Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 380
Moja ocena :6/6
Projekt Matka realizuję od prawie pięciu lat. Staram się jak mogę. Czy mi to dobrze wychodzi? Ocenię za kilka lat. Jak mi idzie realizacja tego przedsięwzięcia? Wydaje mi się, że dobrze, jednak czasami mam wrażenie, że się do tego nie nadaję, że innym idzie lepiej, sprawniej, bardziej kreatywnie, że inne matki mają więcej czasu, więcej pomysłów, lepiej gotują. Czasami mam wyrzuty sumienia, że powinnam zrobić coś lepiej, więcej, dokładniej.
Jaką ja właściwie jestem Mamą? Zastanawiałam się po lekturze tej książki.
Czy
należę do Matek, które Nigdy Nie Mogą Odpuścić, a może jestem Matką
Mnie Nikt Nie Zastąpi, Matką Zaraz Oszaleję, Matką Po Co Mi To Było,
Matką Dziergaczką Rzeczywistości, Matką Polką albo Zbuntowaną
Superbohaterką Dnia Codziennego?
Chyba każdą z nich po trochu. Dziergam tą moją Rzeczywistość, łączę pracę z wychowaniem dzieci. W to wszystko wplatam jeszcze gdzieś tam moją pasję, kradnąc minuty wolnego czasu. Muszę większość rzeczy zrobić sama, bo przecież Nikt Mnie Nie Zastąpi i Nie Mogę Przecież Odpuścić. Mam momenty: Zaraz Oszaleję! i Po Co Mi To Było! A potem wyrzuty sumienia.
I wiecie co? Nie jestem w tym swoim matczynym światku sama, bowiem autorka "Projektu matka" pokazuje mi, że oto Ona - matka trójki dzieci, jest taka sama jak ja (albo ja taka sama, jak Ona). A jeżeli jest nas już dwie, to musi być nas kobiet - takich matek znacznie więcej!
Mamy te same dylematy, te same problemy. Tak samo przechodziłyśmy ciążę, pierwszą, potem drugą (z trzecią się już nie zidentyfikowałam), zajmujemy się pierwszym, a potem kolejnym dzieckiem/dziećmi. Tak samo błądzimy w poszukiwaniu idealnego środka, którym można by pogodzić wychowywanie dzieci z pracą zawodową, a przy okazji nie zgubić samej siebie, gdzieś tam po drodze pieluszek, buteleczek i nocnego wstawania. Nieustannie porządkujemy mieszkanie, wywabiamy palmy z czekolady z kanapy i wycieramy rozlane soczki. Czytamy milionowy raz te same książeczki i układamy setny raz te same puzzle.
Czasami nie mamy na nic siły i chciałybyśmy rzucić cały ten interes w diabły, ale oczywiście znajdujemy jeszcze jakieś pokłady ukrytej energii i robimy dalej swoje.
My, szefowe Projektu Matka ciągle w biegu, bijemy się z myślami: czy dobrze, a może jeszcze za mało, a może nie tak.
Och! Jak dobrze zrobiła mi ta lektura! Nie jestem w tym projekcie sama, nic nie muszę udowadniać, nikomu nie muszę nic pokazywać, nigdzie się spieszyć. Nie muszę być perfekcyjna, nie muszę niczego manifestować, pokazywać, jak przeżywam swoje macierzyństwo, tłumaczyć, jak to mi ciężko, albo udowadniać, że nad wszystkim panuję. Mogę przeżywać swój osobisty projekt matka - dzieci, jak chcę. Niby byłam świadoma tej swojej wolności, ale potrzebowałam potwierdzenia, a ta książka takie potwierdzenie mi daje. Uwielbiam moje dzieci i uwielbiam być Mamą. I będę nią po swojemu, czy się to komuś podoba, czy nie!
Dziękuję Pani Małgosiu, Pani książka będzie dla mnie wyznacznikiem, kiedy zacznę niepokojącą krążyć wokół tematu: co należy. I koniecznie przeczytam "Marzenia i tajemnice" Danuty Wałęsy.
Na koniec, cytat, który wyraża wszystko ("Projekt matka", Wydawnictwo Świat Książki, strona 366):
"Esencją wydaje mi się forsowanie prawa do wolności własnej drogi, do indywidualnych przeżyć wobec swojego stawania się matką i że uczucia do dziecka nie zawsze muszą być pokryte pozłotką. Albo przeciwnie - krwią, trudem i łzami. Helou, oto jestem sobą, a nie jakąś Obeliskową Matką, wykutą z nierealnych oczekiwań przez Ojczyzną i Naród.
A Ty Przyjaciółko?"
Sardegna