Wydawnictwo: SuperNowa
Liczba stron: 594
Moja ocena: 3/6
Uff...nareszcie...przeczytałam...w końcu...
Aż sama się sobie dziwię, że tak opornie mi szło, bo bardzo lubię tego autora a Wiedźminem mogłabym się zaczytywać bez końca. Mąż uprzedzał mnie, że mam się nie spodziewać znanego mi klimatu, że będzie to coś innego ale równie fajnego, a że książkę otrzymałam jako prezent mikołajkowy, z pozytywnym nastawieniem wzięłam się za czytanie. I tak czytałam ponad 4 miesiące i skończyłam dopiero dzisiaj.
Właściwie to nie wiem czemu ta książka tak mnie do siebie zniechęcała. Niby wszystko w niej jest jak należy: jest humor, jest magia, romans i przygoda, ciekawi bohaterowie. Ale coś powodowało, że czytanie szło mi strasznie opornie. Może to charakterystyczny średniowieczny język powieści, naszpikowany sentencjami łacińskimi, a może jednak to, że mimo ostrzeżeń spodziewałam się czegoś innego.
Reynevana z Bielawy poznajemy, gdy romansuje on z niejaką Adelą, żoną rycerza von Stercza. Kiedy wychodzi na jaw związek tych dwojga, Reynevan musi uciekać z miasta, ponieważ szwagrowie niewiasty domagają się sprawiedliwości i kary dla cudzołożnika. Tak zaczyna się zawiła podróż bohatera, obfitująca w niewiarygodne wydarzenia, w czasie których czytelnik ma okazję zapoznać się z średniowiecznymi zwyczajami ( i to nie tylko tymi reprezentacyjnymi), ubiorami, krajobrazami czy uzbrojeniem. Może poznać sposoby walki, "soczystą" mowę potoczną, no i tło historyczne XV wiecznego Dolnego Śląska.
Reynevan w czasie swej ucieczki ciągle wplątuje się w kłopoty, cudem unika śmierci albo aresztu. Z opresji wybawiają go dwaj przyjaciele: Szarlej i Samson Miodek. Obaj są ciekawymi osobnikami, którzy pojawili się na drodze Reynevana w niewiarygodnych okolicznościach.
Fakty historyczne w powieści, zostały bardzo dokładnie przedstawione. Dodatkowo czytelnik poznaje masę nazwisk postaci przewijających się w tej historii. Aż miesza się w głowie od ich nawału (w każdym razie w mojej głowie się mieszało:)
Dla mnie powieść "zaczęła" się w momencie wprowadzenia do historii Szarleja. Była to moja ulubiona postać. Również niepospolity Samson Miodek był czołową postacią. Natomiast Reynevan, to dla mnie facet bez charakteru, ciągle wplątujący się w kłopoty, jakiś taki bezmyślny i nieżyciowy. Poza tym nie wzbudza wielu pozytywnych odczuć.
Jako fanka sagi o Wiedźminie czuję się zawiedziona. Może to wynika z mojej awersji do dat i postaci historycznych. W tak dużej ilości i jakości jest to dla mnie nie do przełknięcia.
Raczej nie sięgnę po kolejne części Trylogii Husyckiej. No chyba, że mąż kupi i karze mi przeczytać. Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkim Wesołych Świąt.
Sardegna