Pages

piątek, października 19, 2012

"Mariola, moje krople." Małgorzata Gutowska - Adamczyk

Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 303
Moja ocena: 3/6

Zmęczyłam się. Takimi słowami mogę podsumować dzisiejszą lekturę. Gdyby nie mój zwyczaj doczytywania książek do końca, "Mariola..." pokonałaby mnie w przedbiegach.
Poza zmęczeniem, jestem też bardzo rozczarowana. Uwielbiam Panią Małgosię za całą serię o "Cukierni pod Amorem" i "110 ulic", jestem jej wierną fanką i zaliczam do grona ulubionych autorek. Aż mi się serce kraje, kiedy muszę dzisiaj wystawić jej książce tróję. Z ciężkim sercem, ale muszę to zrobić. W innym wypadku nie byłabym w swej opinii szczera.

Faktem jest, że powyższa powieść to coś zupełnie innego od tego, do czego przyzwyczaiła nas Pani Małgosia. Książka napisana jest w zupełnie innym stylu, na próżno można się w niej doszukiwać chociażby cienia podobieństwa do Cukierni, czy młodzieżówki "110 ulic" (nie mówię tutaj oczywiście o fabule, ale o stylu, języku i formie książki).

Tak sobie myślę, że "Mariola..." po prostu do mnie nie trafiła. Nie czuję się dobrze czytając o czasach PRLu, nie do końca rozumiem ówczesne zachowania ludzi i żarty sytuacyjne. Nie przemawia do mnie humor tamtych czasów, podteksty i zawoalowane aluzje do ówczesnego systemu. Nie pamiętam realiów PRLu, urodziłam się w prawdzie w czasie stanu wojennego, ale moje dorastanie przypadło na schyłek komuny, więc niewiele mogę o niej powiedzieć.

Powyższa powieść bazuje na realiach polskich lat 80 tych. Akcja rozgrywa się w teatrze, wśród jego pracowników, którzy przygotowują przedstawienie dla rosyjskiej delegacji. Życie codzienne bohaterów obfituje w różne zabawne sytuacje i zmaganie z trudnymi, ówczesnymi realiami. Jak zdobyć mięso do pracowniczej stołówki? Hodować świnię w piwnicy. Nie ma koniaku, którym można by poczęstować Pierwszego Sekretarza?  Nic prostszego. Wystarczy bimber zaprawić kukułkami. Potrzebny talon na Malucha? Mały flircik z Towarzyszem Sekretarzem powinien załatwić sprawę. Grunt to dobrze kombinować, mieć kreatywne pomysły i trochę szczęścia.

Czas akcji ma miejsce na miesiąc przed ogłoszeniem stanu wojennego, a więc w kraju pojawiają się nastroje sprzeciwu wobec ustroju, akcje propagandowe i produkcja nielegalnych ulotek. Cała ta sytuacja polityczna nie omija też owego teatru.

I na tym opiera się właściwa cała fabuła "Marioli...". Forma książki przedstawiona jako dziennik, opiera się głównie na dialogach, z których dowiadujemy się o aktualnych wydarzeniach i dylematach pracowników teatru. Strasznie tego dużo. Straciłam wątek tak w połowie książki. Zainteresowanie wróciło przy finale, ale to dla mnie trochę za mało.
Nie wiem, czy mam książkę polecać. Myślę, że osobom, które znają realia PRLu, albo lubią polskie komedie i ówczesny humor, powieść może przypaść do gustu. Myślę też, że na fanach Pani Małgosi moja opinia nie zrobi wrażenia, a oni i tak sami sprawdzą, czy "Mariola..." jest warta uwagi. Więc niech tak zostanie.
Sardegna

19 komentarzy:

  1. Ja lubię czytać o okresie PRLu :-) Do "Cukierni..." długo się nie mogłam przekonać, ale kiedy po nią sięgnęłam, od razu bardzo polubiłam. Co prawda ostatni tom, opowiadający właśnie w dużej mierze o PRLu podobał mi się najmniej, co może nieco gorzej wróżyć "Marioli...", ale jednak lata tam przedstawione były inne, więc przedwczesnych wniosków wysuwać nie będę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne! ja też nie poddaję się od razu negatywnym opiniom, kiedy dotyczą one mojego ulubionego autora. najlepiej samemu się przekonać :)

      Usuń
  2. Sardegno, ale dlaczego stan wojenny z dużej litery?

    OdpowiedzUsuń
  3. A miałam taką ochotę na tą książkę :( Już od pewnego czasu chciałam ją przeczytać. Teraz będę musiała się zastanowić bo wiem że autorka i mnie zaskoczyła negatywnie i nie chcę powtórki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kojarzę to Twoje "rozczarowanie". Wprawdzie nie czytałam, ale pewnie to przy okazji zrobię, żeby samej się przekonać

      Usuń
  4. Czytam właśnie inną książkę tej autorki, "Podróż do miasta świateł" i póki co bardzo mi się podoba. Ta jednak, którą opisujesz jakośmnie nie przekonuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Podróż do miasta świateł" to nowość, oj chętnie bym przeczytała...

      Usuń
    2. Właśnie skończyłam i żałuję, że nie wydali jeszcze drugiego tomu. Naprawdę mnie ta historia wciągneła :)

      Usuń
  5. Miałam podobne odczucia, jeśli nie rzec, że właściwie takie same co do tej książki. Utwór mnie męczył, czasy PRL-u do mnie nie przemówiły, akcja rozgrywająca się na deskach teatru irytowała mnie. Tak stwierdzam, iż tematyka dotycząca tego okresu w dziejach Polski, nie powinna być obecna w książkach, jakie czytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, widocznie PRL nie jest tym, co leży w naszych czytelniczych gustach

      Usuń
  6. Książkę czytałam jakiś czas temu, ale wspominam ją jako ciekawą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Sardegno, ja też kiedyś czytałam książki do samiuśkiego końca. Ale potem stwierdziłam "co ja się będę męczyć? Jest tyle fajnych książek, to po co tracić czas na nudne?"

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja akurat dobrze ją wspominam - być może przemawia do nas inny rodzaj humoru :) Pamiętam, że dobrze się przy niej bawiłam i od tamtej pory cały czas liczę na dobry film na jej podstawie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię czytać o tym okresie ale mnie też zmęczyła ta książka. Podchodziłam do niej dwa razy i odpuściłam, nie przeczytałam do końca. Chociaż zawsze kończę książki. Może audiobooka dosłucham do końca :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezeli wpadnie mi kiedys w rece, to chetnie sie jej przyjrze. Moze sie nie zmecze tak jak ty, bowiem klimat i humor PRL uwielbiam, ale czym skorupka...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja poprzestałam na Cukierni i teraz chcę przeczytać Podróż do miasta świateł, ale po inne książki autorki nie sięgam, obawiam się właśnie, że będę się przy nich męczyć:)
    Ps. W ostatnim zdaniu napisałaś fanów, a powinno być fanach:) Chyba faktycznie się zmęczyłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  12. I to mnie dziwi, że osoby (bo nie jesteś jedyna), które choć trochę zetknęły się z komunizmem (urodziły się w jego schyłku) nie doceniają tej książki. A ja urodzona w latach 90-tych, gdzie komunizm przechodził do historii, świetnie wyczuwałam aluzje do różnych sytuacji charakterystycznych dla tego okresu. Dużo mi opowiadano na temat PRL-u, szczególnie rodzice mogą wracać do wspomnień i prezentować różne dziwne (dzisiaj) sytuacje, które w latach 80-tych były normą.
    Ja się bawiłam przy tej książce przednio.

    OdpowiedzUsuń