Pages

środa, marca 20, 2013

"Linkin Park. Wszystko jest hybrydą" Brad Whitaker


Wydawnictwo: In Rock
Liczba stron: 60
Moja ocena : 6/6

Nie wspominam w Książkach Sardegny o moich ulubionych gatunkach muzycznych, ale dzisiaj zrobię wyjątek, bo w ramach pożyczki trafiła do mnie skrócona wersja biografii jednego z moich ulubionych zespołów.

Linkin Park towarzyszy mi prawie od samego początku istnienia, czyli od 2000 roku. Wiadomo, ponad dziesięć lat temu miałam do ich muzyki zupełnie inne podejście. Został mi jednak do dnia dzisiejszego wielki sentyment do tej kapeli, a ich pierwsza płyta "Hybrid Theory" nadal jest na liście moich ulubionych. Obecnie nie zasłuchuję się już godzinami w ich piosenkach, ale lubię sobie czasem poszaleć w samochodzie i posłuchać co niektórych kawałków nieco głośniej, co może nie przystoi takiej statecznej mamusi jak ja (chociaż dzieci akurat na LP nie narzekają).

Książka, chociaż raczej broszura (ma tylko 60 stron a z czego większość, to zdjęcia archiwalne), jest przeznaczona typowo dla fanów zespołu. Historia Linkin Park przedstawiona została w w wielkim skrócie. Treść skupiona na poszczególnych członkach kapeli też została okrojona tylko do najważniejszych momentów: tych sprzed LP, punktu zwrotnego w historii popularności zespołu i trzech pierwszych lat ich działalności.

Mnie to akurat wystarcza. Nie śledzę na bieżącą poczynań LP, nie czuję już potrzeby bycia "na topie" w tym temacie. Lubię zespół, taki jaki był na początku swego istnienia. Uwielbiam ich kawałki z pierwszej płyty. Dla mnie LP to zawsze będzie taka grupa, którą można zobaczyć w poniższym nagraniu na żywo: "A place for my head" - mój osobisty numer jeden:


  

Sardegna

16 komentarzy:

  1. Kiedyś mogłam bez końca gadać o LP - mój ukochany zespół końca podstawówki i początku gimnazjalnych czasów:) Od dawna siedzę już w ciężkich, naprawdę ciężkich brzmieniach, w dodatku nie podoba mi się ich najnowsza twórczość, kiedy słyszę ich w radiu to się łapię za głowę - ale sentyment do starych płyt pozostał i moc starych kawałków, wyrytych w głowie na pamięć. Live in Texas to jeden z najlepszych koncertów, w dodatku przystojny Chester;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się :) nowe płyty to już nie jest "mój" LP. Gdyby nie charakterystyczny wokal Chestera, nie można by nawet skojarzyć zespołu. Uwielbiam "A place .." w oryginale, ale wersja koncertowa powala mnie za każdym razem :)

      Usuń
  2. Uwielbiam Chestera :D Niedoż że przystojny, to jeszcze ma uroczy głos :) Ja także nie jestem wielką fanką, ale od czasu do czasu ich słucham. Mam dwie pierwsze płyty, które są w innym klimacie niż te nowe. Z chęcią przeczytałabym tę książkę i pooglądała zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że jest nas - fanek Chestera, więcej :) Co do nowych płyt, jakoś nie czuję potrzeby ich posiadania. Nawet nie kojarzę konkretnych utworów. To już nie moja bajka :)

      Usuń
  3. 6/6, serio-serio? ^^ Ta książka to kpina i odcinanie kuponów, paskudnie wydana, paskudnie zredagowana (o ile w ogóle), źle napisana, źle sklejona... porażka na każdym polu. A historia nie tyle uboga, co... dość rzeczowa, uboga w anegdotki. Pardon, nie da się napisać biografii zespołu z (wtedy) siedmioletnim stażem. I to siedem lat liczone z przymrożeniem oka ;)
    Ale kawałek zacny, moja ulubiona część z "Texasu", strasznie fajnie mi się oglądało, aż nabrałam ochoty na obejrzenie całego koncertu ^^
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj owco :) Dałam 6/6 bo mam straszny sentyment do wszystkiego, co mi przypomina LP z dawnych czasów :) W książce przeszkadzała mi jedynie skrótowość, do reszty się nie przyczepiam, ale tak jak powiedziałam, traktuję ją jako miły powrót do przeszłości i okazję do przypomnienia sobie, jak to kiedyś bywało ;) pozdrawiam również :)

      Usuń
  4. Ja również dobry szmat czasu spędziłam słuchając Linkin Park i do tej pory mam do nich sentyment...I tylko to bo ich nowsze płyty to już nie jest to samo, wydaje mi się, że całkiem zmienili styl, który nie przypadł mi do gustu...Ale stare dobre kawałki z "Hybrid Theory" i "Meteory" lubię posłuchać do dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zespół kocham, wielbię i ubóstwiam, choć zaczynam dochodzic do wniosku, że się troszkę skiepścili tą ostatnia płytą, ale jestem pełna nadziei, że na kolejnej to się zmieni;) E tam, oczywiście że wypada szaleć, nawet Tobie - przy wokalu Chestera nie da się inaczej. Byłam w zeszłym roku na ich koncercie - genialnie było - power na maksa, Chazzy, Mike i cała reszta!
    Książki nie tknę z prostej przyczyny i nie chodzi nawet o to, że slyszałam mało pochlebne opinie na jej temat. W opisie wspomniano, że LP miesza wiele gatunków w tym POP. Takiej obrazy majestatu nie zniosę i nie mam najmniejszej ochoty sprawdzać jak kiepsko jest z tym tytułem.
    A LP kocham dalej, miłoscią nie zachwianą i wieczną ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na koncert też bym się chętnie wybrała, chociaż pewnie wiekowo trochę bym odstawała od tłumu :) Musiałabym się odpowiednio wtopić w otocznie :)

      Usuń
  6. Wstyd się przyznać, ale nie kojarzę zespołu. Jak to możliwe? Zawsze miło wrócić do wspomnień z lat młodości więc nie dziwi fakt, że to robisz:)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu to żaden wstyd :) zespół nie jest widoczny w mediach, więc możesz nie kojarzyć :)

      Usuń
  7. Pierwsze dwie płyty LP ciągle na topie :) O Hybrid ... pisałem nawet TU. Do A Thousand ... nie mogłem się przekonać, ale za to TEN kawałek kusi żeby przyjrzeć się bliżej najnowszemu dziełu chłopaków :D
    PS. Książki nie ciekawym, bo info o kapeli zbieram w sieci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się Twoje stwierdzenie : wewnętrznie wywrzeszczeć. Stosuję, ale czasami polegam i się uzewnętrzniam :) a Castle of glass też mi się podoba. Tak jakoś wzrusza...

      Usuń
    2. Mam wrażenie, że troszkę ostrzej grający chłopcy mają ostatnio słabość do wzruszających kawałków. Kolejny przykład.

      Usuń
  8. Książkę może i bym chciała mieć, ot jako ciekawostkę, ale nie jestem jej specjalnie ciekawa.
    LP mnie także towarzyszy od momentu powstania. Jakieś 3 lata temu miałam na nich tak ostrą fazę, że słuchałam przez 3 miesiące tylko ich ;) Ale niestety A Thousand Suns i Living Things nie przypadły mi do gustu, ba już Minutes to Midnight nie miało "tego czegoś"... Chociaż pierwsza połowa LT jest całkiem niezła.
    Live in Texas to coś pięknego, Czesio faktycznie wygląda tam całkiem nieźle :D
    Najbardziej podoba mi się w tym zespole to, że mają taki kontakt z fanami, uwielbiam ich kanał na yt i ich filmiki :)

    Co do Nickelback to oni już wcześniej mieli takie "wyskoki" z tego co kojarzę :P Ale zachowali swój stary styl, szkoda, że LP nie.

    OdpowiedzUsuń