Archive for sierpnia 2016

# Nowości w mojej biblioteczce - sierpień


posted by Sardegna on

23 comments

Nie mogę uwierzyć, że to już koniec wakacji... Wydaje mi się, że od mojego urlopu, który był zaledwie miesiąc temu, minęły wieki. Na szczęście sierpień sprzyjał nadrabianiu zaległości, i to tych prywatnych, jak i czytelniczo - recenzenckich. Sporo się u mnie działo, ale raczej pozytywnie. Książki przybywały, ale na szczęście, ubywały też ze stosu do przeczytania "na wczoraj". Sierpień obfitował też w dwa świetne książkowo - serialowe wydarzenia: "Serialis - Międzynarodowy Festiwal seriali" w Katowicach, oraz "Niedziela z książką" w Tychach. Oba wydarzenia mają osobne posty, więc nie będę się na ich temat rozpisywać

Jeśli chodzi o nowości, kilka książek w sierpniu "odziedziczyłam", jak na przykład te, z poniższego stosu:


 "Zakazana miłość", "Pasierbica", "Pokochaj mnie, mamo" z serii Hachette
Trzy powieści Sandry Brown ze Świata Książki (może nie jestem ich wielką fanką, ale nie mogłam ich skazać na wyrzucenie!)

Pięć książek kupiłam na wakacyjnym kiermaszu. Za całość dałam mniej niż 10 zł:


"Wdowa" Anne Stuart
"Gdy wybije północ" Diany Palmer
"Kostnica" Grahama Mastertona
"Na imię mam jestem" Mariusza Maślanka 
"Ikon" Grahama Mastertona

Dwie książki przywiozłam do domu, mimo że jechałam na towarzyską kawę:

 

"Dante na tropie" Agnieszki Olejnik - kupiona w Victorii
"Rzeka złodziei" Michaeal Crummey - prezent 

Kolejne trzy stosy są recenzenckie:


"W cieniu prawa" Remigiusza Mroza
"Takie rzeczy tylko z mężem" Agaty Przybyłek - moje wrażenia z lektury znajdziecie TU 
"Po nitce do szczęścia" Karoliny Wilczyńskiej - wszystkie od Czwartej Strony


"Pechowa dziewczyna" Aleksandry Mantorskiej - od Naszej Księgarni z serii Babie lato - moje wrażenia z lektury znajdziecie TU
Trzy tomy serii "Driven" K.Bromberg
"Sny Morfeusza" K.N. Haner
"(Nie)Grzeczni?" Małgorzaty Bajko i Moniki Janiszewskiej - możecie o nich przeczytać TUTAJ - wszystkie od Wydawnictwa Sensus/ editiored



"Immunited" Remigiusza Mroza - wyczekiwana przesyłka od Czwartej Strony

I na koniec, mega niespodzianka od Agory: "Kukuczka" autorstwa panów Dariusza Kortko i Marcina  Pietraszewskiego, a do tego torba z logo Wydawnictwa. Książka idealnie wpasuje się w wydarzenie wrześniowe, w którym chciałam wziąć udział, chodzi mianowicie o spotkanie premierowe które odbędzie się 19.09 w Teatrze Śląskim w Katowicach. Mam nadzieję, że będę mogła wziąć udział w tym spotkaniu i Wam go później zrelacjonować.


Wrzesień, jak zwykle, zapowiada się pracowicie, ale mimo to planuję znaleźć czas na dalsze ogarnianie zaległości i wzięcie udziału w kilku wydarzeniach literackich (kolejna książkowa wymiana, organizowana przez ŚBK, odbędzie się 3 września w Parku Kościuszki w Katowicach). Oby nadchodzący miesiąc był łaskawy, czego Wam i sobie życzę!

Sardegna

"Imię róży" Umberto Eco


posted by Sardegna on , , , , , ,

12 comments



Wydawnictwo: Noir Sur Blanc
audiobook: czas trwania 28 godzin 10 minut
Moja ocena : 6/6
lektor: Krzysztof Gosztyła


Któż z nas nie zna "Imienia róży"? Ta kultowa powieść autorstwa Umberto Eco, włoskiego pisarza, który niestety zmarł na początku tego roku, jest opowieścią znaną, jeśli nie z wersji papierowej, to przynajmniej z adaptacji filmowej, z Seanem Connery, w roli głównej.

"Imię róży" znajduje się często w spisach książek, które "należy przeczytać przed śmiercią", "100 najlepszych książek wszechczasów" itd. Mnie samej udało się zapoznać z powieścią dwukrotnie. Pierwszy raz przeczytałam "Imię róży" jakieś 15 lat temu, i już wtedy książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Historia wydawała mi się taka tajemnicza, majestatyczna i wspaniale dopracowana. Nie ukrywam, że wtedy niektóre wątki, zwłaszcza szereg dygresji, związanych z rozważaniami religijnymi i nawiązaniami do historii, były dla mnie nużące, trochę niezrozumiałe i przez to, nie wczytywałam się w nie zbyt dogłębnie. Bardziej interesująca wydawała mi się wtedy część kryminalna, związana z zagadką tajemniczych morderstw, dokonywanych na mnichach w opactwie benedyktyńskim w północnych Włoszech.  

Po 15 latach postanowiłam wrócić do tej powieści, ale już nie w formie papierowej, mimo że moje ulubione, cudne wydanie z kolekcji Gazety Wyborczej ciągle stoi na honorowym miejscu w mojej biblioteczce, tylko w postaci audiobooka, którego udało mi się pobrać przy okazji jakiejś promocji. Lektorem w audiobookowym wydaniu "Imienia róży" jest pan Krzysztof Gosztyła, który wspaniale interpretuje treść książki, każdej postaci nadaje charakter, świetnie oddaje uczucie strachu, paniki czy szaleństwa, nadaje  historii mroczny, niespokojnych klimat, jakim ta opowieść jest przesycona, a dzięki jego "majestatycznej" intonacji, obrazy wydarzeń, rozgrywające się w czternastowiecznym opactwie, same nasuwają czytelnikowi, na myśl.

Nie da się ukryć, że powieść jest bardzo długa. Jeśli chodzi o audiobook ma on ponad 28 godzin, co naprawdę jest wymagające, tym bardziej należą się słowa uznania dla lektora, który musi umieć utrzymać uwagę słuchacza.  

"Imię róży" po latach, ponownie zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie, ale przyznam szczerze, że tym razem byłam bardziej uważna. Dzięki temu, że mogłam odsłuchiwać książkę, powieść nabrała dla mnie trochę innego znaczenia. To znaczy, wątek kryminalny nadal był dla mnie bardzo ważny, ale tym razem, bardzo istotne było też to, co pominęłam czytając książkę w wersji papierowej. Cała kwestia przemyśleń związanych z kondycja kościoła katolickiego, praca Inkwizycji, kondycja religijna średniowiecznej Europy, wszystko to jakoś umknęło mi za pierwszym razem, a teraz okazało się niespotykanie interesującą kwestią. Powiem więcej, wydaje mi się, że bez tych dygresji książka nie miałaby takiego charakterystycznego klimatu i mrocznego wydźwięku, jaki posiada. 

Widać to przy okazji adaptacji, która jest bardzo okrojoną wersją powieści. Doszłam do tego wniosku, po obejrzeniu filmu, który przypomniałam sobie w tym tygodniu. Niektóre sytuacje przedstawione w adaptacji wynikają z niczego, bardzo dużo wydarzeń  pominięto, ale rozumiem, że w innym wypadku film trwałby 5 godzin i znużył wszystkich oglądających.  

Wracając jednak do powieści i wątku kryminalnego, czyli zagadki dotyczącej tajemniczych morderstw, dokonywanych na terenie opactwa, jest ona sukcesywnie rozwijana i wprowadza niezły zamęt w całą opowieść. Kiedy czytelnik zaczyna się domyślać, kto i w jaki sposób, stoi za zabójstwami mnichów, kolejny rozdział, eliminuje podejrzanych.

Głównym bohaterem jest franciszkanin, brat Wilhelm z Baskerville, który przybywa do opactwa ze swoim pomocnikiem, nowicjuszem, Adso z Melku, za sprawą pewnej dyskusji, która ma odbyć się z przedstawicielami papiestwa, na temat stanowiska franciszkanów w kwestii bogactwa i ubóstwa. Zanim jednak do dyskusji dojdzie, para bohaterów będzie musiała zmierzyć się z tajemniczymi morderstwami, dokonywanymi na terenie opactwa, i z opornymi mnichami, którzy wyraźnie skrywają jakieś tajemnice, ale nie chcą się nimi z nikim podzielić.

Wilhelm, jako człowiek wykształcony, sprytny i spostrzegawczy, w mig odkrywa, że kluczowe rozwiązanie sprawy wiąże się z klasztorną biblioteką, która okazuje się być niesamowitym miejscem, pełnym przedziwnych, tajemniczych ksiąg, sekretnych przejść i oznaczeń. Dojścia do bibliotecznego labiryntu strzegą, jak ognia, bracia bibliotekarze, a tajemnicami gmachu nie chcą się dzielić z obcymi.  Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy w mury opactwa przybywa delegacja Świętej Inkwizycji, która postanawia przeprowadzić proces o czary i herezję. Jak w takich warunkach można rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw?

Pewna niezwykła księga, która okaże się najważniejszą ze wszystkich, umieszczonych w olbrzymiej  bibliotece, powoduje, że "Imię róży" to powieść z gatunku "książka o książce". A ja lubię takie historie, i z tego co wiem, wiele czytelników je lubi. Jeżeli więc kogoś przerasta powieść, mnogość dygresji i nawiązań, polecam adaptację. Może skłoni kogoś do sięgnięcia po wersję papierową, albo audiobookową. I do tego szczerze Was zachęcam.
Spodobał mi się ten powrót do lektury sprzed lat, dlatego zaliczam "Imię róży" do wyzywania Z półki 2016.

Sardegna

Piątek spędziłam w Katowicach, czyli parę słów o Serialis - Międzynarodowym Festiwalu Seriali


posted by Sardegna on

7 comments

Mój dzisiejszy wpis będzie zupełnie nieksiążkowy, choć w sumie, jeśli by się uprzeć, to znalazłabym w nim wątek literacki, i to całkiem spory!

W ten weekend, czyli 26-28 sierpnia, w Katowicach odbył się Serialis, czyli Międzynarodowy Festiwal Seriali, wydarzenie poświęcone tylko i wyłącznie serialom i ich miłośnikom. Program zapowiadał się dość ciekawie, ale mnie zainteresowały głównie atrakcje piątkowe, były one bowiem związane z moim ulubionym, ostatnimi czasy, serialem "Gra o Tron" (stąd ten wątek literacki, choć Martina jeszcze nie przeczytałam). Nastawiałam się więc na spędzenie całego dnia w katowickim Międzynarodowym Centrum Kongresowym. Miejsce to jest bardzo dobrze przygotowane do tego typu imprez, potwierdziły to zeszłoroczne Targi Książki, które po dość niefortunnej lokalizacji w Spodku, zmieniły swą siedzibę na Centrum. W tym roku, już za miesiąc, Śląskie TK tam się właśnie odbędą, ale nie o tym chciałam dzisiaj pisać.

Serialis zapowiadał się rzeczywiście interesująco. Piątek poświęcony został "Grze o Tron", sobota związana jest z serialem "Doctor Who", niedziela natomiast ma dotyczyć innych seriali, między innymi "Walking Dead", "American Horror Story" czy polskich produkcji tj. "Singielka" i "Oficer". Program festiwalu zawierał prelekcje, panele dyskusyjne, projekcje seriali w strefie filmowej, koncerty, warsztaty, konkursy oraz strefę dziecięcą i strefę chillout. 

Tak, jak mówiłam, mnie interesował głownie piątek. Jestem wielką fanką "GoT", oglądałam wszystkie sezony, z niecierpliwością wyczekuję ostatnich dwóch, znam postacie i wiem, jak rozwijały się ich wątki. Jednakże, jak się mogłam przekonać, daleko mi do bycia fanem "z prawdziwego zdarzenia" (a takich miałam okazję spotkać właśnie na festiwalu), którzy znają najdrobniejsze szczegóły serialu i nic nie umknie ich uwadze. Oczywiście piszę to trochę przekornie, ale konkurs "Najlepszy w Cytadeli", organizowany przez serwis Westeros.pl, organizatora zlotu fanów "GoT", pokazał mi, ile szczegółów i wątków pominęłam, zupełnie nieświadomie. Musiałabym po prostu obejrzeć wszystkie 6 sezonów ponownie, w wielkim skupieniu, żeby dorównać osobom, biorącym udział w tym konkursie.

Osoby prowadzące na co dzień serwis Westeros.pl, byli prowadzącymi panelu dyskusyjnego związanego z serialem: "Co w Westeros piszczy?". Był to naprawdę fajnie spędzony czas, w którym przypomniano najważniejsze wątki ostatniego sezonu, zastanawiano się nad tym, co wydarzy się w nadchodzącym, omawiano główne postacie i snuto teorię na temat tego, co jeszcze może się bohaterom przytrafić. Był to panel dla ludzi będących w temacie, a było ich całkiem sporo, gdyż wypełnili większość miejsc siedzących olbrzymiej sali konferencyjnej. Jeśli chodzi o prelegentów, moim zdaniem, bardzo dobrze wypadli panowie. Słuchanie ich wypowiedzi sprawiało autentyczną przyjemność oraz dawało poczucie, że naprawdę znają się na rzeczy.


Przepraszam za jakość zdjęcia prelegentów, niestety nie dało się inaczej. Prześwietlenie wyszło za sprawą reflektorów, które mocno oświecały scenę:


Udział w panelu uporządkował moją znajomość wątków w serialu, a pytania publiczności pokazały, jakie wiele teorii na temat serialu powstało. O połowie nie miałam pojęcia, ale teraz już wiem na ten temat zdecydowanie więcej!

Kolejnym wydarzeniem, w którym chciałam wziąć udział była prelekcja "Ciekawostki Siedmiu Królestw". Po drodze odbywał się jeszcze wykład "Religie Westeros", ale ten wątek w serialu jakoś specjalnie mnie nie interesuje, więc pominęłam tę część, mając czas wolny na przechadzkę po sali głównej, gdzie rozstawili się wystawcy z różnymi akcesoriami, niezbędnymi dla fanów różnych seriali, nie tylko "GoT":

Było stoisko z planszówkami,


 fanowskimi kubkami i zakładkami,

 

zawieszkami, 


figurkami Funko Pop


i jeszcze z kubkami, kubkami i ... kubkami


komiksami, koszulkami, poszewkami na poduszki,


oraz przypinkami.


Stoisk nie było może zbyt wiele, ale oferowały naprawdę spory wybór gadżetów niezbędnych dla fana.

O godzinie 15.00 w holu głównym zaczęła tworzyć się kolejka do spotkania i poproszenia o autograf do dwóch aktorów "GoT", którzy przybyli do Katowic, specjalnie na zaproszenie festiwalu:

Osobiście nie planowałam ustawić się w tym masakrycznym tłumie (którego tutaj i tak w całości nie widać), ale udało mi się zająć dobrą miejscówkę (może ktoś mnie dojrzy), i zrobić aktorom parę zdjęć:


Do Katowic zawitali: serialowy "Góra", czyli Gregor Clegane, grany przez Hafþór Júlíusa „Thora” Björnssona, oraz Ben Crompton, serialowy Edd Cierpiętnik:


Dysproporcja fizyczna pomiędzy oby dwoma panami była ogromna, ale obaj sympatyczni i uśmiechnięci, pozowali z fanami i podpisywali zdjęcia.


Prelekcja "Ciekawostki Siedmiu Królestw" nie do końca spełniły moje oczekiwania, ale tak, jak powiedziała pani prelegentka: "dla każdego coś innego jest ciekawostką". Spodziewałam się nieco innej formy tego spotkania, ale ostatecznie się nie czepiam.

Czy coś przywiozłam z Katowic? Owszem. Każdy zarejestrowany uczestnik (bo zapomniałam dodać, że wejściówka była darmowa, tylko za wcześniejszą internetową rejestracją) otrzymał torbę. Kobiety różową, faceci niebieską. Mój Pomocnik zaakceptował, więc będę używać. Jeśli chodzi o gadżety, nic nie kupiłam, choć wahałam się przy koszulce "Winter is comming". Może kolejnym razem...


Sardegna

"Pechowa dziewczyna" Aleksandra Mantorska


posted by Sardegna on , , , ,

2 comments


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron:
Moja ocena : 4/6

Kilkakrotnie już pisałam o powieściach z serii Babie Lato. Pisałam, że książki te są mi bliskie, pięknie wydane, a ich lektura sprawia mi naprawdę niekłamaną przyjemność. Nawet w tym miesiącu opisywałam kolejną część serii, autorstwa Pani Małgorzaty J. Kursy, "Nieboszczyk wędrowny". Dzisiaj chciałabym napisać parę słów o kolejnym tytule wydanym w tym cyklu, chodzi mianowicie o "Pechową dziewczynę" Pani Aleksandry Mantorskiej.

Jest to debiutancka powieść i wydaje się być całkiem niezłym początkiem kariery pisarskiej Autorki, moim zdaniem jednak, książka ta, jest za bardzo przewidywalna. Nie chciałabym być zbytnio wobec niej krytyczna, bo powieść na to nie zasługuje, ale jednocześnie muszę być szczera. Lektura jest przyjemna i czyta się ją naprawdę szybko, nie ma jednak ona w sobie żadnych zaskakujących momentów, czy sytuacji, które mogłyby sprawić, że fabuła zaintryguje i wyróżni się na tle innych czytadeł. 

Rzeczywiście trzeba przyznać, że historia tytułowej pechowej dziewczyny ma parę fajnych momentów, jednak główna bohaterka, Julia Jastrzębska jest tak bardzo zdesperowana, zachowująca się w tak dziwny sposób, że trudno ją polubić. Postaram się to wyjaśnić, ale najpierw parę słów o fabule:

Julia ma fajną pracę w agencji reklamowej, jest twórczą osobą, szczęśliwie zakochaną w Wojtku. Niestety jej prywatnej szczęście legnie w gruzach, kiedy to jej chłopak, słowami "to jednak nie to..." rzuca ją dla innej. Od tego momentu życie dziewczyny staje na głowie (bo przecież kobieta nie da rady funkcjonować samodzielnie) i postanawia za wszelką cenę znaleźć miłość swojego życia. Robi to niestety w tak desperacki sposób, rzucając się praktycznie na każdego faceta, który tylko pojawia się w zasięgu jej wzroku, że aż przykro o tym czytać. Ofiar w ludziach będzie wiele, bo Julia jest tak niestabilna emocjonalnie, że sama nie wie, czego chce. Rzuca się w wir przypadkowych romansów, niby poszukując miłości, ale podąża zupełnie nie tą drogą, co powinna.

Rozumiem, że takie dziewczyny naprawdę istnieją, ale jakoś to szukanie na siłę, upatrywanie swojego szczęścia tylko w obecności mężczyzny u boku, uważając, że w innym wypadku nie ma się prawa być spełnioną, jest autentycznie męczące. Julia ma dwie przyjaciółki: Ewy i Magdę, ale dziewczyny są jej tylko potrzebne, kiedy ona sama wymaga od nich wsparcia, nic nie dając w zamian. Ciężkie to wszystko, niby napisane w sposób humorystyczny, ale jakoś nie przekonuje. W każdym razie, mnie nie przekonało...

Na pewno fajnym wątkiem w książce jest motyw pracy w agencji reklamowej, a także relacje Julii i szefową. Tutaj rzeczywiście znalazłam fajne momenty, które mogą bawić (motyw kryształowego wazonu mnie rozwalił!), ale to jednak trochę za mało.

Julia ma być tą tytułową "pechową dziewczyną", osobą, której wiecznie coś się przytrafia i nie może znaleźć szczęścia. Jednak moim zdaniem, pech nie ma nic wspólnego z życiem bohaterki, ale że trzeba na coś zwalić winę, padło na pech... 

Wiem już, że powieść ta należeć będzie do tych słabszych, z serii Babie Lato. Mam wrażenie, że za parę dni zupełnie o niej zapomnę, ale ponieważ kompletuję wszystkie tomy kolekcji, także i ten stanie na mojej półce. Jeśli mowa o serii, wielkie ukłony należą się Wydawnictwu Nasza Księgarnia, która wspaniale dopasowuje okładki każdej kolejnej powieści, do całości. Dzięki temu, każda książka jest wyjątkowa i nie ma dwóch takich samych egzemplarzy. Pięknie to wygląda na półce. 

Czy polecam "Pechową dziewczynę"? Jeżeli macie akurat ochotę na coś zupełnie niezobowiązującego, to myślę że tak. Jeśli natomiast szukacie w książce jakiś niebanalnych wydarzeń, to niestety w tej książce tego nie znajdziecie...

Sardegna

"(Nie)Grzeczni?" Małgorzata Bajko, Monika Janiszewska


posted by Sardegna on , , , , ,

1 comment


Wydawnictwo: Sensus
Liczba stron: 244
Moja ocena : 5/6

Rzadko kiedy sięgam po poradniki, nie lubię bowiem książek, które radzą mi, jak żyć, jak wychowywać dzieci, i tłumaczą, co powinnam robić, żeby być szczęśliwą. Zazwyczaj ufam w tych kwestiach swojej intuicji, choć nie ukrywam, że czasami zdarza mi się sięgnąć po poradnik, zwłaszcza kiedy czuję, że jego  tematyka jest mi naprawdę bliska. Zastanawiam się wtedy, jak treść zawartą w książce mogę wykorzystać w przyszłości, bądź, co poradnik mówi o mnie samej i moim zachowaniu. 

 "(Nie)Grzeczni?" jest właśnie poradnikiem z takiej serii. Jest przeznaczony dla rodziców, posiadających dzieci, w wieku od zera do sześciu lat, napisany przez panie, związane zawodowo z psychologią dziecięcą. Jest takim przydatnym zbiorem informacji, na temat komunikacji rodzica z dzieckiem, którego tematem przewodnim jest grzeczność i niegrzeczność, a właściwie znaczenie, jakie te słowa mają dla rodziców, a jakie dla dziecka.

Czasami rodzice odbierają zachowanie swoich pociech zupełnie inaczej, niż dzieci mają w zamyśle. Oczywiście, to działa w obie strony, i również pobudki, jakie kierują rodzicami, mogą być niewłaściwie odebrane przez dzieci. Ta książka, napisana z perspektywy osoby dorosłej, jak i z perspektywy dziecka, pokazuje, że ta sama sytuacja, może mieć zupełnie inne znaczenie dla rodziców, a inne dla maluchów. 

Dzieci inaczej postrzegają świat i mają prawo zachowywać się "dziwnie" w poszczególnych etapach swojego rozwoju. Każde dziecko ma prawo być sobą, mieć indywidualne pomysły, zachowywać się w sposób charakterystyczny dla siebie, i trzeba pamiętać, że nie zawsze musi to być robienie rodzicom na złość (choć czasami trudno w to uwierzyć...). Pomiędzy byciem grzecznym a niegrzecznym jest bardzo cienka linia. Często zachowanie, które dzieciom wydaje się normalne, dla dorosłych jest niedopuszczalne. Albo odwrotnie, zachowanie, które osobom dorosłym wydaje się być właściwe i na miejscu, dla dzieci często jest zupełnie abstrakcyjne.

Poradnik ten w bardzo konkretny sposób pokazuje te różnice, popierając je przykładami z życia. Autorki przedstawiły konkretne scenki sytuacyjne, z zachowaniem dziecka i reakcją rodzica, jak dane wydarzenie odebrały obie strony, a na koniec, pod każdą z scenką znajduje się komentarz psychologa, w którym już wydarzenie i emocje z nim związane, wyjaśnione są z psychologicznego punktu widzenia.
Cześć końcowa książki, przedstawiona jest w sposób graficzny, pokazuje, jak rodzice reagują na zachowanie dzieci odbiegające od ich oczekiwań, i jak każda z tych reakcji może mieć jakieś konsekwencje w przyszłości.

Poradnik "(Nie)Grzeczni?" może być doskonałą lekturą dla rodziców maluchów, czyli dzieciaków do drugiego roku życia. W książce przedstawione jest postrzeganie świata przez takiego maluszka, tydzień po tygodniu. Czasami może się wydawać, że taki bobasek zupełnie niczego nie rozumie, albo odwrotnie: świetnie wszystko rozumie i manipuluje dorosłymi, w rzeczywistości wygląda to zupełnie inaczej. Dzieci troszkę jednak inaczej postrzegają to, co się dzieje wokół nich i ten poradnik właśnie to ilustruje. 

Książka dotyczy głównie zachowania dzieci do lat 6. Szczerze powiem, że większość przedstawionych sytuacji przerabiałam z moimi własnymi dziećmi. Może gdyby ta książka trafiła w moje ręce 3 lata temu, wyniosłabym z niej więcej. W aktualnej sytuacji moje dzieci są już jakby na innym etapie rozwoju, i nie ukrywam, że chętnie przeczytałabym coś na temat postępowania z dziećmi w wieku 6-10 lat. Natomiast rzeczywiście dla rodziców maluszków ten poradnik może być świetną lekturą. Może pokazać, że niektóre sytuacje znane tak dobrze z życia rodzinnego, wyglądają tak naprawdę zupełnie inaczej, niż się je postrzega.

Na koniec jeszcze napiszę tylko, że ten poradnik uświadamia pewne sytuacje, ale też uspokaja. Pokazuje, że nie jesteśmy jedyni, że nie tylko nam przydarzają się trudne momenty z dziećmi, i że z każdej opresji jest wyjście. Książka ma mały format, taki "do torebki" i napisana jest przyjaznym, przystępnym językiem, do tego, jest wolna od psychologiczno-pedagogicznych mądrości, które na dłuższą metę po prostu nużą.

Chcecie wiedzieć, czy Wasze dzieci są grzeczne, czy może raczej niegrzeczne? Odpowiedzi na to pytanie próżno szukać w tym poradniku, ale za to, znajdziecie w nim odpowiedzi na inne, nurtujące pytania, a przede wszystkim na kluczowe: "Dlaczego mój maluszek mi to robi?!"

Sardegna

"P.S. Nie szukajcie mnie" Leena Parkkinen


posted by Sardegna on , , , , ,

9 comments


Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 350
Moja ocena : 5/6

Moją czwartą lekturą wakacyjną była powieść fińskiej autorki Leeny Parkkinen "P.S. Nie szukajcie mnie". Z założenia, historia ta miała mieć rozwinięty wątek kryminalny, ponieważ fabuła opiera się na odnalezieniu zabójcy z przeszłości. Tak w sumie jednak, powieść jest raczej obyczajówką, i to taką konkretną, dobrze skonstruowaną, poruszającą poważne problemy na naprawdę głębszym poziomie, a nie tylko powierzchownie, za co należy się jej olbrzymi plus. Tego mi ostatnio brakowało w czytanych lekturach. Czasami chcę wyjść poza poziom "lekko, łatwo i przyjemnie", żeby poczuć coś więcej, niż tylko chwilową przyjemność z czytania. Ta książka właśnie mi to dała.

 Akcja "P.S. Nie szukajcie mnie" toczy się w dwóch przedziałach czasowych. Część współczesna dotyczy Karen, energicznej 80 - latki, która ucieka z domu swojego syna i synowej, żeby na koniec swego życia przeżyć przygodę, a tak właściwie, doprowadzić pewne sprawy ze swej przeszłości, do końca. Wyrusza na wyspę, na której spędziła dzieciństwo i młodość, aby tam zmierzyć się z tragicznymi wydarzeniami, jakie miały miejsce 60 lat temu. Po drodze, staje się jednak świadkiem napadu na stację benzynową, i w przypływie nagłej odwagi ratuje młodą, ciężarną włamywaczkę, która postawiona zostaje w wielkiej opresji. Karen zabiera ze sobą Azar i postanawia dać jej schronienie, a przy okazji pokazać rodzinną wyspę Fetknoppen.

Druga część tej historii toczy się we wspomnieniach Karen, związanych z latami jej młodości, które kobieta spędziła na rodzinnej wyspie. Miejsce to było bardzo trudne do codziennego życia, bardzo nieprzyjazne i bardzo wymagające, dla swoich mieszkańców. Surowy klimat, monotonia, bieda, w i tak trudnych latach powojennych, dała się we znaki lokalnej społeczności. Tym bardziej, miejsce to było trudne do życia dla pełnej energii i ciekawości świata, młodzieży.  

Lato 1947 roku na zawsze zmieniło życie bohaterki i jej brata Sebastiana, który zostaje oskarżony o zamordowanie nastoletniej Kristi. Jako że relacja pomiędzy rodzeństwem zawsze była bardzo silna, Karen za nic nie chce uwierzyć w winę swojego brata. Na zawsze zostaje przylepiona do niej łatka siostry mordercy i kobieta musi już żyć z tą świadomością. Nie może się jednak z tym pogodzić, dlatego postanawia jeszcze przed śmiercią rozwikłać tą zagadkę.

Przypadkowe spotkanie zmienia na zawsze ich losy dwóch kobiet. Pomiędzy nimi nawiąże się nić porozumienia, która przeradza się w trwałą przyjaźń. Azar pomaga Karen w prywatnym śledztwie, natomiast staruszka daje dziewczynie to, czego od dawna nikt Azar nie oferował.

Wszystko to: dynamiczna współczesność, przeplatana wspomnieniami Karen, pełnymi opisów rodzinnych relacji, zwyczajów lokalnej społeczności, ich codziennej pracy i trudnościami z nią związanymi, sprawiają, że powieść jest jedyną w swoim rodzaju. Jest historią wielowątkową i wielowymiarową. Opowieścią o rodzinie, dzieciństwie, przyjaźni, historią kryminalną, w której przeszłość spaja się z teraźniejszością.  Opowieścią, w której Autorka świetnie poradziła sobie z przedstawieniem realiów życia w latach czterdziestych, fińskiej wyspy.

Książka na pewno nie jest przeznaczona do czytania na szybko. Trzeba spokojnie wdrożyć się we wszystkie szczegóły z życia Karen i Azar, ale historia jest tego warta, a ja, jak zwykle żałuję, że dałam powieści tak długo czekać na swoją kolej.

Sardegna

"Felix, Net i Nika oraz (nie)Bezpieczne Dorastanie" Rafal Kosik


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Powergraph
Liczba stron: 430
Moja ocena : 5/6

Po lekturze "Felixa, Neta i Niki oraz Klątwy Domu McKillianów", od razu sięgnęłam po kolejny tom przygód nastolatków, który był niejako dalszym ciągiem ich perypeti, ale mógł jednocześnie być czytany odrębnie, zupełnie niezależnie od innych części. Poza tym, że bohaterowie przebywają w Londynie, w którym znaleźli się przy okazji rozwiązywania zagadki z przed lat, związanej z starym domostwem McKillianów, przygody, które przydarzą się im w stolicy Wielkiej Brytanii są zupełnie nowe i z niczym nie związane.

Czwórka nastolatków (do Felixa, Neta i Niki dojeżdża Laura, dziewczyna tego pierwszego, która nie brała udział w wydarzeniach poprzedniego tomu, ale także planowała wakacje w UK), po wyczerpujących wydarzeniach związanych ze złamaniem klątwy domu McKillianów, próbuje w spokoju spędzić resztę wakacji w Londynie. Ich sytuacja nie jest jednak godna pozazdroszczenia, bowiem nie mają oni żadnych pieniędzy na swój pobyt. Ponieważ nie chcą wracać do domu, ani prosić rodziców o pomoc, postanawiają sami zadbać o swoje potrzeby, i podejmują pierwszą w swoim życiu, pracę zarobkową. 

Początkowo, poszukiwania idą średnio, ale kiedy z pomocą przychodzi im Manfred, czyli wirtualny "przyjaciel" AI, i pomaga im stworzyć rewelacyjne CV, czwórka bohaterów znajduje posadę w jednym z hoteli, znajdujących się w centrum miasta. Dzięki rekomendacjom Manfreda, dzieciaki rozpoczynają pracę w profesjach, które nie do końca leżą w zakresie ich możliwości, ale jako że szybko się uczą, nie widzą w tym większego problemu i udaje im się całkiem nieźle wykonywać swoje obowiązki.

Niestety, dobry początek zostaje zakłócony po kilku dniach, kiedy to w hotelu zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Przyjaciele mają jakieś niespotykane zaniki pamięci, zamroczenia i długie momenty dekoncentracji. Zwykle sprytny Net, nie potrafi rozgryźć najprostszego programu komputerowego, Nika, nie wiedzieć czemu, nie może oderwać się od biurka, wiecznie zawalonego papierową papierkową robotą. Felix bezskutecznie walczy z szczurami, choć teoretycznie wie, jak się ich pozbyć, a Laura nijak nie potrafi złożyć menu z najprostszych produktów, w hotelowej kuchni.

Bohaterowie próbują coś ogarnąć, ale dziwnym trafem, zupełnie im to nie wychodzi. Do tego, w Londynie, nie wiadomo czemu, spotykają dyrektora Stokrotkę, w ich okolicy kręci się królewski pies rasy corgi, Nika znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a trójka przyjaciół, pozostawiona własnemu losowi, stara się odnaleźć przyjaciółkę.

Jeżeli myślicie, że to już koniec, to nic bardziej mylnego! Jest jeszcze dziwny, elegancki mężczyzna, pachnący podejrzanym zapachem, robot Krystyna i robot Mieczysław, syntetyczne jedzenie oraz tajemniczy projekt Bezpieczne Dorastanie. Sporo nowinek technologiczno - informatycznych, motywów fantastycznych, niebezpiecznych i strasznych. Książka ta jest bowiem wybuchową mieszanką, powieścią dla młodzieży, z horrorem, fantastyką i sensacją, w jednym. Jest to taka książka, jaką lubię najbardziej: inteligentna, dynamiczna, z fajnie wykreowanymi postaciami, z ciekawą tajemnicą do odkrycia. Zupełnie nie dziwi mnie fakt, że seria zjednuje sobie młodych czytelników w całym kraju, a do Autora, na TK lub innych spotkaniach autorskich, ustawia się olbrzymia kolejka fanów. 

Jak na razie, "FNiN i (nie)Bezpieczne Dorastanie" jest moim numerem jeden, wśród przeczytanych tomów serii. Historia ta zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie i nie mogłam się od niej oderwać, praktycznie od pierwszych stron. Każdy kolejny rozdział przynosi nową akcję i nowe zagadki do rozwiązania. Bardzo dużo się dzieje i trzeba przyznać, że historię tą należy czytać uważnie, żeby nie przegapić ważnych momentów i zakręconych, sprytnie ukrytych sytuacji. Ta część podobała mi się o wiele bardziej niż "FNiN oraz Klątwa Domu McKilianów", choć dzięki temu, że najpierw zaznajomiłam się z tomem poprzednim, nie raziła mnie tak bardzo "dorosłość" postaci. Oswoiłam się już z nowymi, bardziej dojrzałym bohaterami, i nie sprawiało mi to już większego problemu, powiem więcej, podobali mi się oni w tej dorosłej opcji.  

W swej biblioteczce mam jeszcze tom poprzedzający historię domu McKillianów, "FNiN oraz Sekret Czarnej Hańczy", a także "FNiN oraz Świat Zero". Z tą drugą częścią na razie poczekam, ale za Czarną Hańczę wezmę się w najbliższym czasie. Jeśli mogłabym coś Wam polecić na koniec, to czytanie serii po kolei. Unikniecie wtedy wielu rozczarowań, które mnie niestety dopadły, gdy po tomie pierwszym zabrałam się za trzynasty (dobra, bez komentarza!). W każdym razie, polecam opowieść o tych, najbardziej chyba znanych w Polsce, nastolatkach. Dajcie się wciągnąć przygodzie, bo naprawdę warto!
 
Sardegna

"Takie rzeczy tylko z mężem" Agata Przybyłek


posted by Sardegna on , , , , ,

10 comments

 
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 380
Moja ocena : 6/6

Droga Autorko. Nie robi się takich rzeczy. Nie kończy się takiej fajnej książki słowami: "Ciąg dalszy nastąpi..."!

Coś już podejrzewałam, kiedy to zbliżając się do końca, historia zamiast zmierzać do finału, rozkręcała się na maksa. Nie mam pojęcia, jak Autorka planuje rozwinąć tę opowieść, czy zmieści się ona w dwóch częściach, czy może zaplanowana jest trylogia (wiecie coś na ten temat?), ale wiem jedno, czytałam dwie poprzednie książki pani Agaty Przybyłek ("Nie zmienił się tylko blond" oraz "Nieszczęścia chodzą stadami") i spokojnie mogę postawić "Takie rzeczy tylko z mężem" obok "Blondu" - opowieści, którą absolutnie wyróżniłam, bo autentycznie bawi mnie do łez i ma genialne "momenty". 

"Takie rzeczy tylko z mężem" ma informację na okładce, w postaci rekomendacji Magdaleny Witkiewicz, że jest to "świetna komedia małżeńska". Zgodzę się z tym częściowo, bo ja bardziej określiłabym ją, jako zmagania samotnej matki z przymrużeniem oka. Małżeństwo w wykonaniu pary głównych bohaterów, Zuzanny i jej małżonka, wygląda bowiem nieco inaczej, niż mogłoby się tradycyjnie wydawać.

Przedstawiona w powieści historia jest zupełnie odrębna, choć dzieje się w z sąsiedztwie Sosenek, czyli wioski, będącej w centrum dwóch poprzednich powieści Autorki. Wspólnym mianownikiem do wszystkich trzech historii może być też wątek szkolny, każda bohaterka ma bowiem coś wspólnego z edukacją, Zuzanna akurat jest nauczycielką zerówki. Jednak to nie jej praca zawodowa jest głównym tematem tej książki. Istotna jest natomiast relacja bohaterki z własnym mężem, Ludwikiem, który jest dość nietypowym osobnikiem. 
Para na pozór sprawia sympatyczne wrażenie zgodnego małżeństwa, w rzeczywistości jednak Ludwik żyje w swoim świecie, a wszystkie sprawy domowe, obowiązki związane z opieką nad 4 letnim z synem, są na głowie Zuzanny. Jej mąż za to, woli spędzać wolny czas w nieco odmienny sposób, gdzie poza  spotykaniem się z kolegami i oglądaniem meczy, poszukuje skarbów za pomocą wykrywacza metali. Tej pasji zapalony historyk poddaje się z wielkim upodobaniem, nie zważając na prośby swojej żony, żeby przejął części obowiązków, albo spędził z nią i synkiem, trochę więcej czasu.

Zuzanna zainspirowana pewnym wykładem motywacyjnym znanej psycholożki, postanawia zawalczyć o uwagę swojego męża i spróbować rozpalić swój związek na nowo. Niestety nie będzie to łatwe, kiedy otoczenie absolutnie temu nie sprzyja. Do jej domu wprowadza się siostrzenica Ludwika, zbuntowana nastolatka Kasia, mama Zuzanny postanawia sukcesywnie wyprzedawać swój majątek, siostra Anka, jest w trzeciej ciąży, a kolega z pracy, Marek nocuję w ich domu pokątnie, ponieważ rzuciła go dziewczyna.

Kobieta stara się jak może, walczyć o uwagę męża, ale w natłoku codziennych spraw jest to bardzo trudne. Nowych problemów wciąż przybywa, a wszystko to oczywiście dzieje się w atmosferze zabawnych gagów i śmiesznych zbiegów okoliczności. Spokojnie jednak, wiecie że nie lubię przeładowanych na siłę, humorem, historii. Na szczęście, tutaj wszystko jest w odpowiedniej proporcji. 

Zuzanna jest sympatyczną kobietą, której nie da się nie lubić. Pozostałe postacie kobiece też dają czadu. Natomiast nieco gorsze zdanie mam o męskich bohaterach tej opowieści, ale myślę, że część kolejna przyniesie jakieś pozytywne zmiany w tym temacie. Książka ma wiele fajnych momentów, które autentycznie śmieszą. Autorce udała się także akcja z zakończeniem, bo kiedy już wydawało mi się, że wiem, jak zakończy się ta opowieść, i w którą stronę bohaterka podąży, pani Agata Przybyłek daje czytelnikom zupełnie otwarte zakończenie, które może zmienić wszystko. Dlatego, nie mogę już doczekać się kolejnego tomu, żeby przekonać się, na co zdecyduje się Zuzanna, i jaką drogę wybierze. 

Sardegna

PRZEDPREMIEROWO "Wszystkie kolory nieba" Krystyna Mirek


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 390
Moja ocena : 5/6


"Wszystkie kolory nieba" to kontynuacja przygód bohaterów powieści "Większy kawałek nieba", autorstwa pani Krystyny Mirek. Tom drugi jest raczej hermetyczny, więc nie polecam czytać go odrębnie, wspaniale natomiast zagłębić się w jego lekturę, kiedy dosłownie przed chwilą zakończyło się czytać tom pierwszy. Taka sytuacja akurat mi się przytrafiła, w sumie było to niezamierzone (o czym dokładnie piszę w TYM poście), ale dzięki temu mogłam za jednym zamachem poznać zakończenie historii Igi i Wiktora.

Bohaterowie, choć pochodzą z dwóch różnych światów i dzieli ich praktycznie wszystko, znaleźli miłość, która dała im wyjątkowo dużo siły do pokonania wszelkich trudności. Związek Igi i Wiktora kwitnie, choć nie do końca jest tak kolorowo, jak mogłoby się wydawać, bowiem nie wszyscy są przychylni dziewczynie, która, jak szara myszka "wkręciła" się w życie bogatego restauratora. Iga, mimo niechęci, pozostaje jednak sobą, czym jeszcze bardziej zjednuje sobie ukochanego. Czy uda jej się jednak przekonać do siebie teściów i współpracowników Wiktora? 

Historia związku głównych bohaterów nie jest jednak jedynym i głównym tematem powieści. Równorzędną opowieścią są zawirowania miłosne przyjaciela Wiktora, przystojnego i zapracowanego Janka. Mężczyzna po raz pierwszy w życiu się zakochał, ale jego relacja z kobietą marzeń nie układa się do końca po jego myśli. Ważną historią są także perypetie pani Marysi, gosposi Wiktora, i jej rodziny. Ich losy zostały wstępnie opisane w "Większym kawałku nieba", ale dopiero w tym tomie opowieść nabiera rozpędu. Powiedziałabym więc, że powieść ta ma wiele wątków i wiele bohaterów, z ktorych każdy jest jednakowo ważny dla całej opowieści.

"Wszystkie kolory nieba" to taka pozytywna książka, pełna dobrych emocji (jak zresztą jest napisane na okładce), po lekturze której ciepło robi się na sercu. Jednakże jest to raczej taka sympatyczna bajka o Kopciuszku, dla dorosłych czytelniczek. W całej tej historii wszystko dzieje się tak, jak powinno. Wszelkie przeszkody są niemalże natychmiast unicestwiane, a rozwiązanie poważnych problemów, przychodzi od razu. I dobrze, że to jest taka właśnie książka, emanująca dobrymi, pomocnymi ludźmi, radością życia i spełnionymi marzeniami. Czasami taka lektura jest jak najbardziej potrzebna, zwłaszcza kiedy życie codzienne przytłacza, a samotność doskwiera. 

Czasami jednak, za dużo jest w powieści tych szczęśliwych zbiegów okoliczności, nierealnie życzliwych ludzi, oraz od ręki spełniających się marzeń. Czasami przydałaby się w historii jakaś kropla goryczy. Coś, co sprawi, że książka nie zostanie zakwalifikowana do miłych czytadeł, o których zapomina się w krótkim czasie po lekturze. Myślę, że w tym przypadku wyszłoby to tej powieści na dobre. O ile "Większy kawałek nieba" zapamiętam, to jego kontynuację już niekoniecznie, albo po prostu potraktuję oba tytuły, jako jedną całość. 

Jeżeli macie więc ochotę na przyjemną opowieść z happy endem, lektura powieści pani Krystyny Mirek będzie dla Was w sam raz. Nie sięgajcie jednak po te książki osobno, bo nie ma to większego sensu. Jeśli czytać, to tylko w komplecie. Jeśli zapamiętać, to też w komplecie.

Sardegna

"Zły" Leopold Tyrmand


posted by Sardegna on , , , , ,

7 comments


Wydawnictwo: Świat Książki
audiobook: czas trwania 38 godzin 29 minut
Moja ocena : 6/6
lektor: Adam Ferency


"Zły" Leopolda Tyrmanda to powieść legenda. Słyszałam już wielokrotnie, zarówno o samym Autorze, jak i tytule, że jest to obowiązkowa pozycja, jeśli chodzi o literaturę czasów PRLu.  

Osobiście, kojarzyłam oczywiście tytuł, aczkolwiek nie miałam swojego egzemplarza, i pewnie nie przeczytałabym tej książki jeszcze przez długi czas, gdyby nie audiobook, który przyszedł mi z pomocą. "Złego" pobrałam na platformie Audioteka, w ramach jakiejś fajnej promocji, i za to właśnie uwielbiam audiobooki, bo dzięki nim mogę przesłuchać sobie powieści, których normalnie nie miałabym ochoty, albo okazji, przeczytać w formie papierowej.

Przesłuchanie "Złego" było niesamowitym doświadczeniem. Po pierwsze, intrygowało mnie hasło, że książka jest najbardziej kultowym i najpoczytniejszym kryminałem, z czasów PRLu, więc chciałam się do tego odnieść osobiście. Po drugie, jest to opowieść wielowątkowa, w którą początkowo rzeczywiście trudno się wgryźć, ale kiedy czytelnik zorientuje się już, kim są poszczególni bohaterowie, i na czym polega cała fabuła, nie można się od niej oderwać.
Po trzecie, pokazuje wyjątkowy obraz Warszawy, jako powojennego miasta, z wszystkimi ocalałymi, zrujnowanymi i odbudowanymi miejscami. Nowo - stare place miejskie, ocalałe kamienice, plac budowy, na którym powstają nowe gmachy, bazary, podejrzane lokale, dancingi, wąskie uliczki, szerokie aleje. Warszawa przedstawiona jest bardzo klimatycznie i realistycznie. to wrażenie pogłębia się w trakcie słuchania audiobooka, bowiem w tle słychać odgłosy miasta, a lektor, pan Adam Ferency doskonale radzi sobie ze specyficzną gwarą i  warszawską "mową".

Miasto pokazane jest nie tylko z perspektywy budowli i ulic, ale też jest doskonałym obrazem ówczesnego społeczeństwa. Śledzenie tej rzeczywistości, podążanie za bohaterami tej opowieści, spacerowanie wraz z nimi po powojennym mieście, było fascynującym doświadczeniem. A ja chciałam zmierzyć się z legendą tej powieści i sprawdzić, czy będzie to dla mnie urzekająca lektura, czy wręcz przeciwnie. Czy odnajdę się w charakterystycznym klimacie PRLu, bo, umówmy się, ten okres w dziejach naszego kraju nie jest mi zbytnio bliski.

Jakie są więc moje wrażenia? Rzeczywiście, świetnie wczułam się w klimat powojennej Warszawy, i mimo że początkowo zagubiłam się w mnogości sytuacji, bo naprawdę jest to powieść wielowątkowa, to całość oceniam bardzo wysoko. Wciągająca intryga kryminalna, wątek miłosny, cała otoczka obyczajowa, charakterystyka postaci, wszystko to składa się na to, że "Zły" podobał mi się bardzo, choć nie ukrywam, że była to wymagająca lektura.

Głównym motywem książki jest wątek kryminalny, choć może określiłabym go bardziej, jako sensacyjny, bowiem po mieście krąży tajemnicza postać, atakująca warszawskich chuliganów, broniąca słabszych i niewinnych mieszkańców miasta. Nieznany nikomu bohater, niczym postać z zaświatów, pojawia się w najbardziej kluczowych momentach, po czym znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a znakiem rozpoznawczym tego człowieka są wyjątkowe, jarzące się na biało, oczy. Mężczyzna staje się postrachem warszawskiego półświatka, a przez milicję zostaje nazwany "Złym", dla lokalnej społeczności staje się jednak swoistym bohaterem i obrońcą uciśnionych. 

Główny przeciwnikiem Złego staje się szajka przestępcza, pod dowództwem Filipa Merynosa, prezesa podejrzanej Spółdzielni Pracy "Woreczek", i właściwie to cicha walka pomiędzy tymi dwoma silnymi osobowościami, będzie głównym wątkiem powieści. Zaskakujący finał pokaże, co tak naprawdę łączyło tych dwóch mężczyzn i co, tak naprawdę nimi kierowało. Zanim jednak do tego dojdzie, warszawscy chuligani będą musieli sporo się napracować, żeby osiągnąć swój cel i nie zostać ukarani przez Złego.

Poza całą wartką akcją, dotyczącą walki Złego ze złem, w powieści wyraźnie zarysowany jest także wątek miłosny, związany z Martą Majewską, uroczą kobietą, która też zostaje wybawiona z opresji przez tajemniczego obrońcę. Poza tym, ważną rolę w całej historii odgrywają postacie drugoplanowe: dziennikarze Expresu Wieczornego,  pan Kalodont - kioskarz, femme fatale Oliwia Szuwar i wiele innych osób, których udział w akcji nie jest przypadkowy.  

Tak, jak napisałam na początku, powieść ma także charakter obyczajowy. Bardzo dokładnie przedstawiony został obraz warszawskiej, powojennej społeczności, jej życie codzienne, pracę, powrót do życia po wojnie, układy, sposoby zarobku czy relacje międzyludzkie. Mimo że Warszawa, jako miasto, nie jest mi zbyt dobrze znane, dzięki plastycznym opisom miejsc akcji, dziejących się w stolicy, mogłam "widzieć" miasto oczami wyobraźni. Plac Trzech Krzyży, rejony ul. Zielnej, Wielkiej, Próżnej, Śródmieście, Aleje Jerozolimskie, ul. Krucza Aleja, Bazar Różyckiego, oczywiście, wszystkie te miejsca nabrały dla mnie nowego znaczenia, kiedy  mogłam je później obejrzeć w Internecie, jak wyglądały w latach 50 tych XX wieku, co nie zmienia jednak faktu, że podróż do powojennej Warszawy w moim osobistym wykonaniu, była równie fascynująca.

Z czystym sumieniem polecam Wam "Złego". Jeżeli chcecie zmierzyć się z legendą tej powieści, lub po prostu znacie ją ze słyszenia, ale jeszcze nie czytaliście, gwarantuję, że będzie to niezapomniana, choć wymagająca, lektura. Hasło najpoczytniejszego kryminału z czasów PRLu, zdecydowanie nie jest na wyrost. Sprawdźcie to sami.

Sardegna

"Śnieżka musi umrzeć" Nele Neuhaus


posted by Sardegna on , , , ,

18 comments


Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron: 520
Moja ocena : 5/6

Na moim tegorocznym urlopie przeczytałam tylko jeden kryminał. Była to książka autorstwa Nele Neuhaus "Śnieżka musi umrzeć", czyli czwarta część serii Gorzka Czekolada, Wydawnictwa Media Rodzina. Powieść była takim moim książkowym wyrzutem sumienia, ponieważ dość długo czekała na swoją kolej, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie: zaczęłam czytać Śnieżkę już dość dawno, ale po przeczytaniu dwóch rozdziałów jakoś się zniechęciłam. Odpychała mnie przede wszystkim mnogość postaci i ilość obco brzmiących nazwisk, które jakoś niezbyt zachęcały mnie do kontynuowania. Ale, jako że urlop sprzyja mi dokańczaniu takich właśnie napoczętych lektur, zabrałam się za czytanie.

Na szczęście, kiedy już przebrnęłam przez dwa kolejne rozdziały, akcja powieści zaczęła toczyć się błyskawicznie. W ogóle Śnieżka to taka nietypowa powieść, odbiegająca od schematycznych, amerykańskich kryminałów. Odbiega od nich nie tylko fabułą, ale też wykonaniem. I bardzo mi się to spodobało. Dynamiczne jest tempo wydarzeń, jakie narzuciła Autorka, a sam pomysł na fabułę, interesujący.

Mimo że jest to tom czwarty serii Nele Neuhaus, to szczerze powiem, gdybym nie sprawdziła tej informacji, to czytając nawet bym się nie zorientowała. Spokojnie można czytać tę część niezależenie od poprzednich tomów ("Nielubiana", "Przyjaciele po grób", "Głębokie rany"). Oczywiście, po lekturze zorientowałam się, że para głównych bohaterów: komisarz Pia Kirchhoff i nadkomisarz Oliwier von Bodestein miała pewnie jakąś przeszłość, o której traktują poprzednie tomy, jednakże bez ich znajomości też spokojnie można Śnieżkę przeczytać.

Akcja intrygi kryminalnej dzieje się w małym, niemieckim miasteczku Altenhein, które kiedyś było oazą ciszy i spokoju, sielskim miejscem, w którym wszyscy mieszkańcy znali się, lubili i szanowali. Spokój w osadzie został niestety zburzony dziesięć lat temu, kiedy to w czasie lokalnego festynu, doszło do strasznej zbrodni. Ktoś zamordował dwie nastolatki, a ich zwłok nie odnaleziono do dnia dzisiejszego. Podejrzenie zabójstwa pada na Tobiasa Sartoriusa, ówczesnego chłopaka jednej z dziewcząt, który zupełnie nie pamięta wydarzeń tamtego, tragicznego wieczoru. Tobias zostaje oskarżony o morderstwo i osadzony na 10 lat w więzieniu. 

Altenhein pozornie wraca do równowagi, ale kiedy po latach Tobias wraca do rodzinnego domu, żeby ogarnąć zaniedbane domostwo i pomóc ojcu, zaszczutemu przez lokalną społeczność, dawno zabliźnione rany miasteczka otwierają się z wyjątkową mocą. Tobias nie chcę mieszać się w stare sprawy, pragnie tylko spokoju dla swojej rodziny, ale mieszkańcy nie zapominają dawnych krzywd. Sympatię mężczyźnie okazuje tylko zbuntowana nastolatka, Amelie, która jako jedyna wierzy w jego niewinność. Dziewczyna postanawia przeprowadzić na własną rękę, amatorskie śledztwo, związane ze sprawą sprzed lat, a jego akcja nabierze tempa, kiedy to na starym lotnisku wojskowym, robotnicy wykopią ludzkie szczątki, będące zwłokami zabitej dziesięć lat temu, nastolatki. 

Odnalezienie zwłok rozpocznie lawinę wydarzeń, która potrząśnie miasteczkiem. Okaże się bowiem, że za śmierć dziewczyn odpowiada ktoś zupełnie inny, niż oskarżony Tobias. Mieszkańcy Altenhein także nie będą bez winy, bowiem istnieje pewne ciche porozumienie, które skrywa więcej sekretów, niż mogłoby się wydawać. Prawda czai się w zupełnie innym miejscu, niż doszukiwano się w śledztwie, a jej wyjawienie może być tragiczne w skutkach. 

"Śnieżka musi umrzeć" to naprawdę niezły kryminał, należy jednak poświęcić mu trochę czasu. Kiedy mogłam spokojnie rozsmakować się w fabule, zacząłem dostrzegać smaczki związane z konstrukcją tej powieści, których nie doceniłam na początku. Akcja trzyma w napięciu do ostatniej strony, a zakończenie, mimo że w trakcie czytania gdzieś tam, zaczęła krystalizować się w mojej głowie osoba odpowiedzialna za za zabójstwo, i tak było zaskakujące. 

Mogę zatem z czystym sumieniem polecić Wam Śnieżkę. Jeżeli lubicie niebanalne intrygi, albo serie kryminalne, Nele Neuhaus to Autorka, na którą powinniście zwrócić uwagę.

Sardegna

"Wakacje Mikołajka" Rene Gościnny, Jean - Jacques Sempre


posted by Sardegna on , , , , ,

4 comments


Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 174
Moja ocena : 6/6

Nie ma lepszej lektury wakacyjnej dla dzieci, niż "Wakacje Mikołajka"! Wiem, co mówię, bo miałam okazję czytać już niejedną, dziecięcą książeczkę moim pociechom, w czasie urlopu. 
Bardzo dobrze sprawdził się w tej roli zeszłoroczny "Pompon w rodzinie Fisiów", ale wszystkie historyjki z serii "Zaopiekuj się mną" okazywały się jakoś "mało wakacyjne" i słuchanie ich, a przede wszystkim ich czytanie, w urlopowych okolicznościach przyrody, wypadało średnio. 

W każdym razie "Wakacje Mikołajka" wpasowały się idealnie w klimat jeziora, nurkowania, kopania w piasku, czasu spędzonego na zabawach i grach sportowych, chodzenia po lesie, jeżdżenia na rowerze, ale przede wszystkim, czasu, które moje dzieci spędziły z kolegami.

W tym roku moje dzieciaki miały wyjątkowe towarzystwo na wakacjach. Grupa najmłodszych była bardzo liczna i wyjątkowo zgrana. Także nigdy nie brakowało pomysłów na zabawy i spędzanie wolnego czasu, a później, wieczorem, kiedy padały już ze zmęczenia, z chęcią wysłuchiwały czytanych przeze mnie, niemniej szalonych, od ich własnych, przygód Mikołajka i jego wakacyjnych wojaży. 

Osobiście miałam okazję czytać już te historyjki, przy okazji zbiorczego tomu "Pierwszych przygód Mikołajka", natomiast moje dzieci nie znały wakacyjnych perypetii bohatera, bowiem w owym czasie kategorycznie odmówiły czytania "Mikołajka". Musiałam dać im zatem chwilę wytchnienia, aby teraz móc spokojnie do tego wrócić. Olbrzymia, ponad 600 stronicowa księga "Pierwszych przygód...", zawiera w sobie pięć małych, pojedynczych tytułów: "Mikołajek", "Rekreacje Mikołajka", "Wakacje Mikołajka", "Mikołajek i inne chłopaki", "Mikołajek ma kłopoty", a jako że każdy z nich został wydany odrębnie, nie musiałam taszczyć na urlop całego tomiszcza, tylko wybraną jego część. 

I powiem Wam, że ta lektura okazała się strzałem w dziesiątkę! Przygody Mikołajka są jak zwykle zabawne, ale czytanie o wakacjach tego łobuziaka, będąc na własnych wakacjach, nabiera zupełnie innego znaczenia. 

Najpierw Mikołajek jedzie na letni odpoczynek z rodzicami. Perypetie rozpoczynają się już od problemów związanych z wyborem miejsca wypoczynku, poprzez niezbyt udaną pogodę i próby zabicia nudy. Wszystko to gwarantuje niezapomniany urlop, zwłaszcza dla taty Mikołajka. Kolejno, rodzice postanawiają wysłać swojego synka na pierwsze, samodzielne wakacje. Mikołajek z chęcią wyrusza na kolonie, a właściwie na obóz, gdzie wydarzy się bardzo wiele interesujących rzeczy. Mikołajek pozna tam nowych kolegów, prawie tak fajnych, jak ci, z którymi chodzi do klasy, będzie pływał w jeziorze, biegał po lesie i uczestniczył we wszystkich zabawach, jakie zaproponuje drużynowy. Dziwnym trafem, drużyna Mikołajka będzie najbardziej rozbrykanym oddziałem na obozie, ale to nie przeszkodzi chłopakowi przeżyć najwspanialszych wakacji w swoim życiu.

Perypetie Mikołajka podobają się nie tylko dzieciom, ale rozbawiają też dorosłych. Aluzje, niedopowiedzenia, sytuacje, jakie przydarzają się rodzicom chłopca, bawią starszych czytelników nawet bardziej, niż tych młodszych. Fanów Mikołajka nie będę musiała specjalnie namawiać na tę lekturę, natomiast czytelników, którzy jeszcze z Młodym nie mieli do czynienia, serdecznie zapraszam. Z nim dobra zabawa będzie gwarantowana!

Sardegna

Hania Humorek na poprawę humoru


posted by Sardegna on , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron:128
Moja ocena : 5/6

Znacie Hanię Humorek? Jeśli nie, to koniecznie powinniście nadrobić zaległości! Seria z tą sympatyczną bohaterką w roli głównej, wydana przez Wydawnictwo Egmont, liczy sobie kilkanaście tomów. My jednak przeczytaliśmy z całej serii tylko dwie części "Hania Humorek ogłasza niepodległość" i "Hania Humorek ratuje świat", a to głównie za sprawą tego, że trochę przez przypadek kupiliśmy te właśnie tytuły na lokalnym kiermaszu. 

Seria o Hani Humorek była mi już znana z widzenia, kiedy to dziewczynki z mojej klasy podczytywały ją sobie na przerwach. Nie pomyślałam jednak, że te historie spodobają się również mojej Ośmiolatce, bo wydawało mi się, że będzie ona na to jeszcze trochę za mała. Nic bardziej mylnego! Powiem Wam, że nie zdarzyło się jeszcze, żeby moje dziecko samo przeczytało jakąś historię kilkakrotnie. Na razie wszystkie lektury zostały przeczytane, albo samodzielnie, albo przez mnie, pojedynczo. Natomiast tutaj, w przypadku Hani, wybrane fragmenty, a nawet rozdziały, zostały przez Ośmiolatkę przeczytane powtórnie. Moja córka stwierdziła, że to właśnie te momenty w książeczce najbardziej jej się podobają, więc je sobie czyta. I to jest niesamowite (choć powiem Wam, ze w dzieciństwie robiłam identycznie i miałam wybrane momenty w książce "Przez dziurkę od klucza" Siesickiej, które czytałam po sto razy, bo bawiły mnie nieustannie).

I cieszy mnie to bardzo, zwłaszcza że historie o Hani są sympatyczne, zabawne i trochę zadziorne, tak, jak opowieści o Zuźce Zołzik. Hania jest charakterną bohaterką, która ma swoje zdanie i nie boi się go bronić. 
Czasami wpada przez to w tarapaty, ale w gruncie rzeczy jest dobrą dziewczynką, która dla swojego brata (nazwanego przekornie Smrodkiem, którego Hania pozornie nie cierpi) zrobi wszystko. 

Dwa tomy serii,  która czytałyśmy wspólnie (niektóre rozdziały czytam ja wieczorem, inne Ośmiolatka czytała sobie sama) dotyczą Dnia Niepodległości i ratowania świata. Pod tymi dumnie brzmiącymi tytułami chowają się zwariowane opowieści pełne humoru i niespodziewanych zwrotów akcji.

W części związanej z ogłaszaniem niepodległości, Hania odbywa wraz z rodziną wycieczkę do Bostonu i poznaje ważny fragment historii swojego kraju. Dowiaduje się, jak powstał dokument Deklaracji Niepodległości i kto brał w jego tworzeniu udział. Dziewczynka strasznie zainteresowana tematem, postanawia wcielić w rolę niektórych postaci historycznych, inicjuje w swojej łazience inscenizację historyczną Bostońskiej Herbatki oraz walczy z rodzicami o swoją wolność i niepodległość, czyli zwiększenie kieszonkowego i możliwość pójścia spać później, niż jej młodszy brat.

Wydawnictwo: Egmont
Liczba stron: 156
Moja ocena : 5/6
 
Część druga przygód Hani, czyli ta, związana z ratowaniem świata, nawiązuje do ekologicznych działań podjętych przez dziewczynkę, żeby ratować swoją planetę. Początkowo działania te były one trochę chaotyczne i nieporadne, bowiem Hania chce uratować na raz całą planetę i pozbyć się wszystkich zagrożeń, ale ostatecznie udaje jej się zorganizować całkiem fajną, ekologiczną akcję.

Jak widzicie, Hania Humorek nie próżnuje i tak wiele niesamowitych przygód ma tylko w dwóch tomach, aż strach pomyśleć, co będzie się działo w innych! Jest taką bohaterką z krwi i kości, a o jej perypetiach czyta się z wielką przyjemnością. 

Tak, jak już kiedyś mówiłam, przy okazji innego wpisu z serii "Już czytam sam!", moja Ośmiolatka kształtuje sobie gust czytelniczy i widzę, że woli wybierać opowieści zabawne, zadziorne, z humorem, takie trochę przekorny. Seria o Hani Humorek taka właśnie jest, więc poszukam dla niej pozostałych tomów. Niech się dobrze bawi podczas czytania!

Sardegna