Pages

sobota, marca 07, 2020

"Dom na kurzych łapach" Sophie Anderson


 Wydawnictwo: Young
Liczba stron: 324
Moja ocena : 6/6

Uwielbiam ten moment, kiedy trafiam na lekturę, która zdaje się niepozorna, a ostatecznie rozwala system i powoduje, że przypominam sobie, za co tak bardzo kocham czytanie. Taką książką, która sprawia, że wszystko inne stało się dla mnie na moment nieważne, był "Dom na kurzych łapach", autorstwa Sophie Anderson. Jest to młodzieżówka bardzo doceniona, nagrodzona The British Book Awards 2019, została także bestsellerem "Sunday Times'a" i "The Guardian", co już samo w sobie jest godne uwagi.

Historia ta, choć skierowana dla młodszych czytelników jest bardzo uniwersalna, więc i dorosłym lektura może sprawić wiele radości i dostarczyć niemałych przeżyć. Wydaje mi się, że dorośli znajdą w niej nawet więcej dla siebie, niż dzieciaki, które mogą odebrać ją nieco zbyt dosłownie, co też nie będzie złe, jednak to dostrzeżenie głębszego przekazu jest wisienką na tym torcie. Akurat w moim przypadku zdarzyło się tak, że książkę przeczytam sama. Nie podsuwam jej na razie moim dzieciom, dam im bowiem jeszcze trochę czasu, aby mieli szansę poznania tej opowieści na własnych warunkach. Niech wczują się w klimat i dają ponieść historii po swojemu.

Marinka ma 12 lat i mieszka z babcią, która jest Babą Jagą w magicznym domku na kurzych łapkach. Dziewczynka właściwie nie zna innego życia, bo od najmłodszych lat i śmierci rodziców mieszka z Babą, która zajmuje się odprawianiem dusz zmarłych przez "bramę", w czasie odpowiednio przygotowanej ceremonii, w zaświaty. Domek na kurzych łapkach przemieszcza się tam, gdzie jest aktualnie potrzebny, i gdzie przeprowadzenie zmarłych jest w danej chwili niezbędne, stąd też Marinka właściwie codziennie w tym rytuale przechodzenia uczestniczy, ale nie sprawia jej to większej radości.

Dziewczynka, choć nie zna innego życia, od małego otoczona magiczną atmosferą, nie czuje się dobrze wśród zmarłych i sił nadprzyrodzonych. Chciałaby pożyć zupełnie zwyczajnie, jak normalna w jej wieku nastolatka, pobawić się z rówieśnikami, chodzić do szkoły i mieć zwykłe obowiązki. Jednak nie jest jej to dane, bowiem Baba nie zgadza się na to, aby Marinka oddalała się od domu, kolegowała ze "zwyczajnymi" ludźmi, a nawet przywiązywała się do miejsca. Chatka na kurzych łapkach, oprócz tego, że zachowuje się, jak żywa istota, wszystko rozumie, czuje ból, to jej największą zdolnością jest samoistne przemieszczanie się w przypadkowe miejsca. W każdy więc poranek dziewczyna budzi się w innym miejscu, co zaczyna ją frustrować.

Baba z pomocą domku od zawsze starała się, żeby jej wnuczce niczego nie brakowało. I faktycznie, jak do tej pory, Marinka żyła spokojnie i szczęśliwie, zadowolona ze swojej codzienności. Teraz jednak, kiedy zaczyna dorastać, czegoś wyraźnie jej brakuje. Dostrzega, że świat ją otaczający ma wiele odcieni, wokół niej żyje wiele normalnych ludzi, którzy nie przenoszą się co chwilę z miejsca na miejsce, nie mieszkają w domkach na kurzych łapkach i nie mają codziennie do czynienia z duszami zmarłych. Stąd też w bohaterce rodzi się w niej bunt przeciwko Babie, magicznemu otoczeniu, w którym się wychowała, a także swojemu przeznaczeniu. Nie chce bowiem spędzić swojego życia na kontynuowaniu tradycji i przejęciu po opiekunce funkcji przewodniczki dusz.
  
Sytuacja zmienia się diametralnie w momencie, kiedy w wyniku kilku źle podjętych decyzji i niesprzyjających okoliczności, dochodzi do zniknięcia baby. Marinka pozostawiona sama sobie w domostwie, choć nauczona przez te wszystkie lata tego, co wiedzieć i umieć powinna, czuje się zagubiona, zupełnie rozbita i niezdolna do żadnego ruchu. Choć dziewczyna teoretycznie umie się zachować, prowadzić gospodarstwo, a nawet przeprowadzać dusze zmarłych, nie chce tego robić, ma bowiem wobec życia nieco inne plany. Jednak taki zastój prowadzi do zaburzenia odwiecznej równowagi, co może się tragicznie skończyć, i to nie tylko dla Marinki.

Czy bohaterka ma więc szansę na pójście własną drogą i przeżycie życia po swojemu? Czy jednak przeznaczenia nie da się oszukać i będzie ona musiała spełnić wyznaczone jej przed laty zadanie? Mam nadzieję, że wystarczająco Was zachęciłam do lektury. Gwarantuję też, że powyższy tekst opisuje tylko ułamek zdarzeń, a całą resztę plus ogromną paletę przeżyć i emocji, będziecie mogli odkryć sami.

Matko! Ale ta książka jest dobra! Choć fantastyczna, trochę bajkowa, to tak mądra i ponadczasowa, że naprawdę jestem pełna podziwu, jak Autorka wpadła na ten pomysł, i z takiego trochę wyświechtanego motywu domku na kurzych nóżkach i Baby Jagi, stworzyła tak niesamowitą opowieść. Wzruszającą historię o dojrzewaniu, dorastaniu, podejmowaniu decyzji, lojalności wobec bliskich, buncie, chęci przeżywania przygody i przeżycia życia po swojemu. Opowieść o przywiązaniu, bezgranicznej miłości do najbliższych osób, poświęceniu i odkrywaniu siebie. Cudo, po prostu! Jest to jedna z fajniejszych książek, jakie w życiu czytałam i myślę, że na pewno znajdzie się ona w moim zestawieniu najlepszych książek roku 2020.

Sardegna

1 komentarz:

  1. Zgadzam się, że to świetna książka! Również wydawała mi się nieco niepozorna, ale potem jak już człowieka wbiła, to raz, a porządnie!

    www.kulturalnameduza.pl

    OdpowiedzUsuń