Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 302
Moja ocena : 4/6
Zabierając się za lekturę "Aliego i Nino" Kurbana Saida, czyli historię miłosną najsłynniejszych kochanków z Baku, nie miałam pojęcia, że opowieść ta ma już 80 lat! Faktycznie, pierwsze wydanie powieści miało miejsce w 1937 roku, a powyższe, które widzicie, jest już wznowieniem, wydanym przez W.A.B. z 2016 roku z okładką filmową. Nie wiem dlaczego, ale jakoś wydawało mi się, że książka jest nowością. Jak miło było poczuć się w tej kwestii zaskoczonym! Powieść skrywała dla mnie jeszcze jedną niespodziankę, doczytałam bowiem, że Kurban Said to pseudonim, rosyjskiego pisarza, autora biografii Stalina, Lwa Nussimbauma. Autor zafascynowany orientem występował jeszcze pod innym przydomkiem Essada Bej, a jego zmienną naturę pisarza zebrał i opisał w "Orientaliście" Tom Reiss.
"Ali i Nino" są jak kaukascy Romeo i Julia. Zakochani w sobie bez pamięci, mimo wszelakich różnic społecznych czy kulturowych, nie baczą na przeciwności losu ani niepokojące sygnały, zwiastujące wybuch I wojny światowej. Cóż bowiem znaczą różnice majątkowe, statusy społeczne, inna wiara, czy tytuły książęce, kiedy dwoje młodych ludzi zakochuje się prawdziwie po raz pierwszy? Zupełnie nic. Tak więc Ali, azerski chan, zakochuje się z wzajemnością w gruzińskiej księżniczce Nino, a ich związek rodzi się w wielokulturowym Baku, gdzie młodzi uczęszczają do szkoły średniej, a później zdają razem maturę.
Na początku XX wieku w Azerbejdżanie, mnogość narodowości, kultur i religii nie była niczym dziwnym. Tuż obok siebie żyli Azerowie, Żydzi, Ormianie, Gruzini, Rosjanie czy Turcy, każdy ze swoją religią, swoim pochodzeniem, tradycjami, kulturą i stylem bycia, a wszyscy, jako mieszkańcy Baku mogli bez przeszkód żyć obok siebie, szanując swoje odmienności. Dlatego też związek Azera Ali'ego i Gruzinki Nino nikogo specjalnie nie dziwi, ani nie gorszy. Młodzi, spotykając się ze zrozumieniem ze strony rodziców i krewnych, mogą spędzać ze sobą dużo czasu i planować wspólną przyszłość.
Choć w kraju pojawiają się pierwsze wojenne niepokoje, ojciec Aliego uważa, że syn powinien bardziej skupić się na walce o wolność, niż małżeństwie, a Nino ma innego, nachalnego adoratora, młodzi na pierwszym miejscu stawiają swoje uczucia i wbrew nerwowym nastrojom w mieście, postanawiają zalegalizować swój związek. Niestety ta opowieść, podobnie, jak historia Romea i Juli, nie ma szczęśliwego zakończenia, okazuje się bowiem, że zawarcie małżeństwa jest tylko malutkim krokiem Ali'ego i Nino na drodze do wspólnej, jasnej przyszłości, a prawdziwa walka zacznie się później.
Osobiście mam z tą książką spory problem. Historia jest interesująca, cały wątek miłosny bardzo poruszający (bo wiedząc, że akcja toczy się tuż przed wybuchem I wojny światowej i znając tragiczny koniec Romea i Julii domyśliłam się, że finał tej opowieści nie może okazać się szczęśliwy) to i tak moją ostateczną oceną jest tylko 4/6. Dlaczego? Otóż moim problemem w tej książce był ogrom wątków pobocznych, opisów otoczenia, wierzeń, tradycji czy kultury ludności zamieszkującej Baku (i nie chodzi mi o korzenie Ali'ego i Nino). Cały ten ogrom informacji, wpleciony w "właściwą" historię kochanków bardzo mnie rozpraszał, co chwilę musiałam przerywać lekturę, bo traciłam wątek, a to powodowało, że przeczytanie tej powieści zajęło mi bardzo
dużo czasu.
I z jednej strony czuję się z tym źle, bo "Ali i Nino" to nie tylko historia miłosna. To także (a może przede wszystkim) opowieść o wielokulturowości, która współistniała obok siebie na euroazjatyckiej granicy, więc ja, jako uważny czytelnik powinnam zachwycić się tymi rozbudowanymi opisami i poczuć klimat. Niestety tak się nie stało. Skupiłam się tylko na wątku miłosnym bohaterów, i nawet wiedząc, że nie może skończyć się on dobrze, z zapartym tchem śledziłam losy kochanków, trzymając kciuki za szczęśliwy finał.
Historia "Ali'ego i Nino" jest dramatyczna i daje poczucie nieuchronności losu, ma jednak też w sobie coś pozytywnego. Przedstawienie mieszanki kultur i narodowości, zamieszkującej wspólnie granicę Europy i Azji, świata orientalnego, z bogactwem tradycji, zwyczajów religijnych, pięknych, barwnych strojów, potraw, odmienności, żyjącej obok siebie w zgodzie, niesie ze sobą taki pozytywny wydźwięk i jakąś nieuchwytną tęsknotę za taką wszechobecną tolerancją, o którą trudno w dzisiejszych czasach. Szkoda tylko, że właśnie ten motyw, który powinien mnie w książce najbardziej zachwycić, nie poruszył.
W każdym razie "Ali i Nino" może się podobać, bo wiem, że jestem w swej ocenie raczej odosobniona, a czytelnicy zachwycają się całą bogatą otoczką wielokulturowości przedstawionej w tej powieści. Najlepiej więc samemu przeczytać i ocenić ta historię. Na podstawie powieści został też nakręcony w 2016 roku film, co może być dobrą alternatywą dla takich maruderów, jak ja. Może to, co nie spodobało mi się w formie pisanej, bardziej przypadnie mi do gustu w postaci obrazu.
Sardegna