Pages

poniedziałek, marca 23, 2015

"Niech ci się spełnią marzenia" Barbara O'Neal

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 468
Moja ocena : 6/6

Powieści Barbary O'Neal mają w sobie coś wyjątkowego. Czytałam w prawdzie, do tej pory tylko dwie książki autorki ("Sekrety uczuć" i powyższą: "Niech ci się spełnią marzenia"), ale wydaje mi się, że i pozostałe trzy ("Jak znaleźć przepis na szczęście", "Recepta na miłość", "Sposób na happy end") z serii kobieco - kulinarnej, są napisane w podobny sposób, zapewniając czytelniczkom podobne wrażenia. Jestem więc przekonana, że spodobały by mi się równie mocno, jak te, które już znam

Wybieram ostatnio taką właśnie literaturę: książki z happy endem, które mnie relaksują, przy których odpoczywam i nie muszę się o nic martwić. Może za dużo się dzieje u mnie prywatnie, żebym jeszcze musiała przezywać problemy bohaterów książkowych. To było by dla mnie chyba zbyt wiele...

Najnowsza opowieść Barbary O'Neal podobała mi się wyjątkowo, między innymi dlatego, że bohaterkami historii są cztery blogerki, wprawdzie kulinarne, a nie książkowe, jednakże gdzieś tak czułam z nimi więź i jak najbardziej rozumiałam ich pasję i zaangażowanie w blogową pracę.

Cztery kobiety, internetowe przyjaciółki, poznane dzięki blogowaniu, postanawiają spotkać się po raz pierwszy w realu na urodzinach jednej z nich, 85 letniej Lavender. Dziewczyny różnią się wiekiem, doświadczeniem życiowym, pochodzeniem oraz wykształceniem, jednakże pasja kulinarna i oddanie, z jakim prowadzą bloga, łączy je niezwykłą więzią. Każda z kobiet prowadzi swoją stronę, jako odskocznię od rzeczywistości, czasami, w ten sposób, próbuje uciekać od własnych problemów.
 
Lavender - najstarsza z nich jest właścicielką ogromnej farmy lawendy oraz pasieki. Przez lata doprowadziła swoje "miodowe królestwo" do świetności, ale martwi się, co stanie się z farmą, kiedy jej zabraknie. Szuka odpowiednich zastępców - ludzi, którzy zajmą się lawendą z równą jej pasją.
Ginny - pięćdziesięcioletnia pani domu, nigdy nie wyjechała poza grancie swojego miasteczka, tkwiąca w fikcyjnym małżeństwie, niezdolna przeciwstawić się woli bliskich jej osób, czuje, że marnuje kolejne lata swego życia. Pasja fotografowania skłania ją ku założeniu bloga o wypiekach i upiększania go wykonanymi zdjęciami słodkości. Kiedy Lavender zaprasza ją na przyjęcie, Ginny postanawia postawić wszystko na jedna kartę i wyruszyć w podróż życia na drugi koniec kraju. Sprzeciwia się mężowi i matce, stawia na swoim i rusza na poszukiwanie przygody.

Valerie - przez lata prowadziła bloga o winach, jednakże osobista tragedia skłoniła ją do zamknięcia strony. Aby dojść do równowagi i przetrwać żałobę, zabiera córkę i wyrusza w podróż camperem, śladami plemion Indian. Po drodze, przyjmuje zaproszenie Lavender i zajeżdża na spotkanie z wirtualnymi przyjaciółkami.
Najmłodsza Ruby - to sympatyczna dwudziestolatka, która nie może wyleczyć się z toksycznego związku. Kiedy zachodzi w ciążę z byłym chłopakiem, ten zostawią ją samą. Ruby próbuje więc ułożyć sobie życie na nowo, a wyjazd na farmę Lavender może okazać się dla niej szansą na oczyszczenie ze złych emocji.

Urodziny Lavender to tylko pretekst. Tak naprawdę, dla wszystkich kobiet wyjazd będzie przełomowy i otworzy im oczy na pewne sprawy. Przyjaciółki będą musiały stawić czoła swoim własnym lękom i demonom, ale warto będzie podążyć za głosem serca, bo może się okazać, że spełnianie marzeń to najlepsze, co się w życiu przydarza.

Drugie spotkanie z autorką, było równie udane, jak pierwsze. Może nawet historia czterech przyjaciółek podobała mi się bardziej, ze względu na obecność blogów, z którymi zawsze jakoś się identyfikuję. Wątki kulinarne były rozbudowane, głównie o dania wegańskie i słodkości, a czytanie przepisów ponownie sprawiało mi nie lada frajdę, choć jak wiadomo, wolę tylko o nich czytać, niż próbować na własnej skórze. 

Polecam te sympatyczną i ciepłą opowieść wszystkim kobietom, zwłaszcza tym, które myślą, że nic ciekawego już w życiu ich nie spotka. Barbara O'Neal jak zwykle poprawiła mi humor i nastroiła pozytywnie do świata.

Sardegna

15 komentarzy:

  1. Takie książki bardzo lubię czytać latem, podczas urlopu, spędzanego na świeżym powietrzu. Odprężające, relaksujące i wciągające lekkie historie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też :) ale skoro do urlopu jeszcze tyle czasu, to postanowiłam sobie umilić oczekiwanie :)

      Usuń
  2. I teraz się zastanawiam, dlaczego nie zdecydowałam się na tę książkę;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na poprawę nastroju w sam raz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. U mnie w każdym razie zadziałała :)

      Usuń
  4. Jeszcze nie czytałam żadnej książki tej autorki, ale z tego co napisałaś wnioskuję, że jest bardzo w moim stylu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam w takim razie. Czytałam w prawdzie tylko dwie, ale mam wrażenie, że i pozostałe trzy spełniłyby Twoje oczekiwania :)

      Usuń
  5. fajnie, że interesujesz się literaturą! chciałabym cię serdecznie zaprosić do wzięcia udziału w wyzwaniu!
    http://okiem-ksiazkoholiczki.blogspot.com/p/wyzwaniesoiczek-peen-ksiazek-podejmiesz.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, ale nie biorę już udziału w wyzwaniach.

      Usuń
  6. Okładka jest cudowna, niestety jeszcze nic nie czytałam tej autorki, ale widzę że warto, rozglądnę się za jej książkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te cudne okładki to znak rozpoznawczy Barbary O'Neal. Melanio, polecam Ci te tytuły, powinny Ci się spodobać :)

      Usuń
  7. Szczególnie lubię wiosną czytać takie książki, będę mieć lektury tej autorki na uwadze skoro polecasz :)

    OdpowiedzUsuń