Pages

czwartek, maja 19, 2011

"Zabójcze powietrze" Andrew Taylor

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 300
Moja ocena: 4/6

Opis na okładce tej książki jest dość rozbudowany. Mnie szczególnie zainteresował ten fragment:
"Książka w mistrzowski sposób oddaje duszną atmosferę i podwójną moralność lat pięćdziesiątych, kiedy to pod pozorami przyzwoitości kryły się towarzyskie i seksualne zahamowania. Taylor jest wspaniałym pisarzem. Pisze z przejęciem i inteligencją, a rozwiązanie zagadki przejmuje czytelnika dreszczem."
"The Times"

Po przeczytaniu, stwierdzam, że jak najbardziej zgadzam się z częścią pierwszą tej wypowiedzi. Mianowicie, pierwsze co nasuwa się czytelnikowi po przeczytaniu kilku stron to "duszność". Wynika ona prawdopodobnie z opisów sennego miasteczka Lydmouth, mieszczącego się gdzieś na granicy Anglii i Walii. Rzecz dzieje się w listopadzie, więc panuje tu wszechobecna plucha i szarość. Nawet okładka przedstawiająca samotne drzewo w mglisty, jesienny poranek, potwierdza to wrażenie. Miasteczko jest niewielkie, przytłacza mieszkańców swoją codziennością i świadomością, że nic ciekawego się już w ich życiu nie wydarzy. Ludzie nie szukają więc atrakcji, żyją swoim życiem, nie bardzo wiedząc jak je zmienić. Wolą żyć utartymi schematami, niż zaryzykować, poświęcają w ten sposób swoje osobiste szczęście.

I właśnie w tym miejscu, pewnego dnia przy rozbiórce starych zabudowań, robotnicy znajdują szkielet noworodka. A wraz z nim małą, srebrną broszkę. To wydarzenie zaburzy senną równowagę miasteczka. A co za tym idzie, zmusi niektórych mieszkańców do zastanowienia się, co jest w ich życiu ważne.

W powieści, właściwie wszystkie postaci są jednakowo ważne. Zarówno komisarz Thornhill, prowadzący śledztwo, jego żona Edith, stary major Harcutt, znawca historii Lydmouth, jego córka Antonia, dziennikarka Jill Francis, która przybyła do miasteczka aby otrząsnąć się z osobistej tragedii, przyjaciele Jill - Charlotte i Philip, miejscowy rozrabiaka Charlie Meague, jego schorowana matka, gangster Carn, wścibska sąsiadka pani Halleran, doktor Bayswater. Wszystkie te osoby muszą zmierzyć się ze swoją przeszłością. Niektórzy w związku z tym, będą musieli uporać się z własnymi demonami, a inni popełnią niewybaczalne czyny.

Co do drugiej części komentarza z okładki: "rozwiązanie zagadki przejmuje czytelnika dreszczem". Tutaj muszę się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Zakończenie jest bardzo przewidywalne i właściwie już w połowie książki wiadomo o co chodzi. Nie znaczy to, że książka jest nudna. Ale raczej nie kwalifikuje się do etykiety - kryminał. Dla mnie to raczej powieść obyczajowa. Dlatego, jeśli ktoś planuje sięgnąć po tą książkę, oczekując trzymającej w napięciu akcji i zaskakującego rozwiązania zagadki kryminalnej, może się zawieść. Jeśli ktoś szuka zabójczego klimatu małej mieściny i skomplikowanych relacji międzyludzkich, to jak najbardziej polecam.
Sardegna

5 komentarzy:

  1. Ja szukam tego drugiego, więc może mi przypaść do gustu

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię kryminały, ale także powieści obyczajowe. A taki klimat w małym miasteczku to dobry pomysł na ksiązkę, chętnie bym się z nią zapoznała :) Okładka rzeczywiście smętna, deszczowa, więc pewnie jesień byłaby dobra porą na czytania tej lektury. Wiosną mam ochotę na inne książki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z miłą chęcią sięgnę po tą książkę :)Pomimo jak sama podkreślasz dość przewidywalnej akcji, lubię duszne małe miasteczka, gdzie wychodzi nasza konserwatywna powłoka.
    Nie wiem dlaczego, ale lubię tego typu książki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak już pisałam w komentarzu do stosów- pod- mi się ta książka podobała. Może ją sobie kiedyś przypomnę:).

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba coś dla mnie :)
    Senne,zamglone miasteczko,jesienne szarości,na ten dzisiejszy upał,jak znalazł ;))

    OdpowiedzUsuń