Po dość długiej przerwie wróciliśmy do jednej z naszych ulubionych rozrywek i sposobu spędzania wolnego czasu, a mianowicie do spektakli w Teatrze Miejskim w Gliwicach. W ubiegły weekend wybrałam się z dzieciakami na "Królową śniegu", przedstawienie, na które szykowaliśmy się już poprzednim sezonie, jednak z przyczyn technicznych nie zdążyliśmy go obejrzeć w zeszłym roku.
Gliwicki spektakl "Królowa śniegu" jest dość wierną adaptacją bajki Hansa Christiana Andersena, stąd też wydarzenia, które możemy obserwować na deskach teatru odzwierciedlają te, które znamy z oryginału.
Para głównych bohaterów, Kaj i Gerda, to dzieciaki, które mieszkają w sąsiednich domach, razem dbają o różany ogródek i przyjaźnią się od lat, mimo iż pochodzą z różnych rodzin o innych statusach materialnych. Bardzo wiele ich łączy, mają podobne zainteresowania, choć Kaj momentami źle się czuje z faktem, iż jest biedniejszy od swojej koleżanki. Pewnego dnia chłopak zaczyna dziwnie się zachowywać, a jego zmienne nastroje powoduje rzekomo odłamek zaczarowanego lustra, który wpadł mu do oka. Wściekły na cały świat, bez pożegnania, znika bez śladu. Gerda początkowo wypytuje w mieście o przyjaciela, w końcu nie wytrzymuje i wyrusza w świat na jego poszukiwanie.
Kaj z lodowym odłamkiem w oku, skupiony wyłącznie na sobie i swoich pragnieniach, trafia do zamku Królowej Śniegu. Omamiony obietnicami i tym, że od teraz niczego mu nie zabraknie, zapomina o swojej małej przyjaciółce. Gerda natomiast nie ustaje w poszukiwaniach, będzie musiała jednak przemierzyć wiele trudnych dróg i niebezpiecznych krain (zaczarowany ogród, puszcza pełna rozbójników), zanim szczęśliwie odnajdzie tego, za kim tęskni.
Jak to zwykle bywa w przypadku spektakli dla dzieci wystawianych przez Teatr Miejski w Gliwicach, i ten okazał się wyjątkowy. "Królowa śniegu" wzbudza w dzieciach wielkie emocje, dostarcza frajdy, ale też czegoś uczy, w tym przypadku tego, iż pęknięte lustro i jego odłamki powodujące, że ludzie i zwierzęta stają się źli, nie istnieje. Wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas samych, bo to my decydujemy o tym, jacy jesteśmy dla siebie i innych. Dla dzieci to cenna nauka, bo już od małego warto wzbudzać w nich poczucie, że są kowalami własnego losu.
Spektakl jest świetnie przygotowany wizualnie. Choć scenografia jest dość minimalistyczna, bo tak naprawdę oparta na paru elementach, zmienia się
dynamicznie, a jej modyfikacja, szybkie przemieszczenie po scenie, powoduje, że mały widz ma poczucie nagłej zmiany miejsca akcji. Wydarzenia płynnie przechodzą od tych,
rozgrywających się w pałacu złej Królowej, poprzez
wędrówkę Gerdy, płynięcie rzeką, przebywanie w zaczarowanym
ogrodzie Fridy, czy zagubienie w dżungli. Do tego dochodzi jeszcze gra świateł i doskonałe efekty dźwiękowe, które w tym spektaklu zrobiły na mnie wyjątkowo dobre wrażenie. Dynamiczna muzyka zmieniająca w miarę potrzeb swe natężenie, wzbudza w
czytelnikach określone emocje, niepokój, a czasami nawet przerażenie, stąd też faktycznie spektakl może nie być odpowiedni dla dzieci poniżej 6 roku życia.
Na wyróżnienie zasługuje też bardzo ekspresyjna gra aktorska. Obsada tego spektaklu składa się z sześciu osób, natomiast postaci na scenie jest znacznie więcej. Aktorzy sprawnie wcielają się w kilka ról, a robią to w taki sposób, iż dzieci tak naprawdę tego nie dostrzegają. Kiedy po spektaklu rozmawiałam z Młodym, był szczerze zdziwiony faktem, iż aktor grający Kaja był również reniferem i jednym z rozbójników. Podobnie, jak Królowa śniegu, która ze swoim skomplikowanym strojem wydawała się dzieciom postacią tak skupioną na roli, że absolutnie nie połączyły jej z kobietą - Rzeką.
Podoba mi się podejście moich dzieci, a zwłaszcza dziesięcioletniego Syna, do kolejnych spektakli. Widać, że powoli kształtuje mu się gust i na coraz to inne elementy zwraca uwagę. Kiedy pytałam go, co najbardziej podoba mu się w spektaklach dla dzieci, stwierdził, że najbardziej lubi "naturalną" grę aktorską, bez kukiełek i pacynek, zawsze zwraca uwagę na dekoracje, stroje i to, czy takie przedstawienie jest bardziej poważne, czy raczej "dla maluchów". "Królowa śniegu" została przyjęta bardzo przychylnie i podobno zawierała wszystkie elementy, które on w sztuce dla dzieci najbardziej docenia. O losie! Rośnie mi krytyk teatralny! Nie wiem, czy podołam!
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz