Pages

czwartek, października 25, 2018

"Władca Lewawu" Dorota Terakowska

 
 Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 110
Moja ocena : 5/6

"Władca Lewawu" to na pierwszy rzut oka bardzo niepozorna książka dla młodzieży, idealnie potwierdzająca stwierdzenia: "nie oceniaj książki po okładce". Sami powiedzcie, czy patrząc na powyższe zdjęcie czujecie się zachęceni do lektury? Zdecydowanie nie. Nie pomaga nawet fakt, że książka jest autorstwa Doroty Terakowskiej, znakomitej pisarki znanej z takich powieści, jak "Córka czarownic", "Ono", "Poczwarka" czy "Tam, gdzie spadają anioły" i nie ma zbyt wielu stron. Niestety, "Władca..." nie przyciąga oka, wewnątrz zawiera zdjęcia/ grafiki równie koszmarne, jak okładka, i do tego jest lekturą szkolną. Czy może być gorzej? Skoro książka nie zachęca dorosłych, to w jaki sposób ma przyciągnąć do siebie dzieciaki? Na szczęście jest treść! Wspaniała, mądra, emocjonująca i wciągająca. Wydaje mi się jednak, żeby w tym konkretnym wypadku zaiskrzyło, trzeba dzieciakom tę książkę po prostu przeczytać na głos, bo gwarantuję, że z własnej nieprzymuszonej woli po nią po prostu nie sięgną...

W każdym razie moje spotkanie z "Władcą Lewawu" było nad wyraz przyjemnym doświadczeniem. Teraz po fakcie żałuję, że przeleżał on bezczynnie na mojej półce kilkanaście lat i nie dałam mu szansy poznania, kierując się okładkowymi uprzedzeniami. Żałuję też, że jest historia ta jest taka krótka, bo chętnie poczytałabym więcej o tym, jak wygląda codzienność spędzana w alternatywnej rzeczywistości Krakowa, czyli Wokarku.
  
Dorota Terakowska, którą znam, jak do tej pory z dwóch powieści ( "Córka czarownic", "Tam, gdzie spadają anioły") ma genialne pomysły, które realizuje w swych książkach. Nie inaczej jest w przypadku "Władcy Lewawu". Historia napisana w 1982 roku, będąca alegorią ówczesnej polskiej rzeczywistości, nawet po ponad trzydziestu latach działa na czytelników. I choć ci młodsi, dla których najnowsza historia Polski jest bardzo trudnym i niezrozumiałym zagadnieniem, odbierają tę powieść bardziej dosłownie, to i tak robi to na nich wrażenie. Starsi odbiorcy, którzy kontekst historyczno społeczny odczytują prawidłowo, mogą się tylko zachwycać kunsztem Autorki, która w tak mądry i przemyślany sposób przekazuje istotne treści w pozornie banalnej, przygodowo - fantastycznej książce dla młodzieży.

Wokark, będący alternatywną wersją Krakowa to fantastyczna kraina, do której przenosi się Bartek, trzynastolatek, trochę zagubiony dzieciak, wychowywany w domu dziecka, od lat bezskutecznie poszukujący śladów swej rodziny. Chłopak przypadkowo trafia na tajemne przejście w Smoczej Jamie, które prowadzi go wprost do Wokarku, miasta bliźniaczo przypominającego Kraków, ale jednak zupełnie innego. W Wokarku wszystko jest na odwrót. W centrum miasta stoi niesamowity zamek Lewaw, rządzony przez złego Nienazwanego, który wraz z całą armią Pajęczaków terroryzuje mieszkańców zwanych Alienami. Ci, choć w pewien sposób podobni do mieszkańców Krakowa, różnią się od nich wyglądem, ale przede wszystkim sposobem zachowania. Ulegli, strachliwi, całe swoje życie podporządkowują Nienazwanemu, łącznie z oddaniem mu w symbolicznej ofierze nowo narodzonych dzieci, ale od najmłodszych lat wychowywani w otoczeniu Pajęczaków nie potrafią sobie wyobrazić innej rzeczywistości.

Do takiej krainy trafia Bartek, zwany w Wokarku Kerabem i postanawia szukać śladów swojej rodziny. Udaje się więc na ulicę Ałaks, czyli krakowską Skałeczną, w nadziei, że tam znajdzie jakiś trop swoich bliskich. Przy okazji doświadcza, jak wygląda codzienne życie Alian, toczące się w wśród strachu przed Pajęczakami i Nienazwanym. 

Bartek postanawia podjąć walkę z niezidentyfikowanym wrogiem i jako jedyny odważny chce stawić mu czoła na Lewawie. Odważna postawa chłopca mobilizuje w prawdzie Alian do działania, ale czy będą oni w stanie sprzeciwić się Nienazwanemu, który od lat kieruje ich życiem? Czy będą umieli poczuć się naprawdę wolnymi i odpowiedzialnymi za swój los?

O przygodach Bartka czyta się z wielkimi emocjami, żałując, że są one takie krótkie. Inne znaczenie oczywiście będą one miały dla dzieciaków, inne dla dorosłych czytelników, ale dla obu grup "Władca Lewawu" będzie na pewno historią, którą pamięta się na długi czas. Jeśli chodzi o mnie, chowam książkę na regał i podsunę ją moim dzieciom w odpowiednim czasie. Mam nadzieję, że po przedstawieniu kontekstu oraz tła historycznego i one odnajdą wszystko to, co wyjątkowe i ważne w tej historii.
Sardegna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz