 roku. Ostatecznie mogę polecić Wam lekturę tej książki, choćby po to, abyście mogli przeczytać, jak skrajnie pokręcone relacje mogą łączyć rodzica z niepełnosprawnym dzieckiem. Choć ostrzegam, to może być trudna i bolesna wiedza.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz