Pages

sobota, stycznia 04, 2014

"Za kogo ty sie uważasz?" Alice Munro

Wydawnictwo: Biblioteka Akustyczna
audiobook: czas trwania 8 h 27 minut
Moja ocena : 5/6
lektor: Anna Gajewska

Powtarzam to wielokrotnie: nie lubię takich sytuacji, kiedy wszyscy wokół mnie dyskutują o danym autorze, jego powieściach, a ja nie mogę się wypowiedzieć, bo nie czytałam żadnej jego książki. Z Alice Munro sprawa właśnie tak wyglądała, a fakt, że pisarka została laureatką Nagrody Nobla tylko spotęgowało moją chęć poznania jej twórczości. Z pomocą przyszła mi Biblioteka Akustyczna

Lubię audiobooki. Dają mi szansę poznania książki w momentach, kiedy nie bardzo da się czytać wersję papierową, albo po prostu takiej wersji się nie posiada. Audiobook Munro towarzyszył mi przez kilkanaście dni i dzięki niemu mogę się już wypowiedzieć, czy styl pisarki i jej twórczość mi odpowiada, czy też nie bardzo przypadła mi do gustu.

Co do książki, mam mieszane uczucia. Może zaczęłam swoją przygodę z Munro od niewłaściwego tytułu? Ocena końcowa jest  jednak dosyć wysoka, o co więc tak naprawdę chodzi? 

"Za kogo ty się uważasz" to zbiór dziesięciu opowiadań o dojrzewaniu Rose, dziewczyny, pochodzącej z prowincji na obrzeżach Ontario. Historie przedstawiają właściwie jej całe życie, począwszy od najmłodszych lat, poprzez czas chodzenia do szkoły, pierwszych przyjaźni, miłości, małżeństwa, wychowania córki, wieku średniego.
Spotkałam się z opiniami, że powiadania te można czytać osobno, każde z nich jest bowiem zamkniętą historią, niewymagającą odniesienia do przeszłości. Według mnie to się nie uda. Wspólny mianownik, czyli dojrzewanie Rose, fizyczne i psychiczne, spajają całą opowieść, dając czytelnikowi pełny obraz charakteru bohaterki i tłumacząc niejako konsekwencje niektórych wydarzeń.

Rose od najmłodszych lat próbuje wyrwać się z domu, gdzie niepodzielnie króluje jej macocha. Mimo że łączą ich dość poprawne relacje, Rose nie do końca angażuje się w sprawy codzienne i życie rodzinne, bowiem pragnie dla siebie czegoś więcej. Od dzieciństwa czuje się zakompleksioną, małomiasteczkową dziewczyną, a uczucie to nasila się w wieku dojrzewania. Kiedy więc tylko nadarza się okazja, Rose opuszcza dom rodzinny na czas studiów, i wyrusza na poszukiwanie lepszego dla siebie, świata.
Szybko wychodzi za mąż, szybko rodzi córkę, jednak w małżeństwie nie znajduje upragnionego poczucia sukcesu. Rose pragnie bowiem czegoś więcej, niż tylko zajmowanie się domem i dzieckiem. Mąż również nie spełnia jej oczekiwań, więc szybko znajduje spełnienie w ramionach kochanka. 

Ostatecznie udaje się Rose osiągnąć wymarzony sukces i popularność w mediach, z czego skwapliwie korzysta romansując z interesującymi ją mężczyznami. Z żadnym jednak nie udaje jej się nawiązać trwałej relacji. Cały sukces i poczucie spełnienia tłamsi w Rose stwierdzenie: "Za kogo ty się uważasz?" Zdanie wypowiedziane kiedyś przez jej macochę, a później przez inne osoby, przewijające się przez jej życie, wiecznie przypomina Rose, że jest przecież prowincjonalną gąską, pochodzącą z niezamożnej rodziny, której daleko do gwiazdy estrady, za którą chciałaby uchodzić.

Kolejne związki kończące się niepowodzeniem, trudności w nawiązaniu relacji z córką, niepohamowana rozpacz po śmierci dawno niewidzianego przyjaciela z dzieciństwa, pokazują, że Rose nie potrafi oderwać się od swojej przeszłości, żeby budować tak upragnioną przyszłość. Smutne to bardzo.

Tak jak napisałam na początku, mam co do książki mieszane uczucia. Nie mogłam wykrzesać do Rose odrobiny sympatii. Wydała mi się taka zamknięta w szklanej kuli swoich marzeń i oczekiwań, niezdolna do przeciwstawienia się sytuacjom. Nie lubię mieć świadomości, że los człowieka jest zdeterminowany. Wolę myśleć, ze do końca mamy wpływ na swoje życie i wybory. Rose to taka marionetka, która żyje tylko myślami o zmianach i sukcesie, zamiast naprawdę je przeżywać.

Co do samego audiobooka, początek strasznie mi się dłużył. Nie mogłam jakoś wczuć się w przytłaczającą atmosferę kanadyjskiej prowincji. Dalsze losy Rose, już poza miasteczkiem Ontario, były dla mnie lepiej przyswajalne. Lektor, pani Anna Grajewska spisała się świetnie. Doskonale oddała charakter zagubionej i zakompleksionej Rose, wiecznie poszukującej swojej drogi życiowej.

Moja końcowa ocena książki jest dość wysoka, bo mimo wszelkich negatywnych aspektów, jakie dojrzałam w głównej bohaterce, historia mi się podobała. Sztuką jest stworzyć taką kreację bohatera, która będzie w czytelnikach wywoływać tak skrajne emocje.
Sardegna

10 komentarzy:

  1. No nie lubię audiobooków, niezależnie kto czyta, nie mogę się wystarczająco skupić na treści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem ja z tobą nie podyskutuję o twórczości Munro, bo jej zbiór opowiadań wciąż czeka na swoją kolej :/ Pomysł na fabułę wydaje mi się interesujący, choć coś czuję, że postać bohaterki strasznie by mnie irytowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dokładnie to, co Ty miałaś do tej pory. Wszyscy wypowiadają się na temat pisarstwa pani Munro, a ja nie miałam jeszcze okazji wyrobić sobie o nim zdania. Niedługo jednak mam zamiar to nadrobić, bo jedna z książek Noblistki czeka już na mojej półce.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam ochotę na więcej Munro, ale raczej nie sięgnę po audiobooka :) Przeczytałam póki co 2 książki i w przypadku Munro to chyba za mało nadal..

    OdpowiedzUsuń
  5. Może wstyd się przyznać, ale ja również jeszcze nie miałam okazji poznać tej autorki, i chyba będę musiała to jak najszybciej nadrobić, chociaż nie lubię poddawania się presji mediów i społeczeństwa. Postaram się jednak w najbliższym czasie przeczytać. Skoro jest tak znana, to chyba musi być dobra :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam trzy tomy opowiadań Munro i wszystkie można było czytać oddzielnie. Mam nadzieję, że uda mi się sięgnąć po "Za kogo się uważasz", bo uwielbiam tę pisarkę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. To ciekawe, ale prawie w każdej recenzji twórczości Munro spotykam się z podobnymi odczuciami. Niby jest fajnie, ale szału nie ma, czegoś brakuje itd. Jestem ciekawa czy to rzeczywiście świadczy o tym, że nobla dostała przeciętna pisarka? Na razie nie mogę podzielić się własnymi odczuciami, ale na gwiazdkę dostałam jeden ze zbiorów opowiadań Muro, więc mam nadzieję, że niedługo nadrobię zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wciąż wszędzie pełno Munro, a ja jeszcze nie zabrałam się za żadną z jej książek, więc nie podyskutuję dzisiaj ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Munro pisze dość specyficznie. Po "Drogim życiu" też nie mam jednoznacznych uczuć. Generalnie to nie jest typ pisania, który sprawił, że autorka staje się moją muzą i mam ochotę na jej kolejne opowiadania. Z drugiej strony nie mogę też rzec, że jej książka była mi obojętna, bo wzbudzała niemało uczuć i część wątków długo zostanie w mej pamięci, ale o większości już zdążyłam zapomnieć. A czytając "Drogie życie" z przerywnikiem w postaci Schmitta... No cóż, zbiór opowiadań Schmitta, ośmielę się powiedzieć, bardziej zasługiwałby na Nobla. Teoretycznie nie powinnam porównywać "Drogiego życia" z "Małżeństwem we troje", ale oba zbiory czytałam wg podobnego klucza, znaleźć wspólny mianownik opowiadań i spróbować określać zakres problemów, w jakimi oboje pisarzy się porusza. Schmitt jaśniej do mnie przemówił, a Munro trochę mnie przygnębiła i zmęczyła.

    OdpowiedzUsuń
  10. A mi fabuła wydaje się interesująca, ale raczej wybiorę formę tradycyjną książki. Też nie znam jeszcze Munro, a nie wypada, zwłaszcza przez wzgląd na Nobla. ;)

    OdpowiedzUsuń