Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 143
Moja ocena : 5/6
Liczba stron: 143
Moja ocena : 5/6
Camilla Läckberg jest autorką kryminalnej serii o Fjällbacke. Mam na półce cały ośmioksiąg i w sumie brakuje mi tylko najnowszego "Pogromcy lwów", co oczywiście nie znaczy, że wszystkie części przeczytałam. O nie. Znam "Kaznodzieję", "Niemieckiego bękarta", "Syrenkę", "Fabrykantkę aniołków" i "Latarnika". W roku 2012, przez Czarną Owcę, został wydany także dodatek do serii, mini powieść kryminalna "Zmieć śnieżna i woń migdałów", mająca miejsce w czasie świąt Bożego Narodzenia. Wspólnym mianownikiem pomiędzy książką a całą serią jest postać Martina Mohlin, który jest młodszym kolegą z pracy, komisarza Patrika Hedstroma.
Martin wraz ze swoją dziewczyną Lisette, spędza święta na wyspie Valon. Mimo iż czuje, że jego relacja nie jest jeszcze w fazie poważnego związku, daje się namówić na poznanie rodziny Lisette. Po dotarciu na miejsce, okazuje się, że z powodu śnieżycy wyspa zostaje odcięta od reszty Fjällbacki, a czas, który miał być miłym, świątecznym relaksem, będzie słowną przepychanką członków rodziny z nestorem rodu, jednym z najbogatszych przedsiębiorców w mieście. Rodzina dziewczyny sprawia wrażenie zadufanych w sobie samolubów, liczących tylko na majątek dziadka i czyhających na potknięcie krewnych w drodze do spadku.
Kiedy przy kolacji dziadek dostaje spazmów i pada martwy na ziemię, tuż po wypiciu wody o charakterystycznym zapachu migdałów, sprawa jego zabójstwa staje się oczywista. Potencjalnych morderców jest aż nadto, każdy z nich ma motyw, każdy z nich patrzy podejrzliwie na krewnych.
Martin, jako jedyny kompetentny i niezwiązany z denatem, człowiek, bierze się za śledztwo. Trochę amatorsko, ale w końcu młody jest, uczy się dopiero, więc i parę śladów przegapi. Da się też podejść odpowiedzialnemu za zabójstwo, ale na szczęście doprowadzi sprawę do końca, zanim śnieżyca się skończy.
I wszystko jest w książce ładnie, pięknie, tylko zdecydowanie za krótko! Przeczytałam tę opowieść w parę chwil i mam wyraźny niedosyt. Co do samej fabuły, nie jest zbyt oryginalna. Przywodzi mi na myśl "Dziesięciu murzynków" Agathy Christie, kiedy to również grupa ludzi, została zamknięta na małej przestrzeni i szukała pośród siebie, zabójcy. Daleko jednak Camilli Läckberg do Agathy Christie, więc i ta historia nie powala na kolana tak, jak powieść słynnej pisarki. Nie znaczy oczywiście, że "Zmieć..." jest zła. Jest to po prostu ciekawe opowiadanie kryminalne, w sam raz na zbliżające się zimowe wieczory. Coś dla fanów szwedzkiej pisarki, bądź na urozmaicenie aktualnie czytanej lektury.
Sardegna
To jedyna książka Lackberg, której nie czytałam:)
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze cztery zaległości :)
UsuńO kurcze, a ja w ogóle nie znam prozy tej autorki i w sumie trochę mnie to martwi - chyba najwyższy czas sięgnąć po jakiś jej tytuł.
OdpowiedzUsuńProponuję zacząć od "Księżniczki z lodu", to pierwszy tom serii. W sumie można czytać nie po kolei, ale lepszy pogląd na sytuację jest, kiedy zaczyna się od właściwego tomu
UsuńTeż mi się podobala :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemny kryminał, czyż nie?
UsuńMam takie samo zdanie na temat tej książki. Nie jest zła, ale mogłaby być lepsza ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie :) mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej. uwielbiam TK za wszystkie nowe znajomości :) pozdrawiam!
UsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki autorki. Zacznę chyba od innej :)
OdpowiedzUsuńhttp://moje-ukochane-czytadelka.blogspot.com/2015/11/drugie-sledztwo-kruka.html
Od innej serii? A co to za seria z Krukiem? Skandynawska?
UsuńCzytałam już jakiś czas temu - słabiutka, zdecydowanie wolę jej sagę.
OdpowiedzUsuńSaga zdecydowanie lepsza i bardziej w stylu skandynawskim, natomiast Migdałów nie oceniałabym aż tak słabo. Za krótka, ale ma potencjał :)
OdpowiedzUsuń