Pages

piątek, kwietnia 05, 2019

"Czarny Młyn" Marcin Szczygielski

  
Wydawnictwo: Latarnik
Liczba stron: 194
Moja ocena : 6/6


Teraz mogę już to oficjalnie potwierdzić: jestem fanką książek pana Marcina Szczygielskiego! Choć do tej pory przeczytałam zaledwie dwie ("Za niebieskimi drzwiami" oraz powyższy "Czarny Młyn"), to jestem przekonana, że i te, które dopiero przede mną ("Arka czasu", "Teatr Niewidzialnych Ludzi", seria "Czarownica piętro niżej"), również przypadną mi do gustu. Te historie spodobają się czytelnikom w różnym wieku: dzieciakom, choć może nie tym najmłodszym (ale z drugiej strony sprawdziłam na własnych i mocno zaiskrzyło), tylko raczej uczniom starszych klas szkoły podstawowej, a także dorosłym.

Już czytając "Za niebieskimi drzwiami" miałam podejrzenie, że powieści Autora są niesamowite i łączą w sobie to, co lubię najbardziej, czyli przygodę, zagadkę, dreszczyk emocji i wartości edukacyjne. Ale wiecie, jak to jest, czasami tylko jedna książka danego Autora może być taką petardą, a kolejne nie będą już takie emocjonujące. W przypadku pana Marcina Szczygielskiego wysoki poziom trzyma również "Czarny Młyn". Jest to świetna historia, utrzymana w podobnym klimacie i podobnej formie, jak "Za niebieskimi drzwiami". Mamy tutaj do czynienia ze światem fantastycznym połączonym z tym realnym, charakternych bohaterów, zagadkę do rozwiązania i morał. Gwarantuję, że w tym wszystkim każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie.

Moja przygoda z "Czarnym Młynem" zaczęła się od tego, że postanowiłam przeczytać ją moim dzieciom na głos, zachęcona opisem z okładki, mówiącym, że jest to tajemnicza historia o odwadze, przyjaźni i groźnym Czarnym Młynie, sama zaciekawiłam się tematem. Teraz będąc już po lekturze potwierdzam: ta książka to petarda! To niesamowicie wciągająca historia, trochę przerażająca (zwłaszcza dla młodszych, powiedziałabym, że to taki mini horror dla dzieci), tajemnicza, emocjonująca, poruszająca i ważna. Gdzieś tam pomiędzy wierszami detektywistycznej fabuły zawoalowano różne problemy współczesnych dzieci, takie jak rozwód rodziców, bieda, wieczna nieobecność dorosłych, poczucie samotności, czy choćby nietolerancja i akceptacja w stosunku do osób niepełnosprawnych. Przede wszystkim jednak, ta książka jest o odwadze, ale takiej prawdziwej dziecięce sile i determinacji do walki z trudną codziennością. 

Czarne Młyny to niesamowicie ponure miejsce, zamknięte w "Trójkącie Bermudzkim", którego ramionami są: autostrada i  jej ogrodzenie, szczelnie oddzielające Młyny od reszty świata, sieć transformatorów, dostarczających prądu do całej Polski, a także stary kombinat, będący owego czasu pracą dla wielu mieszkańców wioski. Obecnie, zrujnowany po pożarze, stoi zaniedbany, zamknięty na cztery spusty, z górującym nad nim czarnym młynem. Budynek przeraża mieszkańców osady, a zwłaszcza dzieci, które mają wyraźny zakaz kręcenia się w jego pobliżu.

Wioskę zamieszkuje w sumie parę rodzin, natomiast dzieci jest tam dokładnie szóstka: rodzeństwo Iwo i Mela, Natalka, Piotrek oraz bliźniaki Karol i Justa. Dzieciaki, chcąc nie chcąc, trzymają się razem, wspólnie bawią i spędzają czas, bowiem w Młynach nie ma nic, co byłoby dla nich atrakcyjne. Przez to, że wieś znajduje się w pobliżu transformatorów, nie działa tam ani  telewizja, ani telefony, stąd też główną ich rozrywką są książki i to, co dzieci same sobie wymyślą. Dorośli zajęci własnymi sprawami skupiają się przede wszystkim na zarobieniu na podstawowe potrzeby, trudno bowiem w tak marnej okolicy, oddalonej od cywilizacji mieć dobrze płatną pracę.

Jedenastoletni Iwo i jego młodsza, niepełnosprawna siostra Mela mieszkają z mamą i babcią, bo ich ojciec jakiś czas temu opuścił rodzinę i wyjechał za granicę do pracy. Chłopak wychowuje się praktycznie sam, a do tego musi jeszcze opiekować się chorą siostrą. Na co dzień boryka się też z biedą i strachem o losy Meli, a także z wielką samotnością. Bliźniaki Justa i Karol, choć podobni, mają zupełnie odmienne charaktery i zupełnie innymi rzeczami się interesują. Justyna jest dziewczynką bardzo mocno stąpającą po ziemi, natomiast Karol to marzyciel, wiecznie bujający w obłokach. Pozostała dwójka to Piotrek, przyjaciel Iwa, łobuziak i niezbyt dobry uczeń, oraz Natalka, wrażliwa i delikatna dziewczynka, która często reaguje płaczem.
 
Pewnego dnia pewnego w Młynach zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Nagle pada śnieg, choć to środek lipca, do tego zaczynają ginąć różne przedmioty z otoczenia dzieci, ale najbardziej przerażające jest to, że skrzydła czarnego młyna z kombinatu, który od lat jest spalony i nieczynny, zaczynają się samoistnie obracać. Dzieci choć przerażone tym, co widzą, bez wsparcia dorosłych, którzy wydają się być zupełnie niezainteresowani sprawą, postanawiają odkryć, co stoi za tymi niepokojącymi wydarzeniami. Żeby tego było jeszcze mało, niepełnosprawna umysłowo Mela, zaczyna zachowywać się w taki sposób, jakby znała odpowiedzi na wszystkie pytania, co do wydarzeń w Młynach. I choć niektóre sytuacje zaczynają bohaterów autentycznie przerastać, będą oni musieli znaleźć w sobie odwagę, aby przeciwstawić się złu czającemu się w czarnym młynie.

Książka jest niesamowicie klimatyczna, przerażająca, a swoją atmosferą grozy działa nawet na dorosłych czytelników. Moim dzieciom bardzo się podobała, choć w sumie nie mogli się zdecydować, czy bardziej się boją, czy jednak mają ochotę na poznanie dalszych losów dzieciaków. Obie książki Autora "przetestowałam", czytając je na głos i tak myślę sobie, że te powieści faktycznie mają w sobie "to coś", co sprawia, że słucha się jej z wypiekami na twarzy i nie chce, aby historia dobiegła końca. Czy to nie takich książek szukamy dla swoich dzieci? 
Sardegna

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Trochę taka psychodeliczna, ale pasuje, jak ulał :)

      Usuń
  2. Tyle dobrego czytałam o jego książkach, że kto wie, może i ja się kiedyś na nie skuszę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam, jak do tej pory wprawdzie tylko 2, ale obie są super!

      Usuń