Pages

sobota, kwietnia 19, 2014

"Dziecko dla odważnych. Szkoła przetrwania" Leszek K. Talko

Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 400
Moja ocena : 6/6

Leszka Talko czytam już od bardzo dawna. Nie przesadzę, jeśli powiem, że od prawie piętnastu lat, bowiem jeszcze w liceum, zaczytywałam się w jego felietonach, publikowanych w Gazecie Wyborczej. Cześć z nich, pisanych razem z żoną, Moniką Piątkowską, dotyczyła życia prywatnego, część o tematyce dziecięcej, pojawiła się trochę później w miesięczniku "Dziecko".

Zawsze z wielką przyjemnością czekałam na sobotnie wydanie GW, gdzie to w dodatku bodajże "Wysokie Obcasy" pojawiał się nowiutki felieton pana Talko. Był to mój czytelniczy, obowiązkowy numer jeden. Już wtedy artykuły pisane przez autora, charakteryzowały się wielkim poczuciem humoru oraz dystansem do otaczającej rzeczywistości i narzucanych ról społecznych. A do tego były (i są do dzisiaj) szczere i prawdziwe, więc czytałam je z prawdziwą przyjemnością.  

Felietony dziecięce stały mi się bliskie po urodzeniu własnych dzieciaków. Ale tak naprawdę poczułam klimat, po przeczytaniu "Dziecka dla profesjonalistów". Wiedziałam już, że to jest moja bajka, moja historia spisana w genialny sposób, opisująca wszystkie moje i męża rodzicielskie rozterki, bez lukru, ale jednocześnie w sposób tak zabawny i zwyczajny, że lepiej już nie można. Wiadomo, jak jest. Choćby nie wiadomo jak się człowiek bezdzietny starał, nigdy nie zrozumie rodzica.
Za to drugi rodzic, zwłaszcza dwójki dzieci, bez słów zrozumie drugiego. Bo cóż może takich ludzi zdziwić bądź zaskoczyć? Chyba już nic. Wiadomo nie od dziś, że dzieci to prawdziwe wyzwanie i prawdziwa harówka 24 h na dobę. Oczywiście nie jest tak źle, a jak się już człowiek wprawi, to staje się prawdziwym profesjonalistą. I o tym właśnie pisze Talko. 

Rodzice jednego dziecka to początkujący. Uczą się dopiero życia, metodą prób i błędów dochodzą do słusznych wniosków, oceniają przydatność podręczników o wychowaniu i pielęgnowaniu malucha na własnej skórze. Sporo muszą się jeszcze nauczyć, ale zmierzają w dobrą stronę, aby stać się specjalistami w swym fachu.
Rodzice dwójki są już średniozaawansowani. Nauczeni doświadczeniem, wiedzą czego unikać. Nie zawsze im się taki system sprawdza, bowiem jak powszechnie wiadomo, nie ma dwójki takich samych dzieci, więc te same metody wychowawcze nie działają na obie pociechy. Muszą więc modyfikować swoje działania i być ciągle przygotowani na nowe wyzwania.
Rodzice dwójki małoletnich, ale już nieco odchowanych dzieci, to profesjonaliści! Gotowi na każdą ewentualność, dosłownie na wszystko. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych i nie do ogarnięcia. Zawsze w gotowości, skupiają się raczej na roli mediatora pomiędzy rodzeństwem, co wcale nie jest łatwym zdaniem.

Czytając więc "Dziecko dla odważnych" od Znaku, czytałam o sobie i swojej rodzinie. Ileż to sytuacji opisanych przeżyłam na własnej skórze? Nie umiem zliczyć, chyba większość. Ileż to razy wydawało mi się, że daleko mi do idealnej mamy? Na szczęście inni rodzice (państwo Talko na przykład), też są dalecy od takiego wizerunku, więc nie czuję się osamotniona. Ileż to razy zdawało mi się, że żyję w jakieś alternatywnej rzeczywistości, gdzie dzieci nigdy się nie męczą i budzą się o 5.45, dzień w dzień, przez cały rok? Okazuje się, że nie ja jedyna, a Pitu i Kudłata mają podobne zwyczaje, jak moja Pięciolatka i Trzylatek.

Felietony Leszka Talko są trochę wyolbrzymione, ale przez to zabawne i wyjątkowo dobrze przyswajalne.  Oczywiście na książkę trzeba popatrzeć ze swoistym dystansem i przymrużeniem oka, nie może być aż tak źle, inaczej ludzie nie decydowaliby się na dzieci. Jednakże trzeba przyznać, że bliżej jej do rzeczywistości niż wyidealizowanym obrazom rodziny z reklam czy seriali.

"Dziecko dla odważnych" będzie idealne dla rodziców, którzy będąc w temacie, świetnie wkręcą się w klimat felietonów i podążą za tokiem myślenia autora. Gwarantuję, że momentami będą kiwać głową i powtarzać: "Niewiarygodne, to tak jak u nas...". Nie mam pojęcia, czy książka przypadnie do gustu osobom bezdzietnym. Może niech sami zainteresowani się wypowiedzą, bo ja nie gwarantuję, że książka będzie dla nich zabawną. Ja za to, mogę być głosem rodziców Dwójki. Jestem pewna, że wszyscy się ze mną zgodzą.

Sardegna

4 komentarze:

  1. Ojej, chyba powinnam kupić tę książkę - choćby dlatego, że już wkrótce sama chciałabym zostać mamą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno w odpowiednim momencie sięgnę po tą lekturę - na razie to jeszcze nie moja bajka. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Dziecko dla.. " czytywałam wydane przez Naszą Księgarnię, świetne.
    A książka "Talki w podróży" była dla nas inspiracją do jednego z najlepszych urlopów w życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, chciałabym to przeczytać - może pożyczysz? Mam coś fajnego w zamian do pożyczenia, tematyka podobna :)

    OdpowiedzUsuń