Pages

środa, grudnia 05, 2012

"Zanim nadejdzie ciemność" Susan Wiggs


Wydawnictwo: Harlequin/Mira
Liczba stron: 412
Moja ocena : 5/6

Zastanawiam się czasem, co sprawia, że książki, po które dziesięć lat temu w ogóle bym nie sięgnęła, albo przeczytała z wielkim ociąganiem, teraz sprawiają mi taką przyjemność. Domyślam się, że winne jest to, że jestem o te parę lat starsza i na co innego zwracam teraz uwagę.
Kiedyś w ogóle nie "ruszały" mnie powieści o dzieciach i problemach z nimi związanymi, zawikłanych relacjach rodzinnych, porzuconych marzeniach. Teraz trochę inaczej na to patrzę, trochę przez pryzmat samej siebie. Kiedyś bilans czytelniczy kierował się w stronę kryminałów i horrorów. Dzisiaj to powieści o życiu są mi najbliższe.
Czytam sobie taką kolejną powieść obyczajową i angażuję się. Może to śmiesznie zabrzmi, ale wczuwam się w całą akcję i życiowe wybory bohaterów, jakby dotyczyły mnie osobiście.

"Zanim nadejdzie ciemność" to wielowątkowa historia, taka właśnie z gatunku życiowych, codziennych wyborów. Dwie siostry Luz i Jessie spotykają się po kilkunastu latach rozłąki. Każda z nich zmaga się ze swoimi problemami. Luz jest zapracowaną matką czwórki dzieci, która zatraciła się trochę w codziennych obowiązkach, oddaliła od męża, porzuciła marzenia o zawodowym fotografowaniu. Jessie, pozornie szczęśliwa, samodzielna, spełniona w swej pracy walczy z nieuleczalną chorobą, która doprowadzi ją wkrótce do ślepoty.
Jessie próbuje odbudować zerwaną, siostrzaną więź, pojawia się w domu Luz i przestawia jej życie do góry nogami. Jednak pod przykrywką wesołej i pewnej siebie osoby, ukrywa się przestraszona i zagubiona kobieta, która nie potrafi pogodzić się ze swoim schorzeniem, ani z czynem, który popełniła w młodości.

Spotkanie po latach będzie okazją do wyjawienia tajemnic z przeszłości i uzyskania od bliskich przebaczenia. O tym, jak nieuleczalna choroba może stać się paradoksalnie początkiem nowego życia oraz, czy warto zazdrościć innym pozornego szczęścia, opowie Wam ta powieść.

Susan Wiggs nie zawodzi. Kolejna "obyczajówka", która pod przykrywką nieskomplikowanej fabuły i codziennych problemów chwyta czytelnika za serce. Szczerze polecam. To szczera, prawdziwa literatura kobieca.

Sardegna

7 komentarzy:

  1. Też czytałam, bardzo fajna pozycja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To, że nasz gust czytelniczy się zmienia, szalenie mi się podoba. Ja kiedyś bardzo lubiłam czytać o wszelkich miłostkach nastolatków. Teraz mam męża i wolę czytać o perypetiach małżeńskich, czyli czymś zdecydowanie mi bliższym. ale miłość do thrillerów pozostała. :P

    Książkę bardzo bym chciała przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje gusta czytelnicze też zmieniają się z wiekiem:)To chyba dobrze, bo zasmakujemy więcej:) A Susan Wiggs już od dawna mnie kusi:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba gust każdego zmienia się z czasem :) Mnie np. teraz z trudem idzie przebrnąć przez książki o młodszych nastolatkach (do 15 lat), a kiedyś pochłaniałam takie książki z rozkoszą.

    Twoja recenzja jest obiecująca, lubię szczerze obyczajówki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obecnie rzadko sięgam po takiej książki, chociaż czasami mam ochotę na taką życiową powieść. O tej konkretnej książce czytałam wiele dobrego, więc mam ją w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kupiłam już sobie tę powieść i mam w planach niedługo ją przeczytać :) Wiążę z nią wielkie nadzieje!

    OdpowiedzUsuń