Pages

sobota, sierpnia 22, 2015

"Córka Twórcy Królów" Philippa Gregory


Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 436
Moja ocena : 6/6

Czy mogę uznać się już za największą fankę Philippy Gregory, będąc po lekturze zaledwie czterech jej powieści? Wiem, że dopiero zaczynam i daleko mi do bycia "specjalistką" w tym temacie, ale czas spędzony w towarzystwie jej powieści sprawia mi tak olbrzymią frajdę, że nie zamierzam się przejmować tym, że momentami nie nadążam, bądź mylę fakty. Stawiam w tym temacie dopiero pierwsze kroki, a i tak zrobiłam krok milowy w porównaniu z moją wiedzą historyczną, posiadaną przed PG.

"Córka Twórcy Królów" to czwarta książka autorki, nawiązująca do XV wiecznych wydarzeń historycznych, związanych z Wojną Kuzynów, nazywaną też Wojną Dwu Róż. Historia walki o władzę, pomiędzy rodem Yorków a Lancasterów, została już przedstawiona z perspektywy Jakobiny Luksemburskiej, w tomie "Władczyni rzek", Elżbiety Woodville, w "Białej Królowej", oraz Małgorzaty Beaufort, w "Czerwonej Królowej". Oczywiście w każdym tomie losy kobiet i ich bliskich się przeplatają, pokazując jednak zupełnie inny obraz sytuacji.

"Córka Twórcy Królów" to historia Anny Neville, postaci, która była dla mnie, we wcześniejszych powieściach, zupełnie nieistotna, nijaka i niewarta uwagi. Jednak po lekturze jej wersji wydarzeń, zmieniam zupełnie zdanie, i od tej pory nie będę pomijała Anny w żadnych dyskusjach tematycznych, ani ignorowała jej osoby w całej historii Dwu Róż.

Anna i Izabela były córkami Ryszarda Neville'a, hrabiego Warwick, jednego z najbliższych współpracowników króla Edwarda Yorka. Neville pomógł swemu młodemu podopiecznemu przejąć tron i obalić władanie Lancasterów, licząc, że młody król będzie radził się go we wszystkich sprawach królestwa. Niestety plany Warwicka nie mają szansy na realizację, kiedy Edward zakochuje się w Elżbiecie Woodville, i w sprawach kraju zaczyna liczyć się tylko z małżonką jej rodziną.

Rozgoryczony Neville postanawia "stworzyć" nowego króla, kierując swą uwagę na  młodszego Yorka - Jerzego i aranżuje jego małżeństwo z córką Izabelą. Kiedy ta droga do tronu również nie ma szans na sukces, Warwick zwraca się do pokonanych Lancasterów, wydając swoją młodszą córkę, Annę, za Edwarda Lancastera, syna znienawidzonej do tej pory, Małgorzaty Andegaweńskiej.

Obie córki stają się marionetkami w rękach ojca i swoich mężów. Anna próbuje wziąć sprawę w swoje ręce i choć po części decydować samej o sobie. Niestety to tylko pozory niezależności, bowiem w walce Yorków i Lancasterów o władzę, nie ma przypadków. Fortuna kołem się toczy, więc każda z kobiet Wojny Dwu Róż, w tym także Anna Neville, przeżyje swoje chwile triumfu i chwile sromotnej  porażki.

I wiecie co? Tak jak napisałam, o ile poprzednie części pokazały mi Annę, jako kobietę zupełnie bez wyrazu, anemiczną, nic nie wnoszącą, bez charakteru postać. Tak po lekturze "Córki Twórcy Królów", cofam wszystkie te zarzuty. Młodsza córka Warvicka z całych sił próbowała nadać swemu życiu własny bieg wydarzeń. I choć została wtłoczona w ramy, z których trudno było jej się wydostać, związana małżeństwem z rodziną Lancasterów, do której czuła jedynie niechęć i strach, będąc zaledwie szesnastoletnią wdową postawiła na swoim i choć częściowo ułożyła sobie życie po swojemu.

W tej powieści rodzina króla Edwarda i jego żony Elżbiety, została pokazana w nieco innym świetle, jednakże jak wiadomo, ile bohaterów dramatu, tyle wersji wydarzeń. Dobrze jednak było spojrzeć na tak dobrze mi już znaną historię, z nowej perspektywy. Wszystko to oczywiście zawdzięczam rewelacyjnej Philippie Gregory, która z jednego wątku historycznego jest w stanie stworzyć cztery (a właściwie pięć, bowiem "Biała Księżniczka" również dotyczy Wojny Dwu Róż, rozpoczynając niejako dynastię Tudorów), genialnych tomów historycznej beletrystyki.

Czas powoli żegnać się z Yorkami i Lancasterami. Do kompletu i pełnego obrazu historii brakuje mi jeszcze cyklu esejów "Kobiety Wojny Dwu Róż". Potem już tylko "Biała Księżniczka" i można wkręcać się w historię Tudorów.
Nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że będę zachwycać się powieścią historyczną i prowadzić zagorzałe dyskusje z innymi czytelniczkami, na temat niuansów znalezionych w książce. Wspaniałe to uczucie! Dlatego z całego serca zachęcam Was do sięgnięcia po powieści PG. Zakochacie się w jej wersji historii, tak samo, jak ja!

Sardegna

9 komentarzy:

  1. Jeśli o powieści historyczne idzie, serdecznie polecam Druona i jego "Królów przeklętych", też o Plantagenetach, ale tych starszych i mniej 'popularnych' (a szkoda, bo u nich to dopiero się działo...). Fenomenalnie napisane, z bardzo obszernymi przypisami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że właśnie dzisiaj myślałam o "Królach przeklętych"? I zastanawiałam się właśnie, czy znajdę w nich coś o Plantagenetach ;) Czyli mówisz, że mówią o protoplastach rodu? Mogłabyś coś więcej napisać na ten temat?

      Usuń
    2. Ale "Królowie Przeklęci" są o Francji przecież - o ostatnich Kapetyngach i pierwszych Walezjuszach.

      Usuń
    3. Pytam o tych Plantagenetów, bo nawet w zapowiedzi coś o nich wspomnieli: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,6616,Krolowie-przekleci-Tom-II

      Usuń
    4. Właśnie to badam i wniosek mój taki: drugi tom zawiera m.in. "Wilczycę z Francji", która mówi o królowej angielskiej Izabeli Francuskiej, żonie Edwarda II, matce Edwarda III. Na pewno jest tam sporo o Anglii, bo Izabela spiskowała przeciwko mężowi, a za kochanka miała barona, który uczestniczył w buncie baronów, a później został regentem Anglii. Więc w sumie, choć Izabela z Kapetyngów była, to jednak musi być tu trochę o Plantagenetach. O ile jednak mi wiadomo, to chyba jedyny tom, w którym może coś o nich być.

      Usuń
    5. O matko! Aniu Ty to na prawdę jesteś specjalistką! A powiedz mi, czy można te tomy czytać niezależnie? Już o to pytałam, ale skoro każdy tom to 2-3 odrębne powieści, to może się da? Ja rozumiem, że lepszy pogląd byłby od początku, ale co na to powiesz? Czytałaś?

      Usuń
    6. Oj tam, taka ze mnie specjalistka, gdy mam pod nosem moje książki, notatki i internet. ;) Czytałam, ale nie wszystko, dwa lub trzy pierwsze tomy - dawno, dawno temu. Kiedyś było to wydawane w małych książeczkach, każda historia osobno. I wydaje mi się, że nie trzeba czytać całości, nie trzeba chronologicznie - choć, tak jak mówisz, lepszy obraz dawałoby czytanie po kolei - wówczas może człowiek wyciągać wnioski, łączyć jedne postaci z drugimi, tworzyć drzewa genealogiczne, itd. Jednak - zakładając, że biorąc do ręki np. "Wilczycę z Francji" wiesz, za co się zabierasz, mniej więcej potrafisz umiejscowić historię w czasie, a postaci na listach władców - to myślę, że spokojnie można darować sobie czytanie po kolei. Ale to tylko moja opinia! ;)

      Usuń
  2. Wspaniałe książki pisze ta autorka. Z chęcią przeczytam jeszcze jedną, bo naprawdę można przenieść się choć na chwilę w inne czasy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. W jej powieści wciągają się nawet zupełni laicy, w kwestii historii - jestem tego najlepszym przykładem ;)

      Usuń