Liczba stron: 206
Moja ocena: 3/6
Męska odpowiedź na "Jedz, módl się i kochaj" - taką informację można znaleźć na okładce książki. Nie czytałam wprawdzie jeszcze powieści Elizabeth Gilbert, ale oglądałam film z Julią Roberts w roli głównej, wiec fabuła jest mi znana. Mówiąc krótko: bohaterka próbuje znaleźć ukojenie po rozwodzie i odmienić swoje życie. Wyrusza w podróż i znajduje przyjemność w trzech prostych wartościach: w jedzeniu we Włoszech, modlitwie w Indiach i miłości na Bali.
Również bohater powyższej powieści - Bob Sullivan mocno przeżywa rozwód. Postanawia odnaleźć sens życia w trzech męskich przyjemnościach, do których zalicza: picie alkoholu w Irlandii, hazard w Las Vegas oraz seks w Tajlandii.
W każdym z krajów poznaje ludzi, którzy wprowadzają go w istotę tych przyjemności. I tak - w Irlandii poznaje smak wszystkich alkoholów świata i imprezuje po pijanemu na wszystkie możliwe sposoby. W Las Vegas poznaje tajniki gry w ruletkę i Black Jacka, na zamianę przegrywa i wygrywa ogromne sumy pieniędzy. A w Tajlandii oddaje się seksualnym przyjemnościom z pięknymi Azjatkami. Kiedy wydaje się, że Bob osiąga już pełnię szczęścia, na horyzoncie pojawia się Alicja, która jest zaprzeczeniem jego dotychczasowych dążeń.
Jeśli chodzi o formę książki, to każda podróż do przyjemności jest podzielona na 12 podrozdziałów. Cała historia jest mocno przerysowana, a autor z dużą dawką ironii i dystansu podchodzi do siebie i do tematu. W podsumowaniu muszę stwierdzić jednak, że książka nie powaliła mnie z nóg. Spodziewałam się większego humoru i większej wyrazistości bohatera. Mimo tego, iż zdecydował się zmienić dotychczasowe życie, dla mnie był on po prostu nudnym facetem, który nie potrafił nawet do końca cieszyć się z przygody życia. Jak dla mnie,cała historia zasługuje na 3.
P.S. Przeczytałam na jakimś portalu komentarz do tej książki, gdzie autor wpisu stwierdza, że "Pij, graj i używaj" wyśmiewa "patos powagi" "Jedz, módl się i kochaj". Zdecydowanie zgadzam się z autorem. Może powinnam najpierw przeczytać kobiecą wersję a potem brać się za męską, ale myślę, że ta parodia jest czytelna nawet dla osób, które znają książkę Elizabeth Gilbert tylko ze słyszenia.
Sardegna
"A w Tajlandii oddaje się seksualnym przyjemnościom z pięknymi Azjatkami."
OdpowiedzUsuńHahahahahha.... :D Jak się to zestawi z opowieściami o pięknych a jakże męskich "Azjatkach".... :D
Wybacz. :)
Co do książki- jakoś nie mam zamiaru czytać ani męskiej, ani kobiecej wersji.
Widzę, że nadal męczysz "Narrenturm". Jest szansa na przeczytanie czy leży odłożona? Nie spodziewam się dobrej oceny, ale ciekawi mnie Twoja opinia :)
Ha! O "męskich Azjatkach" jakoś nie pomyślałam :):)a co do "Narrenturm" to czytaaaaam...jestem jakoś w połowie. Nie powiem odkąd pojawił się Szarlej, akcja się rozwija, ale i tak jak dla mnie za wolno :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa nie potrafię pojąć tego że ludzie wyśmiewają to co dobre. Może ma to jakieś znaczenie, ale jak dla mnie jest niezrozumiałe. Obejrzałem film "Jedz, módl się i kochaj", ksiażki nie miałem okazji przeczytać, ale nie ogarniam całej tej sytuacji. Skąd takie myślenie?
OdpowiedzUsuńPisany inaczej - tak jak zaznaczyłam, myślę że autor swoją książką chciał zadrwić z "uwielbienia" jakie towarzyszy "Jedz, módl się i kochaj". Nie mogę stwierdzić, czy książka jest rzeczywiście taka cudna jak o niej mówią. Mogę tylko wypowiedzieć się na temat filmu.
OdpowiedzUsuńDla mnie parodia jest nieodzownym elementem literatury czy filmu, podeszłam do tej książki z dużym dystansem. I myślę, ze tak trzeba ja odbierać :) pozdrawiam
Mam nadzieję, że te Azjatki były pełnoletnie:).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:).
No, ja też tak myślę :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !
OdpowiedzUsuń