Pages

wtorek, października 30, 2012

"Oskarżyłam księdza" Aldona Rogulska, Adam Klonowski


Wydawnictwo: Nowy Świat
Liczba stron: 207
Moja ocena : ?/6

Nie lubię mieć zaległości. A trafiła mi się ostatnio jedna, związana z wrześniową Trójką e-pik. Chodzi o reportaż "Oskarżyłam księdza", który przeczytałam już dość dawno, ale nie miałam jakoś okazji i siły na opisanie moich wrażeń.
Dlatego dzisiaj nadrabiam ten mój zaległy wpis, ale z góry uprzedzam, będzie oszczędnie.

Lektura sprawiła mi nie lada trudność. Oczywiście mam na myśli poruszaną tematykę, bowiem historia Ewy Orłowskiej, która jest główną bohaterką przedstawionego dramatu, nie jest lekką i przyjemną opowieścią.  Nie można czytać zwierzeń tej kobiety, nie angażując się emocjonalnie choć trochę. Nie można obok tej lektury przejść obojętnie i wzruszając ramionami, odłożyć książkę na półkę. I nie chodzi tutaj tylko o wątek molestowania. Chodzi o całokształt.

Nie potrafię sobie wyobrazić, jak ciężkie życie miała bohaterka tego reportażu. Począwszy od trudnego dzieciństwa (gdzie słowo "trudne" nabiera tutaj wyjątkowego znaczenia), poprzez toksyczne małżeństwo, niezliczoną ilość obowiązków, przy niezliczonej ilości dzieci, zmaganie się z trudami codzienności, chorobami, walką o godziwy byt dla rodziny, kończąc na całym dramacie związanym z molestowaniem seksualnym. To wręcz niemożliwe, żeby na jedną osobę spadło tyle trudności i niegodziwości. Nie potrafię sobie nawet tego wyobrazić. Walka z przeciwnościami losu, to utarty frazes, w odniesieniu do historii Ewy Orłowskiej.
Czytać o tym ciężko, a co dopiero przeżyć.

Książka ma formę luźnych zapisków i wspomnień Ewy, zaczynając od tych najwcześniejszych, z lat dziecinnych, aż do roku 2004. Krótkie rozdziały opisują dramat małej dziewczynki molestowanej przez proboszcza, która nie ma oparcia w rodzinie i najbliższych. Kolejno, losy nastolatki, która także doświadczyła przemocy fizycznej i psychicznej. W końcu kobiety, której przemoc, gwałt i walka o godność, stały się chlebem powszednim.
Trudna lektura, nie da o sobie zapomnieć.

***

To nie koniec. Wahałam się, czy podzielić się tą informacją, bo kto śledzi ten wie. Doszłam jednak do wniosku, że wspomnę. Niech to będzie sposób na moje pożegnanie:
Sardegna

2 komentarze:

  1. Książkę czytałam jakiś czas temu, prawdziwa do bólu, dramatyczna historia młodej kobiety, która miała w życiu zawsze pod górkę.

    O Joannie słyszałam, a raczej przeczytałam na portalu Na temat. Smutne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kajam się, bo Trójkę zawaliłam. "Salsa na wolności" przeczytana, jednak nie zrecenzowana, przez "Winnicę w Toskanii" nie przebrnęłam (nudy straszne). Dlatego też ładnie proszę o pominięcie mojego wątpliwego udziału w wyzwaniu, a ja przygotuję się do kolejnego. Obiecuję;)

    OdpowiedzUsuń