Pages

niedziela, listopada 07, 2021

"Chłopcy z Placu Broni" Ferenc Molnar

 
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron:  200
Moja ocena : 5/6
 
Jedną z lektur piątej klasy szkoły podstawowej są "Chłopcy z Placu Broni" Ferenca Molnara - książka nieco wiekowa, pamiętam, jak sama czytałam ją w podstawówce dwadzieścia pięć lat temu, a teraz przyszedł czas, aby przeczytał ją mój Syn. Córka czytała o przygodach węgierskich przyjaciół dwa lata temu, ale nie pamiętam, aby jakoś zachwyciła się treścią. Ot, przeczytała, zaliczyła i zapomniała. 
 
Natomiast Młody jakoś mocno opornie podchodził do tej książki. Niby zaczął, ale twierdził, że nudno, że źle się czyta, że wydanie nie takie (faktycznie mamy to powyższe z Naszej Księgarni, które charakteryzuje się dość dużą ilością zbitego tekstu i wąskimi marginesami), zupełnie nie dał się przekonać, że to świetna opowieść o chłopakach w jego wieku, którzy przeżywają niesamowite przygody na tytułowym placu. Córka chciała nawet zaspojlerować bratu finał, ale ustaliłyśmy w końcu, że ona nie zdradza finału, a ja zamiast tego, czytam im tę lekturę na głos.
 
Ktoś może skrytykować ten pomysł, dziecko ma w końcu samo czytać swoje lektury, ja jednak jestem zdania, że jeśli książka mu nie podchodzi i miałby w ogóle jej nie przeczytać, albo zrobić to byle jak, z niechęcią i na szybko, albo przeczytać tylko streszczenie, to lepiej, żeby wspólnie się za nią zabrać. 
 
W naszym przypadku był to bardzo dobry pomysł. Młody wkręcił się w historię Nemeczka, Boki i reszty przyjaciół z Placu Broni, sądzę też, że zdecydowanie lepiej zapamiętał treść lektury, niż podczas byle jakiego czytania samemu. Córka również zaangażowała się w słuchanie, komentując potem, iż w ogóle nie pamiętała większości wydarzeń. I super, bo "Chłopcy z Placu Broni" to przejmująca książka o sile przyjaźni, i choć faktycznie jest nieco starodawna, umiejscowiona w rzeczywistości skomplikowanej do ogarnięcia dla współczesnego dzieciaka, to jednak warto poświęcić jej czas i dać się na spokojnie poznać.
 
Chłopcy z Placu Broni to grupa przyjaciół zamieszkująca przedmieścia Budapesztu. W skład grupy wchodzi kilkunastu nastolatków, jednak najważniejszymi bohaterami są: Boka, Czonakosz, Barabasz, Weiss, Kolnay, Lesik, Gereb oraz najmłodszy z nich, jasnowłosy Erno Nemeczek. Dzieciaki zbierają się na jednym z placów budowy umiejscowionym obok tartaku, gdzie spędzają czas po lekcjach, grają w palanta, jednak głównie bawią w wojsko z zachowaniem wszelkich zasad, tytułów i rang w nim panujących. Ich miejscówka wzbudza jednak zazdrość innej lokalnej grupy chłopców, tytułujących się Czerwonymi Koszulami, którzy swoją bazę mają wprawdzie na wyspie w ogrodzie botanicznym, jednak woleli by do zabawy przestronniejszy Plac Broni. 
 
Ponieważ grupa Czerwonych Koszul ma zdecydowanie agresywne zapędy, chłopcy z Placu Broni zaczynają obawiać się, że przyjdzie im walczyć z przeciwnikami o ich małą "ojczyznę". Aby być gotowymi na taką ewentualność, wybierają przywódcę i szykują się na wojnę.
 
Liderem grupy zostaje Janosz Boka, najstarszy z chłopaków, odpowiedzialny, rozsądny, dbający o interesy swoich kolegów. Będzie musiał podejmować nierzadko trudne decyzje, które zaważą o losach jego drużyny, za każdym razem będzie starał się jednak postępować słusznie i sprawiedliwie. Najtrudniejszym momentem dla przyjaciół będzie fakt, iż jeden z nich okaże się zdrajcą i przejdzie na stronę Czerwonych Koszul, ujawniając wszystkie tajemnice Placu Broni, tuż przed ostatecznym starciem. Na szczęście chłopcy mają w swoich szeregach prawdziwego bohatera, który nie zawaha się przed niczym, aby uratować honor swojej grupy i Plac Broni przed wrogiem.
 
Z jednej strony, przygody bohaterów tej lektury mogą wydawać się dziecinnymi zabawami, z drugiej jednak, zaangażowanie chłopców, ich poświęcenie, odwaga, męstwo, niezłomna przyjaźń, wiara w to, że to co robią, ma sens, wierność ideałom jest niespotykanym pokazem wartości. 
 
Jeśli chodzi o moje wrażenia z lektury, odkryłam ją na nowo i to było wspaniałe doświadczenie. Pamiętałam wprawdzie ogólny zarys fabuły i oczywiście zakończenie, jednak większość przygód zatarła się w mojej pamięci. Ponowna lektura wszystko mi przypomniała. Uśmiałam się, upłakałam, jak bóbr. Jako dorosły czytelnik znalazłam w tej historii zdecydowanie więcej, niż będąc dzieckiem. Jeśli więc Wasze dziecko ma za lekturę "Chłopców z Placu Broni" i marudzi, że to nudna książka, niezwłocznie przeczytajcie ją wspólnie. Warto! 


Sardegna

4 komentarze:

  1. Pamiętam, jak ją przerabialiśmy w szkole i mi również mama ją czytała. Wydaje mi się, że mojemu bratu też, więc to chyba taka tradycja 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami to najlepsza opcja, żeby dziecko w ogóle wiedziało, o co chodzi. Teraz czas na Quo vadis :D

      Usuń
  2. Moje dzieci niby czytały w odpowiednim czasie. Jednak oboje uznali, że inne zakończenie by chcieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, moim też zakończenie się nie podobało

      Usuń