Pages

poniedziałek, listopada 16, 2015

"Zamieć śnieżna i woń migdałów" Camilla Läckberg


Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 143
Moja ocena : 5/6

Camilla Läckberg jest autorką kryminalnej serii o Fjällbacke. Mam na półce cały ośmioksiąg i w sumie brakuje mi tylko najnowszego "Pogromcy lwów", co oczywiście nie znaczy, że wszystkie części przeczytałam. O nie. Znam  "Kaznodzieję", "Niemieckiego bękarta", "Syrenkę", "Fabrykantkę aniołków" i "Latarnika". W roku 2012, przez Czarną Owcę, został wydany także dodatek do serii, mini powieść kryminalna "Zmieć śnieżna i woń migdałów", mająca miejsce w czasie świąt Bożego Narodzenia. Wspólnym mianownikiem pomiędzy książką a całą serią jest postać Martina Mohlin, który jest młodszym kolegą z pracy, komisarza Patrika Hedstroma.

Martin wraz ze swoją dziewczyną Lisette, spędza święta na wyspie Valon. Mimo iż czuje, że jego relacja  nie jest jeszcze w fazie poważnego związku, daje się namówić na poznanie rodziny Lisette. Po dotarciu na miejsce, okazuje się, że z powodu śnieżycy wyspa zostaje odcięta od reszty Fjällbacki, a czas, który miał być miłym, świątecznym relaksem, będzie słowną przepychanką członków rodziny z nestorem rodu, jednym z najbogatszych przedsiębiorców w mieście. Rodzina dziewczyny sprawia wrażenie zadufanych w sobie samolubów, liczących tylko na majątek dziadka i czyhających na potknięcie krewnych w drodze do spadku.

Kiedy przy kolacji dziadek dostaje spazmów i pada martwy na ziemię, tuż po wypiciu wody o charakterystycznym zapachu migdałów, sprawa jego zabójstwa staje się oczywista. Potencjalnych morderców jest aż nadto, każdy z nich ma motyw, każdy z nich patrzy podejrzliwie na krewnych.

Martin, jako jedyny kompetentny i niezwiązany z denatem, człowiek, bierze się za śledztwo. Trochę amatorsko, ale w końcu młody jest, uczy się dopiero, więc i parę śladów przegapi. Da się też podejść odpowiedzialnemu za zabójstwo, ale na szczęście doprowadzi sprawę do końca, zanim śnieżyca się skończy.

I wszystko jest w książce ładnie, pięknie, tylko zdecydowanie za krótko! Przeczytałam tę opowieść w parę chwil i mam wyraźny niedosyt. Co do samej fabuły, nie jest zbyt oryginalna. Przywodzi mi na myśl "Dziesięciu murzynków" Agathy Christie, kiedy to również grupa ludzi, została zamknięta na małej przestrzeni i szukała pośród siebie, zabójcy. Daleko jednak Camilli  Läckberg do Agathy Christie, więc i ta historia nie powala na kolana tak, jak powieść słynnej pisarki. Nie znaczy oczywiście, że "Zmieć..." jest zła. Jest to po prostu ciekawe opowiadanie kryminalne, w sam raz na zbliżające się zimowe wieczory. Coś dla fanów szwedzkiej pisarki, bądź na urozmaicenie aktualnie czytanej lektury.

Sardegna

12 komentarzy:

  1. To jedyna książka Lackberg, której nie czytałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze, a ja w ogóle nie znam prozy tej autorki i w sumie trochę mnie to martwi - chyba najwyższy czas sięgnąć po jakiś jej tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję zacząć od "Księżniczki z lodu", to pierwszy tom serii. W sumie można czytać nie po kolei, ale lepszy pogląd na sytuację jest, kiedy zaczyna się od właściwego tomu

      Usuń
  3. Mam takie samo zdanie na temat tej książki. Nie jest zła, ale mogłaby być lepsza ;-) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie :) mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej. uwielbiam TK za wszystkie nowe znajomości :) pozdrawiam!

      Usuń
  4. Nie czytałam jeszcze żadnej książki autorki. Zacznę chyba od innej :)
    http://moje-ukochane-czytadelka.blogspot.com/2015/11/drugie-sledztwo-kruka.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od innej serii? A co to za seria z Krukiem? Skandynawska?

      Usuń
  5. Czytałam już jakiś czas temu - słabiutka, zdecydowanie wolę jej sagę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Saga zdecydowanie lepsza i bardziej w stylu skandynawskim, natomiast Migdałów nie oceniałabym aż tak słabo. Za krótka, ale ma potencjał :)

    OdpowiedzUsuń