Pages

poniedziałek, maja 25, 2015

"Biały ogień" # 13 Douglas Preston, Lincoln Child


Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 494
Moja ocena : 5/6

Dobry thriller nie jest zły! Chociaż ten jest wyjątkowy pod wieloma względami. Dlaczego? Postaram się to wytłumaczyć, ale najpierw napiszę, że pierwszy raz miałam do czynienia z autorem, to od razu poczułam, że będzie dobrze.

"Biały ogień" udało mi się wygrać w losowaniu blogerów na Warszawskich TK. Czytając opis z okładki przed ogłoszeniem wyników, pomyślałam, że to może być książka dla mnie, i rzeczywiście przeznaczenia nie da się oszukać! O tym, że książka przypadła mi do gustu, świadczy fakt, że przeczytałam ją w pierwszej kolejności, z wszystkich zdobyczy targowych.

Na początku napisałam, że powieść jest wyjątkowa. I uwierzcie mi, jest bardzo wyjątkowa! Na swój sposób... Otóż, fabułą tej książki można spokojnie obdzielić ze trzy inne! Czegoż tam nie ma! Jest badanie kości, rodem z Bones przez inteligentną i dociekliwą stażystkę FBI. Jest detektyw, będący skrzyżowaniem Sherlocka Holmesa z Myronem Bolitarem. Są zwłoki sprzed 150 lat, są i te bardziej współczesne, będące wynikiem podpalacza - psychopaty, naśladującego JigSawa z "Piły". Jest stara kopalnia srebra, kryjąca swą tajemnicę. Są potyczki polityczne i malwersacje finansowe, a wisienką na torcie jest zaginione opowiadanie Artura Conana Doyl'a, które ściśle łączy się z opisywaną historią.

Niewiarygodne, jaką wyobraźnią dysponuje autor, skoro na kartach jednej powieści zawarł te wszystkie wydarzenia (a nawet więcej, ale tych już nie zdradzę, co by nie zepsuć odbioru książki). Ale najlepsze w "Białym ogniu" jest to, że czytelnik łyka wszystko, bez mrugnięcia okiem, przerzucając kolejne strony. Jak szalony podąża do finału, żeby jak najprędzej dowiedzieć się, jakież to zakończenie tej niesamowitej historii zgotował autor. 
Z wypiekami na twarzy przeczytałam czterysta stron, dość małą czcionką, w dwa wieczory. A kiedy mąż zagadał: "Chyba fajna ta książka, co? O czym jest?", zaczęłam w emocjach wymieniać, o czym... i tak po chwili, po wsłuchaniu się we własny monolog i spojrzenie męża, takie jakby z politowaniem, pomyślałam: "O matko! Ależ to naciągane!" Uśmiechnęłam się wtedy do siebie i stwierdziłam "Nie szkodzi!", i tak mi się podoba!

Jak to zwykle bywa w powieściach kryminalnych, mamy parę detektywów: ekscentrycznego agenta Pendergasta (mam wrażenie, że to bohater wielu książek Prestona) oraz jego nieformalną asystentkę/ podopieczną, studentkę Corrie. Dziewczyna jest bystra i rządna wiedzy, więc jako temat swojej pracy dyplomowej wybiera analizę uszkodzeń przedśmiertnych i pośmiertnych, zwłok sprzed 150 lat, przeniesionych z lokalnego cmentarza na nowe miejsce pochówku. Najciekawsze w badaniach ma okazać się to, że wśród zwłok znajduje się ciało górnika, który przed laty został śmiertelnie zaatakowany przez niedźwiedzia grizzly. Jeden rzut oka Corrie na kości uświadamia dziewczynie, że to nie niedźwiedź stał za śmiercią górnika, a inny człowiek. 

To odkrycie sprowadzi na studentkę wielkie kłopoty i niebezpieczeństwo, z którego nie zdaje sobie sprawy, ktoś bowiem jest bardzo niezadowolony z jej odkrycia. Do tego, w miasteczku dochodzi do brutalnych zabójstw, które zostają zatuszowane podpaleniami. Pomoc agenta Pendergasta będzie więc niezbędna. Detektyw ma bowiem swoje niecodzienne metody śledcze, dzięki którym dojdzie do zaskakujących wniosków. Śmierci górników sprzed lat, aktualne podpalenia oaz natarczywe zachowanie władz miasta połączy z zaginionym opowiadaniem Artura Conana Doyla i nada im wspólny mianownik.

Sporo będzie się działo, momentami aż za bardzo i nieco absurdalnie, ale nie martwcie się! Najbardziej intrygującym wątkiem okaże się motyw poszukiwania zapisków Doyla, które dokonał po rozmowie z Oscarem Wildem. Z nich powstało owo opowiadanie, które będzie miało tak wielkie znaczenie dla sprawy. Moim zdaniem, jest to fajny pomysł, dobrze wkomponowany w i tak szaloną fabułę. Lektura "Białego ognia" na pewno nie będzie banalna.
 
Jeśli więc macie ochotę na zakręcony thriller, który w swoim szaleństwie ma metodę, zapraszam do lektury.

Sardegna

12 komentarzy:

  1. Pendegast faktycznie jest bohaterem większości książek tego duetu i większość tych książek jest równie szalona:) Bardzo to lubię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli duet pisarski jest dość znany? Ti wychodzi na to, że tylko ja nie byłam w temacie :)

      Usuń
  2. Widać, że Ci się spodobała ta książka. Recenzja jest bardzo emocjonalna. Może i ja się skuszę... jak się wygrzebię ze swojego obecnego stosu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, książka dostarczyła mi nie lada emocji ;) pozytywna bardzo, w sensie konstrukcji, bo treść to raczej brutalna jest

      Usuń
  3. Brzmi całkiem nieźle, chętnie przeczytam, zwłaszcza po tak entuzjastycznej recenzji. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To szaleństwo bardzo mnie ciekawi. Musze zobaczyć o co chodzi :0
    Moje-ukochane-czytadelka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książek z serii z agentem Pendegast w roli głównej jest więcej, ale podobno pozostałe też są tak zakręcone

      Usuń
  5. Lata temu czytałam "Siarkę" tego duetu pisarskiego, trzeba im przyznać, że pisać potrafią! Chętnie sięgnę i po tę propozycję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, a ja tej pary w ogóle nie znałam. Na losowaniu wygrałam jeszcze "Konfrontację". Zobaczymy, czy i ten tytuł mi się spodoba

      Usuń