Pages

wtorek, grudnia 17, 2013

"Siódmy sekret szczęścia" Sharon Owens

Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 416
Moja ocena : 5/6

Czy też tak macie, że w przedświątecznym okresie musicie przeczytać coś związanego z tematem świąt Bożego Narodzenia? Może to śmieszne, ale lubię wprowadzić się w świąteczny nastrój taką właśnie książką, ewentualnie filmem, ale to już w mniejszym stopniu.  

"Siódmy sekret szczęścia" to taka książka, którą mogę Wam z czystym sumieniem polecić na święta. Ciepła, dająca nadzieję historia, w prawdzie nie pozbawiona goryczy, ale przecież życie składa się nie tylko z radosnych chwil.
"Świąteczne" powieści takie właśnie powinny być. To nic, że mają podobną fabułę i wszystkie kończą się happy endem. Nieważne, że podobnych czytaliśmy już kilka, jeśli nie kilkanaście. Grunt, że czytanie sprawia nam prawdziwą przyjemność i kolejny raz daje wiarę w to, że święta są magicznym czasem, w którym wszystko może się zdarzyć, a wtedy te nawet najskrytsze, niemożliwe do spełnienia pragnienia, maja szansę się ziścić.
Kiedy czytam książki, których akcja dzieje się w okolicach Bożego Narodzenia, podświadomie czuję zapach pieczonych pierniczków, widzę blask świeczek i kolorowe prezenty pod choinką. Wracam wspomnieniami do czasów dzieciństwa, albo wręcz przeciwnie, wymyślam, jak sprawić, by moje dzieci zapamiętały zbliżające się święta, jako wyjątkowy i magiczny czas w roku. Czy może być milsze wprowadzenie się w świąteczny nastrój?
Powiecie, że to wszystko oklepane i nudne? No trudno... już taka jestem. Lubię swój tradycjonalizm i nie planuję zmieniać swojego nastawienia do świąt w najbliższym czasie

"Siódmy sekret szczęścia" to książka, która trochę odbiega od miłego i sympatycznego schematu świąt. Dla Ruby bowiem, czas świąt przyniesie największą tragedię w życiu. W Wigilię, w wypadku samochodowym ginie jej ukochany mąż, najbliższa jej osoba i najlepszy przyjaciel. Ruby, co zrozumiałe, długo nie może otrząsnąć się z szoku i nie potrafi znaleźć sobie miejsca w wielkim domu. Po przeżyciu okresu żałoby, postanawia zmienić coś w swoim życiu. Sprzedaje dom, a pieniądze inwestuje w mały sklepik, na którego piętrze urządza sobie mieszkanie. Od tego momentu Ruby zaczyna nowy etap, w którym istotną rolę odgrywa nowa praca i pomocna przyjaciółka, Jasmine. 

Historia jakich wiele, powiecie. Cóż w niej takiego wyjątkowego? Dla mnie - ta prostota jest największym atutem opowieści. Fakt, historia jest trochę przewidywalna. W dalszej części rozwinie się wątek miłosny, który zaowocuje rokującym na przyszłość związkiem i happy endem. Ale czy to ważne? Z przyjemnością i nadzieją czytałam o budowaniu relacji Ruby z drugim człowiekiem i tworzeniu życia na nowo. Po cichu kibicowałam też jej wyborom i śledziłam rozważania na temat możliwości osiągania szczęścia. 

Nie bójcie się. Te rozważania nie miały charakteru moralizatorskiego. Wynikały one spontanicznie ze spotkań z przypadkowymi ludźmi, w trakcie odbudowywania relacji z rodzicami czy wzmacniania relacji z osobami, na których Ruby zależało. Niby nic odkrywczego, jednak po chwili zastanowienia można co nieco przeanalizować i dopasować do własnej sytuacji życiowej. 

Na koniec wymienię owe siedem sekretów szczęścia, a Wy już sami zdecydujcie, czy macie ochotę przeczytać o nich coś więcej: emocjonalna niezależność, dbanie o własne zdrowie, wyzbycie się negatywnych emocji, pielęgnowanie przyjaźni, czynienie dobra, dostrzeganie piękna w drobiazgach, zostawienie przeszłości za sobą. Brzmi znajomo? Wszystko jest takie oczywiste ... Może z okazji zbliżających się świąt warto rozważyć, czy powyższe sekrety mają dla nas jakieś znaczenie, a jeżeli nie, to może powinny mieć.

Książkę przeczytałam w ramach listopadowej Trójki e-pik

Sardegna

7 komentarzy:

  1. Też lubię czytać "świąteczne" książki w grudniu, więc absolutnie nie dziwię się, że nie nudzi Ci pewien ich schemat. Takie już mają być i koniec :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie, dobrze powiedziane! W okresie świątecznym trzeba sobie dogadzać :)

      Usuń
  2. mnie się bardzo ta książka podobała :) szczególnie momenty opowiadające o kopertówkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle ile kopertówek, tyle historii. Mnie osobiście zainteresował jeszcze pomysł wykonania tych torebek. Jako że talentu do rękodzieła nie mam, a bardzo bym chciała, lubię takie cudeńka podglądać na zdjęciach. Fajny wątek w całej tej historii :)

      Usuń
  3. Też lubię takie książki, zwłaszcza z happy endem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świąteczna książka obowiązkowo w grudniu musi być! A Sharon Owens bardzo lubię i polecam "Herbaciarnię pod Morwami" i "Tawernę przy Klonowej" - przesympatyczne książki! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Stała ta książka u mnie na półce i stała, po Twoim poście ją zdjęłam i może wreszcie się doczeka przeczytania :) ;)

    OdpowiedzUsuń