Pages

poniedziałek, kwietnia 13, 2020

"Wada" Robert Małecki


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 536
Moja ocena : 6/6


"Wada" Roberta Małeckiego to moja ostatnia zaległość wakacyjna, i choć owego czasu przeczytałam ją w jeden dzień (teraz mam wrażenie, że było to sto lat temu, w jakimś innym życiu, kiedy siedząc na tarasie domku letniskowego, pochłaniałam tą emocjonującą lekturę), ale jakoś do tej pory nie było mi po drodze z jej opisaniem. W każdym razie, książka to świetna! Drugi tom przygód komisarza Bernarda Grosa został przeze mnie wyróżniony, jako jedna z dziesięciu najlepszych książek przeczytanych w 2019 roku. Znakomita opowieść (kolejny sukces w dorobku Autora), i tym razem toczy się w Chełmży, miejscu, które mogliśmy poznać już wcześniej w "Skazie" czyli pierwszym tomie tej serii.

Jeśli chodzi o ostatnią część trylogii, czyli "Zadrę", jeszcze jej nie przeczytałam, nie wiem więc, jaki finał przygotował dla swojego bohatera Robert Małecki, jednak mogę się domyślić, że Grossowi nie będzie łatwo. Życie bowiem go nie rozpieszcza i nie zapowiada się na to, aby jakoś nagle miało się to zmienić. Komisarz nadal pracuje w chełmżyńskiej policji, jego żona ciągle jest w śpiączce, a dorosły syn nie mogąc pogodzić się z tą rodzinną tragedią, odsuwa się od ojca,

Chełmża nie jest metropolią, stąd też już pierwsza kryminalna spawa w mieście, o której była mowa w "Skazie", wstrząsneła opinią publiczną i zatrząsła miastem w postadach. Ledwo co udało się ją zamknąć, na horyzoncie pojawia się już nowy problem, tym razem w postaci dziwnego znaleziska nad jeziorem. 

Nad brzegiem akwenu zostaje znaleziony pusty, zakrwawiony namiot. Wewnątrz, jak i wokół namiotu znajdują się ślady krwi sugerujące, że doszło tam do popełnienia prawdopodobnie jakiegoś przestępstwa na tle seksualnym. Jednak policja nie ma żadnego punktu odniesienia. Nie ma ciała, narzędzia zbrodni, zgłoszenia ofiary, ani żadnych śladów, które mogłyby nasunąć jakieś skojarzenia i połączyć tą sprawę z czymś konkretnym. 

Jakby tego było mało, Bernard Gross zajmuje się także rozwiązaniem pewnej zagadki rodzinnej, która swój początek miała ponad 30 lat temu. Wtedy to z jednego z gospodarstw we wsi pod Chełmżą w dziwnych okolicznościach znika kobieta z kilkumiesięcznym dzieckiem. Również o tej sprawie nikt nie potrafi powiedzieć niczego konkretnego. Ani jej mąż, ani sąsiedzi, którzy teoretycznie mieli idealny widok na obejście, niczego nie widzieli i nie słyszeli. Nie wiadomo kiedy kobieta wyszła z domu, w którą stronę się udała, czy została porawana, czy sama oddaliła się od gospodarstwa. Śledztwo od 30 lat tkwi w martwym punkcie, jednak nowa sprawa z zakrwawionym namiotem sprawia, że pada na nie nowe światło.

Im Gross bardziej zagłębia się w oba tematy, tym więcej znajduje pomiędzy nimi cech wspólnych. Czy to możliwe, aby te dwie, zupełnie różne sprawy miały ze sobą związek? I choć pozornie wydaje się niemożliwe, aby zaginięcie mamy z dzieckiem przed trzema dekadami łączyło się z nadbrzeżnym znaleziskiem, to jednak komisarz dochodzi do innch wniosków.

Senna atmosfera małej, spokojnej miejscowości, w której wszyscy wszystkich znają i zdaje się, że nic nie da się ukryć, pochłania Grossa. Jednak zamknięta społeczność broni zaciekle swoich tajemnic, a w takich okolicznościach trudno wydobyć od świadków jakieś informacje, zwłaszcza o wydarzeniach, o których pozornie nikt już nie pamięta.

W tym tomie (nawet więcej, niż w części pierwszej), sporo jest rozważań Grossa na temat jego życia, wypadku żony, związanych z nim wyrzutów sumienia, pogarszających się relacji z synem i zmęczenia całą tą sytuacją. A skoro przez większośc czasu bohater walczy ze swoją depresją, to i kryminał toczy się dość leniwie. Ale czy to jest słaby punkt tej ksiażki? Nie sądzę. Kto czytał poprzednią trylogię Roberta Małeckiego, z dziennikarzem Markiem Bennerem w roli głównej (#1, #2, #3), ten wie, że to taki trochę znak rozpocznawczy Autora. Jego kryminały mają rozbudowane tło, miasto odgrywa ważną rolę, a życie osobiste bohatera również zajmuje w nich sporo miejsca.


Z niecierpliwością wypatruję więc "Zadry". Jestem ciakwa, jaki finał dla Bernarda Grossa przygotował Autor.


Sardegna

4 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że trzecia część trylogii o Grossie ma tytuł Zadra. Rysa to też kryminał, ale Igora Brejdyganta.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za zwrócenie uwagi! Masz rację, nie wiem zupełie skąd mi się ta "Rysa" wzieła. Już poprawiłam :)

      Usuń
  2. I kolejny polski kryminał u Ciebie. :) I to na 6. :) Przymierzam się powoli do Maleckiego, ale czy i kiedy się doczeka mojej uwagi - nie wiem... Książek na pólce do przeczytania jakieś z górą 20, a lista tych, które chcę przeczytać w ogóle, to jakieś 900 pozycji. Hihihi. I wiem, że życie mi nie starczy, ale lista wciąż rośnie. Ech, ciężkie życie bibliofila.

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh te serie... może kiedyś wezmę się za całość.

    OdpowiedzUsuń