Pages

niedziela, kwietnia 20, 2014

"Smak kamienicy" Maria Kordykiewicz

Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 116
Moja ocena : 5/6

Lubię powieści w klimacie wielowątkowej sagi rodzinnej, przepełnionej wspomnieniami, radościami, smutkami, zapachami i smakami. Książki, które przenoszą czytelnika do rzeczywistości, w jakiej przyszło żyć naszym pradziadkom, w szczęśliwe czasy przedwojenne i późniejsze, niełatwe, wojenne. Kiedyś stwierdziłam, że gdyby dano mi jedną szansę na chwilowe przeniesienie się w czasie, wybrałabym właśnie okres, kiedy moi dziadkowie byli piękni i młodzi. Chciałabym podejrzeć ich codzienne życie, rodząca się miłość, a może udało by się podejrzeć własnych, malutkich rodziców. To by było coś!

"Smak kamienicy" przenosi właśnie w takie czasy. Autorka wraca wspomnieniami do swojego rodzinnego domu w Chojnicach, opisując najpierw młodość rodziców, Bronki i Pawła, ich małżeństwo, rozstanie w czasie wojny, a później dalsze, niełatwe powojenne życie. Wielopokoleniowa rodzina przeżywa swoje radości i smutki. Rozstanie Bronki z mężem w zawierusze wojennej, śmierć dwóch malutkich synków, bieda, głód, wieczny strach. Ale są też momenty szczęśliwe: cudowny powrót Pawła z frontu, narodziny kolejnych dzieci, gospodarzenie i gotowanie babci Wiktorii, domowe przysmaki, zwyczaje, kultywowanie tradycji, dziecięce zabawy. 

Autorka - Maria, urodziła się jako czwarte dziecko Bronki i Pawła. Pierwsza córka, pierwsze dziecko urodzone po wojnie, rozpieszczane i hołubione przez wszystkich domowników. Wspomina swój rodzinny dom z wielkim sentymentem, przekonana o wyjątkowości tego miejsca i niepowtarzalności jego klimatu. I ma rację oczywiście, bowiem dla każdego z nas wspomnienia z dzieciństwa o domu są bezcenne.
Maria wraca myślami do najbliższej rodziny, swojego rodzeństwa, wujostwa. O każdym ma do powiedzenia parę ciepłych słów. Z każdym ma związane jakieś wspomnienia, bądź anegdoty.

"Smak kamienicy" nie jest pisany w formie pamiętnika czy biografii. Jest raczej zaczątkiem bardzo przyjemnej powieści. Napisałam zaczątkiem, bowiem 116 stron to zdecydowanie za mało, żeby książka miała szansę rozkwitnąć. A szkoda, bo potencjał jest, a i tematyka jest na tyle obszerna, że materiału starczyłoby na zdecydowanie większą ilość stron.
Dodatkowo, pozytywnym aspektem książki jest miejsce wydarzeń - Chojnice. Przez to podeszłam do tej historii bardzo osobiście. Byłam bowiem w tym mieście dwa razy i obie wizyty bardzo miło wspominam, zresztą podobnie, jak i cały region Borów Tucholskich.
Miło spędziłam wieczór w kamienicy na Dworcowej, szkoda tylko, że tak szybko musiałam ją opuścić, z myślą jednak, że może kiedyś, autorka pozwoli do niej powrócić.
Sardegna

4 komentarze:

  1. Saga zawsze kojarzy mi się z jakimś tomiszczem, a tu zaledwie sto ileś stron. Nie przekonuje mnie ta książka niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię wielowątkowe sagi rodzinne. Te tajemnice skrywane przez lata, powrót do przeszłości. Sama niekiedy myślałam, że fajnie byłoby na chwilę znaleźć się wśród dziadków, którzy byli młodzi. Tak podejrzeć, jak wyglądało ich życie, tak bardzo odmienne od naszego. Nigdy nie słyszałam o tej pozycji, ale właśnie wciągam ją na listę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też lubię powieści tego typu - trochę szkoda, że objętość taka mała. Ale na pewno będzie świetnym umilaczem do popołudniowej kawki. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Również bardzo lubię ten gatunek dlatego z chęcią sięgnę po tą książkę.

    OdpowiedzUsuń