Pages

czwartek, stycznia 07, 2021

"Księga bezimiennej akuszerki" Meg Elison

 
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 343
Moja ocena : 6/6

"Księga bezimiennej akuszerki" to powieść, jakich zdecydowanie na co dzień unikam. Czytanie o postapokaliptycznej rzeczywistości, rządzącej się swoimi, często brutalnymi, prawami, nie jest łatwe nawet w spokojnym okresie, a co dopiero w trudnych czasach pandemii, jaka nas dosięgła. Wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach, człowieka nachodzą jakieś dziwne myśli, ale dla mnie, paradoksalnie, ta lektura okazała się w pewien sposób terapeutyczna. Historia bezimiennej akuszerki tak bardzo mnie wciągnęła, że aż wyróżniłam ją, jako najlepszą książkę przeczytaną w 2020 roku. 

Sądzę jednak, że nie mogło być inaczej. To, z czym zmagaliśmy się cały rok, i to nie tylko w kwestii pandemii, ale również innych ruchów społecznych, walki o prawa kobiet, dyskryminacji, znalazło ujście w tej książce. Oczywiście powieść jest przerysowana, mocno "hollywoodzka", niemalże filmowa, idealnie nadająca się na ekranizację, to jednak sporo wątków w niej zawartych, jest jak najbardziej aktualnych, pokazujących, do czego może doprowadzić dyskryminacja, brak wrażliwości, chaos informacyjny, dezorganizacja służby zdrowia, porządku, prawa, czy służ bezpieczeństwa publicznego. 

Rzecz dzieje się w Stanach Zjednoczonych w bliżej nieokreślonej przyszłości, kiedy to kraj, a właściwie cały świat, opanowuje pandemia nieznanego wirusa. Ludzie zapadają na tajemniczą chorobę objawiającą się bardzo wysoką gorączką, w wyniku której praktycznie od razu umierają. Choroba dotyka głównie kobiet i dzieci, z czego śmiertelność ciężarnych i noworodków wynosi 100%. Mężczyźni również zapadają na tajemniczą przypadłość, jednak ich śmiertelność jest nieco mniejsza. Świat w ciągu paru dni popada w ruinę i ogarnia go totalny chaos, gospodarka upada, służba zdrowia przestaje być wydajna, podobnie, jak wszystkie inne organy władzy i porządku. W takiej sytuacji niewiele potrzeba, aby upadły wszelkie normy moralne. Brzmi niepokojąco znajomo? I to jest właśnie w tej książce najbardziej przerażające... 
 
W ludziach odzywają się najgorsze instynkty, każdy musi bowiem liczyć tylko na siebie. I to nie tylko w kwestii pożywienia czy schronienia. W najgorszej sytuacji znajduje się garstka kobiet, która przetrwała pandemię, bo każdy ocalały mężczyzna lub grupa mężczyzn, chce mieć kobietę tylko dla siebie. Tym oto sposobem wszystkie ocalałe stają się "towarem deficytowym". Można je kupować, handlować nimi, wymieniać na produkty pierwszej potrzeby, gwałcić, torturować i zmuszać do wszystkiego, na co ma się ochotę. 
 
To właśnie w takiej rzeczywistości wybudza się z gorączki główna bohaterka. Kobieta, której imienia właściwie nie znamy, a wiemy o niej jedynie tyle, że przez całe życie pracowała, jako pielęgniarka w jednym z szpitali w San Francisco. Postapokaliptyczne otoczenie, zalegające zwłoki, brak jakichkolwiek przyjaznych ludzi wokół sprawia, że bohaterka szuka jakiegoś bezpiecznego miejsca, w którym mogłaby się na spokojnie zastanowić, co właściwie się stało, i co ma dalej robić. Aktualna sytuacja jednak bardzo szybko zmusza ją do podjęcia radykalnych kroków, i przygotowania się do ucieczki oraz walki o życie. 
 
Bohaterka bardzo szybko orientuje się, że jako kobieta nie ma zbyt wielu szans na swobodne przemieszczanie się po kraju, ani wolność, bowiem jako obiekt seksualny będzie bardzo cennym "znaleziskiem" dla ocalonych mężczyzn. Postanawia więc odpowiednio się przebrać, ściąć włosy i udawać mężczyznę, tak długo, jak tylko się da. Do tego postanawia nabrać masy, żeby w razie czego móc się obronić i nie poddać bez walki, a potem poszukać ocalenia wgłębi kraju. 
 
Jej wędrówka pełna jest niebezpieczeństw, okropnych obrazów, nie dających się wyrzucić z pamięci, walki z bezwzględnymi mężczyznami, którzy w sytuacji, kiedy widzą na horyzoncie kobietę, są w stanie zrobić wszystko, aby zdobyć ją dla siebie, ma jeszcze inny cel. Bohaterka nosi bowiem ze sobą zapas środków antykoncepcyjnych i ochronnych, którymi dzieli się z napotkanymi kobietami, próbując w ten sposób choć trochę uratować je przed ciążą, a stąd też przed rychłą śmiercią. Wprawdzie nie udaje jej się spotkać zbyt wielu ocalonych, a te które próbuje ochronić zazwyczaj znajdują się w opłakanym stanie, wykorzystywane od miesięcy, jako seksualne niewolnice tabunu mężczyzn,i często nie da się im już pomóc, jednak uparcie trzyma się swojej misji, która nadaje jej cel w życiu.
 
Doświadczenie, które z czasem zdobywa przyda jej się w przyszłości. Bowiem stan zawieszenia i wędrówki nie może trwać wiecznie, akuszerka zacznie wykonywać pracę, jaka stanie się podłożem nowej rzeczywistości. Nie da się nie zauważyć podobieństwa  
 
"Księgi bezimiennej akuszerki" do "Drogi" McCarthy'ego. Obie historie są powieściami pisanymi z perspektywy jednego bohatera w czasie wielotygodniowej wędrówki po świecie postapokaliptycznym. Obie ukazują ogrom brutalności i zezwierzęcenia człowieka, który w sytuacji zagrożenia i chaosu jest w stanie myśleć tylko o sobie, poświęcając najwyższe wartości i dobro drugiego. Obie pokazują, co dzieje się w głowie bohatera zmagającego się ze strachem, walką o przetrwanie, samotnością i tęsknotą. 
 
Obraz postapokaliptycznego świata w tej historii jest niewyobrażalnie przerażający, głównie przez to, że wydaje się być, jak najbardziej realny. To nie jest świat po najeździe obcej cywilizacji i walka z wymyślonym wrogiem, o której czyta się z przymrużeniem oka. Tutaj spustoszenie powoduje nieznany wirus, a wymykające się z pod kontroli konsekwencje pandemii doprowadzają świat do ruiny. Niestety brzmi to niepokojąco znajomo i ten fakt najbardziej działa na wyobraźnię czytelnika. 
 
"Księga bezimiennej akuszerki" została przeze mnie wyróżniona, jako najlepsza książka roku 2020. Ale myślę sobie, że wpływy na mój wybór miał mijający rok, jego depresyjny klimat, wyzwania, z którymi przyszło się nam wszystkim zmierzyć, strach przed przyszłością, i starania, żeby w tym chaosie żyć "normalnie". 
 
Historia bezimiennej akuszerki Jest to pierwsza część trylogii. Nie wiem wprawdzie, jak do fabuły pierwszej części mają się kolejne tomy, ale z chęcią się dowiem, choćby tylko po to, żeby dowiedzieć się, czy dotyczą one już innej rzeczywistości postapokaliptycznej, czy ciągle tej samej. 
 
Sardegna

4 komentarze:

  1. W ostatnim czasie również nie miałam ochoty na tego typu lektury, ale myślę, że jestem na tyle pogodzona z rzeczywistością, że mogę po tę książkę sięgnąć. Opis fabuły brzmi przerażająco i niestety zaskakująco wiarygodnie, więc liczę, że to będzie mocna historia, która zrobi na mnie wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sięgam po takie post apokaliptyczne wizje, ale Twoja ocena robi wrażenie, muszę przyznać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Atwood pisała takim mocno literackim style, niektórych nudzi. A ta książka jest pod tym względem zbliżona, czy bardziej amatorska?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie umiem się do tego odnieść, bo nie czytałam powieści Atwood...

      Usuń