Pages

niedziela, listopada 04, 2018

Targowy czwartek w Krakowie

Do teraz, sama nie mogę wyjść ze zdumienia, że świadomie, pierwszy raz od niepamiętnych czasów, odpuściłam targowy weekend w Krakowie. Zrezygnowałam z zatłoczonej, ale jednak najbardziej charakterystycznej i energetycznej soboty, na rzecz spokojnego czwartku. Nie wiem, czy to już starość, czy może po prostu zmęczenie po Śląskich Targach Książki, ale kiedy okazało się, że mogę pojechać na Międzynarodowe Targi Książki do Krakowa w czwartek zamiast soboty, nie wahałam się ani chwili. I choć pierwszy dzień targów również był dość tłoczny, głównie za sprawą zorganizowanych grup szkolnych, które przyjechały na TK w znacznie większej ilości, niż w zeszłym roku, to i tak w porównaniu z pozostałymi dniami targowymi było przestronnie i komfortowo.

Targowy dzień spędziłam przechadzając się spokojnie pomiędzy stoiskami i przeglądając niespiesznie ofertę. Kupiłam w prawdzie tylko jedną książkę (ale za to jaką świetną!), i choć promocji w czwartek było całkiem sporo, to śmiem twierdzić, że Katowice miały jednak lepszą ofertę cenową na niektóre tytuły. 

Udało mi się porozmawiać z kilkoma wydawcami, z którymi, jak do tej pory kontaktowałam się tylko mailowo, spotkałam też dwie znajome blogerskie twarze i udało nam się chwilę porozmawiać (z tego miejsca pozdrawiam Anię Recenzentkę i Janka z Tramwaju). Najciekawszym momentem dnia okazało się spotkanie z Anniką Lindgren, wnuczką Astrid, zorganizowane przez Wydawnictwo Nasza Księgarnia, poprowadzone rewelacyjnie przez panią Barbarę Gawryluk, pisarkę książek dla dzieci. Pani Annika opowiadała o swojej słynnej babci, wspominała dzieciństwo, podzieliła się także zdjęciami z archiwum rodzinnego. Spotkanie zgromadziło całą masę widzów i tych młodszych i tych nieco starszych, co świadczyć może chyba tylko o tym, że magia Astrid Lindgren nadal działa.


Bardzo fajną niespodziankę dla nauczycieli bibliotekarzy przygotowało także Wydawnictwo Poznańskie, które nie dość, że ugościło kawą i ciasteczkami to jeszcze wręczało pakiety promocyjne. W moim znalazł się kryminał Joanny Opiat - Bojarskiej "Gra pozorów", którego akurat nie miałam w swoich zbiorach, stąd też bardzo się ucieszyłam. Do tego słodycze i herbata. Super sprawa. 


Powyższe zdjęcie poświadcza, że czwartek spędziłam na luzie i naprawdę nie szalałam. Jednak po Katowicach, kiedy przytargałam do domu dużo za dużo książek, Kraków naprawdę musiałam potraktować spokojniej.

Sardegna

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam oglądać targowe relacje - czuję się, jakbym prawie tam była. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię je czytać. Wprowadzają w targową atmosferę, a mnie zawsze poprawiają humor

      Usuń
  2. Ty mnie tu nie strasz starością Kobieto! Liczę, że przybędziesz jeszcze kiedyś w weekend, co? :D
    Ja bibliotekarzem nie jestem, więc bonusów nie dostaję. No i chyba jednak za bardzo kocham atmosferę weekendu. Mimo tłoku.
    Choć kilka osób mi mówiło, że czwartek był tłoczny z uwagi na grupy... Ja byłam z córą w piątek. Najtłoczniej u Widmarka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, nie wiem... lata lecą, człowiek wygodny się robi... ;) czwartek miał jedynie taką wadę, że mało wtedy autorów podpisywało książki, ale nie można mieć wszystkiego. Tez byłam z Córką w czwartek, Młoda zaszalała książkowo bardziej ode mnie! Mówię Ci - starość!

      Usuń
  3. A ja byłam na targach od piątku do niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie! W tym roku wyjątkowo się nie spotkałyśmy!

      Usuń