Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 478
Moja ocena : 5/6
"Ostatniego pasażera" kupiłam sobie jakiś czas temu, przy okazji zakupów w Biedronce. Dobra, dobra. Wiem wszystko o zakupach książek w tym markecie, ale sami przyznacie, że ceny są strasznie zachęcające. W każdym razie bardzo zainteresował mnie opis na okładce, bo nie wiem czy wiecie, ale uwielbiam historie związane ze statkami widmo i upiornymi wydarzeniami, które rozgrywały się na morzu. Od razu więc kupiłam sobie tą powieść, z założeniem, że jak tylko przyjdę do domu, zaraz zabiorę się za jej lekturę.
Oczywiście skończyło się, jak zwykle i książka wylądowała na półce z napisem "na później". Na szczęście z okazji zbliżających się świąt, postanowiłam zrobić gruntowny porządek na regale i odkryłam "Ostatniego pasażera", o którym już zdążyłam zapomnieć. Wtedy przypomniało mi się, jak bardzo chciałam tą książkę przeczytać. Od razu wzięłam się za lekturę i powiem Wam, że bardzo dobrze zrobiłam, bo historia rzeczywiście okazała się tak rewelacyjna, jak oczekiwałam, a jej przeczytanie zajęło mi dosłownie jeden wieczór.
Powieść ta jest naprawdę emocjonującą lekturą, z pogranicza horroru i thrillera z motywem przerażającego statku widmo. Jeżeli lubicie film o takim tytule, albo jakieś niepokojące historie z duchami w tle, to ta książka na stówę przypadnie Wam do gustu.
W 1939 roku pewien stary, angielski węglowiec, pływając po wodach Atlantyku, gubi się we mgle i o mało nie zderza z olbrzymim statkiem wycieczkowym "Valkiria", który na swojej banderze i burcie ma niemieckie swastyki. Statek wygląda na zupełnie opuszczony, więc załoga węglowca postanawia wejść na pokład, a w razie gdyby statek okazałby się pusty, postanawia ubiegać się o coś w rodzaju znaleźnego. Po wejściu na pokład okazuje się, że jest to niesamowicie straszne miejsce, w którym rozgrywają się przedziwne rzeczy, dlatego oszaleli ze strachu marynarze, jak najszybciej opuszczają pokład, po drodze jednak natykają się na niemowlę, ubrane w żydowski tałes i Gwiazdę Dawida na szyi, leżące jakby nigdy nic na pokładzie. Zabierają więc dziecko ze sobą i postanawiają już nigdy więcej nie wejść na pokład "Valkirii".
Po 70 latach, kiedy to statek stoi zardzewiały w jednym z londyńskich portów, zaczynają interesować się nim tajemniczy nabywcy. Całą akcję śledzi dziennikarka, Kate Kilroy, która po niedawnej stracie męża, postanawia zająć czymś umysł.
Kate postanawia rozwikłać tajemnicę "Valkirii" i dowiedzieć się, co tak naprawdę wydarzyło się na jej pokładzie, w czasie wojny. Dlaczego opustoszały statek został odnaleziony na pełnym morzu i co stało się z malutkim, żydowskim dzieckiem?
Kate udaje się wkręcić na ponowny, dziewiczy rejs odnowionej "Valkirii", ale nie przypuszcza nawet, że podróż transatlantykiem okaże się tak przerażającym i niebezpiecznym doświadczeniem. Na pokładzie statku dzieją się bowiem rzeczy z pogranicza snu i jawy, a nie wszystko da się wytłumaczyć racjonalnie. Niektóre sytuacje będą ściśle związane z tajemnicą z 1939 roku, inne natomiast będą zupełnie współczesne.
"Ostatni pasażer" wciąga i straszy. Kto czytał "Statek śmierci" Yrsa Sigurðerdóttir będzie wiedział, o czym mówię, podobnie sprawa ma się z filmem "Statek widmo" z 2002 roku. Powyższa powieść jest utrzymana w bardzo podobnym, niepokojącym klimacie.
Podczas czytania miałam momenty autentycznego lęku i udzielał mi się dreszczyk emocji, a że w sumie rzadko mi się taka sytuacja zdarza przy lekturze horrorów czy thrillerów, uważam to za wielki plus książki Manela Loureiro.
Zakończenie powieści jest satysfakcjonujące, bo niestety często początek takiej historii jest rewelacyjny, a im bliżej końca, tym opowieść staje się coraz bardziej bezsensowna. W przypadku "Ostatniego pasażera" Autorowi udało się zachować równowagę pomiędzy logiką, fantazją a zjawiskami nadprzyrodzonymi. Jesteście ciekawi "Valkirii"? Zapraszam więc do emocjonującego rejsu po Atlantyku na jej pokładzie.
Sardegna