Archive for września 2023

Blogowe podsumowanie miesiąca - wrzesień 2023


posted by Sardegna on

No comments

Wrześniowe dzień dobry! Ledwo co kończyły się wakacje, a ja pisałam, że nie daję temu wiary, a już pierwszy miesiąc szkoły dobiega końca. Wrzesień był bardzo pracowity, do tego pełen zmian, które ja lubię wprowadzać w swoje życie stopniowo, bo w nadmiarze mnie stresują, a spadły na mnie niemalże wszystkie na raz. Na szczęście jakoś ogarnęłam, choć nie bez małego kryzysu egzystencjonalnego. Pierwszy miesiąc nowej szkoły mojej Córki także minął bezboleśnie i całkiem przyjemnie, więc nic, tylko się cieszyć. Nowe obowiązki jakoś wplotłam pomiędzy stare i starczyło jeszcze czasu na aktywność fizyczną (choć nie tak często, jak bym chciała) oraz blogowanie. We wrześniu przeczytałam 6 książek, co jest naprawdę spoko wynikiem, gorzej z filmami, bo było ich tylko 3, ale wiadomo, coś za coś. Dużo nowości, ale mam usprawiedliwienie - większość to prezenty.

Lista przeczytanych:


1. "Rocker Project" Alexa Lavenda - 4
2. "Rolady i romanse" Małgorzata Starosta - 6
3. "Obsydianowa komnata" Douglas Preston, Lincoln Child - 4
4. "Mierzeja" Wojtek Miłoszewski, Zygmunt Miłoszewski - 4
5. "Nowy dom na Wyrębach" Stefan Darda - 5
6. "Nowy dom na Wyrębach II" Stefan Darda - 6

Imprezy kulturalne:

W tym miesiącu mało miałam czasu na wypady kulturalne, dlatego też jeden sam sobie zorganizowałam. Dzięki gościnności Pracowni Edukacyjnej Progress mogliśmy spotkać się na pierwszym w tym sezonie spotkaniu Klubu Czytelniczego. Dyskutowaliśmy o twórczości Edgara Allana Poe, ale też literaturze grozy i pierwszych literackich detektywach.


Nowości:


"Najważniejsze, to przeżyć" Ałbena Grabowska
"Powiem tylko raz" Lisa Gardner
"Tajemnice zamku" Lucinda Riley
"Buba" Barbara Kosmowska
"Naznaczeni śmiercią" Veronica Roth
"Nieznajoma z Sekwany" Guillaume Musso
"Nowy dom na Wyrębach" Stefan Darda
"Nowy dom na Wyrębach II" Stefan 
"Telefon do Mikołaja" Magdalena Witkiewicz
"Sejf", "Sejf 3" Tomasz Sekielski
"Obraz kontrolowany" Tomasz Sekielski
"Moje ewangelie" Eric Emmanuel Schmitt
"Lata powyżej zera" Anna Cieplak
"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult, Samantha Van Leer
"Przesyłka" Sebastian Fitzek
"Grzesznik nawrócony" Julia Quinn
"Podniebny" Kerstin Gier
"A ja na ciebie zaczekam" Magdalena Kordel
"Trzeci etap" Katarzyna Ryrych
"Bliżej słońca" Richard Paul Evans
"Szkoła szpiegów. Kierunek Meksyk" Stuart Gibbs
"Duma i uprzedzenie" Jane Austen
"Silver. Duga księga snów", "Silver. Trzecia księga snów" Kerstin Gier
 
Serialowo:

[zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

"Sprawa Iwona Wieczorek"film dokumentalny o jednej z najgłośniejszych spraw kryminalnych, którym żyła cała Polska. W 2010 roku wracając nad ranem z klubu w Sopocie, zaginęła bez śladu młoda dziewczyna, Iwona Wieczorek. Teorii na temat jej zaginięcia przez ostatnie 13 lat nagromadziło się naprawdę sporo. Netflix próbuje jeszcze raz odtworzyć przebieg wydarzeń tamtej feralnej, lipcowej nocy oraz przypomnieć widzom sprawę dziewczyny.

"Żmijowisko"serial nakręcony na podstawie powieści Wojciecha Chmielarza, którą od dłuższego czasu chciałam przeczytać, tylko jakoś się nie złożyło. Kiedy więc okazało się, że "Żmijowisko" dostępne jest na Netflixie, bardzo się ucieszyłam. I faktycznie, 7 odcinkowa produkcja spełniła moje oczekiwania, bowiem historia ojca, który szuka swojej zaginionej córki w letnisku nad jeziorem, faktycznie trzyma w napięciu do ostatnich minut. Arek i Kamila Duszyńscy, wraz z z nastoletnią córką Adą i małym synkiem, wyruszają na rodzinne wakacje nad jezioro do osady Żmijowisko. Oprócz czteroosobowej rodziny na urlop jadą jeszcze przyjaciele rodziców, w tym Robert, dawny kochanek Kamili ze swoją nową narzeczoną Adaomą. Wakacje od pierwszych chwil nie są zbyt udane. Małżonkowie mają do siebie wieczne pretensje, Kamila jest zazdrosna o Adaomę, nastolatka Ada również nie cieszy się wypoczynkiem, gdyż wolałaby być z przyjaciółmi na obozie. Atmosfera nie jest najlepsza, dorośli umilają sobie więc czas suto zakrapianymi imprezami i miękkimi narkotykami. W ostatnią noc przed wyjazdem Ada znika bez śladu. Rok później Arek przybywa do Żmijowiska, żeby jeszcze raz poszukać śladów po zaginionej córce.

"Sex education" - sezon 4 przygód Otisa i jego przyjaciół, tym razem w nowej szkole. Nowa placówka wydaje się być bardziej liberalna w temacie odmienności i seksualności, co nie znaczy, że bohaterowie nie będą mieli wielu dylematów, z którymi muszą się codziennie mierzyć.  

Filmowo:

We wrześniu obejrzałam tylko 3 filmy, co daje mi ostatecznie 88 filmów w ciągu dziewięciu miesięcy (styczeń 18 + luty 9 + marzec 3 + kwiecień 9 + maj 11 + czerwiec 13 + lipiec 13 + sierpień 9 + wrzesień 3 = 88) 

[zdjęcia okładek pochodzą ze strony Filmweb]

1. "Wybierz miłość" reż. Stuart McDonald - interaktywna komedia romantyczna, w której decyzje podejmuje widz klikając w odpowiednie przyciski kieruje losami bohaterki. Cami jest rozdarta między trzema mężczyznami. Każdy wydaje się być dla niej idealny i daje jej to, czego aktualnie potrzebuje. Kogo jednak wybierze, zależy od widza.  

2. "Na Ziemi" reż. Ben Wheatley - miał być intrygujący film grozy, otrzymałam produkcję o niczym, po którym tylko rozbolała mnie głowa od nadmiaru świateł stroboskopowych i migającego, ostrego światła. Geolog wyrusza z koleżanką z pracy w głąb lasu po to, aby znaleźć obóz swojej byłej dziewczyny i przyłączyć się do jej badań między innymi nad substancjami mogącymi pomóc w walce z covidem. Po drodze jednak parze wędrowców przydarza się szereg niebezpiecznych sytuacji, które ostatecznie doprowadzają do tego, że muszą oni walczyć o przetrwanie.

3. "Bracia" reż. Jim Sheridan - kiedy kapitan Sam Cahill ginie na misji w Afganistanie, jego brat Tommy, pociesza jego rodzinę, małe córeczki i zrozpaczoną żonę Grace. Tommy uważany przez wszystkich za czarną owcę musi odzyskać zaufanie bliskich, ale sukcesywnie udaje mu się nadrobić stracony czas, który spędził w więzieniu. Z czasem między wdową a jej szwagrem rodzi się uczucie, które nie ma szansy się rozwinąć na skutek nieprzewidzianych okoliczności.

Muzycznie:

We wrześniu dość często odsłuchiwałam kawałek Lady Gagi "Bloody Mary" znany z serialu Wednesday

drugim kawałkiem jest "Bring me to life" Evanescence, który odkryła niedawno moja córka oczywiście za sprawą Tik Toka. Dla mnie natomiast jest to powrót do przeszłości, bo muzyka Evanescence towarzyszyła mi w czasie studiów.


A jak Wam minął wrzesień?

Sardegna

"Obsydianowa komnata" #16 Douglas Preston, Lincoln Child


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Agora
Liczba stron: 430
Moja ocena : 4/6

Moja przygoda z perypetiami agenta Pendergasta powoli dobiega końca. "Obsydianowa komnata" to przedostatni tom, z tych wydanych w Polsce, który przeczytałam. Zostały mi jeszcze "Światła bezkresnej nocy", po które sięgnęłam już jakiś czas temu, ale oczywiście w przypadkowej kolejności, więc fabuła była mocno wyrwana z kontekstu.

UWAGA!!! Tekst może zawierać SPOJLERY!!!

"Obsydianowa komnata" jest ścisłą kontynuacją "Karmazynowego brzegu", a właściwie jego zakończenia. Kiedy Pendergast znika w odmętach lodowatych wód oceanu, po konfrontacji z tajemniczą bestią, wszyscy jego bliscy są przekonani o jego śmierci. Nawet podopieczna agenta, Constance Green oraz Proctol, jego lokaj, ochroniarz i przyjaciel w jednym, muszą pogodzić się z faktem, że Aloyssus nie żyje. W związku z tym, Constance postanawia odizolować się od świata zewnętrznego i spędzić czas w podziemiach rezydencji Riverside Drive 891. Będąc pod opieką Proctola i gospodyni, pani Trask, wydaje się, że kobiecie nic nie grozi, nikt jednak nie przewiduje, że los szykuje dla nich niezwykłą niespodziankę.

Na horyzoncie pojawia się bowiem Diogenes, mroczny brat Pendergasta, który od miesięcy był uznany za zmarłego. Jego powrót wydaje się niemal, jak powstanie z martwych, tym bardziej, że Constance jest przekonana, że doprowadziła do jego śmierci. To właśnie w akcie nienawiści za to, że Diogenes rozkochał ją w sobie i wykorzystał, jako środek do zemsty na swoim bracie Aloyssusie, strąca go ze zbocza wulkanu. Od tego czasu (historia opisana w "Księdze umarłych") wydaje się, że wątek ten jest definitywnie zamknięty, autorzy postanowili jednak do niego wrócić i to w najmniej oczekiwanym momencie.

Diogenes, wykorzystując nieobecność Pendergasta, postanawia odbudować zaufanie otępiałej emocjonalnie po stracie przyjaciela, Constance, i na nowo zyskać jej przychylność. Na pierwszy rzut okaz, wydaje się bowiem, że mężczyzna się zmienił i faktycznie to, co czuje do swej dawnej kochanki jest prawdziwe.

Postanawia przenieść kobietę do swojej prywatnej posiadłości, leżącej na jednej z wysp ulokowanych niedaleko Florydy, ale na to nie może zgodzić się Proctol, który obiecał Pendergastowi, że ponad wszystko będzie opiekował się Constance i nie da jej skrzywdzić. Ochroniarz agenta wyrusza więc w szaleńczą podróż za odwiecznym wrogiem Aloyssusa, nie wiedząc, że właśnie zaczyna najbardziej niebezpieczną przygodę w swoim życiu.

Na szczęście dla Proctola i Constance, Pendergast żyje, znajduje się tylko w mocno niewygodnej sytuacji . Agent musi zatem najpierw sam siebie wyratować z opresji, a później ocalić swą podopieczną. Co jednak w sytuacji, kiedy ona nie będzie chciała ratunku?

"Obsydianowa komnata" to przełomowy tom w serii o agencie Pendergaście i to z wielu powodów. Po pierwsze, w tej części główną rolę gra Constance i Proctol, Aloyssus odchodzi w tej historii na dalszy plan. Po drugie, zakończenie tego tom przynosi wiele zmian w historii bohaterów, i to zmian nieodwracalnych. Po trzecie, i moim zdaniem najważniejsze, to fakt, iż "Obsydianowa komnata" po raz pierwszy w serii została wydana przez Agorę, a nie grupę wydawniczą G+J, do tego w nowym tłumaczeniu i formacie, i niestety, moim zdaniem nie jest to zmiana na lepsze.

Zauważyłam tę zmianę przy okazji czytania "Świateł bezkresnej nocy". Już wtedy historia Pendergasta wydała mi się "obca" i jakaś inna, jakbym czytała o zupełnie nieznanym mi bohaterze, a przecież znam książki Prestona i Childa bardzo dobrze. Początkowo myślałam, że wynika to z faktu, iż sięgnęłam po "Światła..." w przypadkowej kolejności. Sądziłam, że po prostu mam jakieś braki fabularne i prze to nie do końca czuję jej treść. Podobnie miałam przy okazji lektury nowej serii z Norą Kelly, czyli "Starych kościach", to kładłam jednak na karb nowej historii, odmiennej od perypetii Pendergasta. Teraz jednak widzę, że wynika to po prostu z innego tłumaczenia.

Nowa wersja zabiera po prostu bohaterowi nutkę tajemniczości i ekscentryczności, a całej historii zagadkowość, robiąc z niej kryminał, jakich wiele. Postać Pendergasta w tej części jest nijaka, nawet fabuła, która przecież związana jest z powrotem Diogenesa, czyli osoby mocno kontrowersyjnej, ale zarazem szalenie interesującej, nie porywa czytelnika. Bardzo żałuję, że tak się stało, bo niestety nie jest to ta sama historia, co wcześniej, z drugiej jednak strony, cieszę się, że wydawnictwo Agora postanowiło kontynuować przerwaną serię i dać fanom Prestona i Childa możliwość powrotu do świata ulubionych bohaterów.

"Obsydianowa komnata", w porównaniu z poprzednimi 15 tomami serii, jest niestety najsłabsza i nie zapowiada się, aby kolejna część przyniosła jakąś zmianę na lepsze w tym temacie.

Sardegna

"Szepty spoza nicości" Remigiusz Mróz


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 464
Moja ocena : 5/6

Kontynuowanie mojego osobistego challenge'u, czyli dokańczania serii, w tym roku idzie mi naprawdę dobrze! Na urlopie udało mi się na przykład, przeczytać dwie książki uzupełniające serie Remigiusza Mroza. Był to 11 tom przygód Chyłki, czyli "Ekstradycja", a także "Szepty spoza nicości", czyli trzeci tom przygód Seweryna Zaorskiego. W poniższym wpisie skupię się na tej drugiej powieści, która bardzo mi się podobała, a dzięki temu, że tom drugi, czyli "Głosy z zaświatów" przeczytałam właściwie niedawno, byłam na świeżo z wydarzeniami z życia Zaorskiego i nie miałam poczucia, że coś mi z tej historii umyka.

Zanim przejdę do fabuły, wspomnę tylko, iż oprócz tego że wątek osobisty głównego bohatera kieruje się w dość nieoczekiwaną stronę, to jeszcze motyw kryminalny jest naprawę interesujący. Historia wykreowana przez Remigiusza Mroza sięga w przeszłość, zahacza o wątki historyczne, sprawnie łącząc się w całość z teraźniejszością i głównymi bohaterami, czyli Sewerynem Zaorskim i Kają Burzyńską, oraz tym, z czym od dwóch tomów muszą się mierzyć.

Zakończenie "Głosów z zaświatów" mocno wpłynęło na życie osobiste Seweryna. Nic nie jest już takie samo, dlatego bohater postanawia, wraz z córką Lidką, wyjechać na zawsze z Żeromic i zamknąć bolesny rozdział w ich życiu. Mimo iż na co dzień Zaorscy mieszkają w Krakowie, wracają na chwilę na stare śmierci, aby dopełnić formalności związanych ze sprzedażą domu, który przyniósł im tak wiele cierpienia.

Po przybyciu na miejsce okazuje się jednak, że sprawy u notariusza trochę się przedłużają, Seweryn musi więc zostać jeszcze kilka dni w mieście, co wykorzystuje Burzyńska kontaktując się z patomorfologiem i prosząc go o pomoc w sprawie, którą żyje cały komisariat. Otóż w pobliskim lesie znaleziono poćwiartowane zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny. Co gorsza, ma on na korpusie wypalone jakieś znaki, mogące przywodzić na myśl żydowskie symbole. Kaja nieoficjalnie prosi Zaorskiego, aby ten przybył do prosektorium i spróbował powiedzieć jej coś więcej na temat denata, ale nie tyle o przyczynie jego śmierci, co znaczenia tajemniczych znaków.

Zaorski, choć początkowo wzbrania się od jakiegokolwiek angażowania się w sprawy Żeromic, nie potrafi odmówić swojej ukochanej, tym bardziej, że świadomość, iż po opuszczeniu miasta może nigdy więcej jej nie zobaczyć. Na miejscu okazuje się, że wypalone na ciele denata symbole, związane są z żydowskimi znakami drzewa kabalistycznego. Oprócz nich, na ciele widnieją także runy. Ogólne spojrzenie na ciało zamordowanego sugeruje, jakoby do zabójstwa mężczyzny doszło w wyniku jakiegoś rytualnego mordu. Temat natychmiast podłapuje prasa, oskarżając ludność żydowską o tę zbrodnię. A kiedy na jaw wychodzi fakt, iż zamordowany był neonazistą, bardzo afiszującym się ze swoimi poglądami sytuacja tylko nabiera tempa. Apogeum problemów następuje w momencie przybycia do Żeromic znajomych denata, którzy pragną dokonać zemsty za jego śmierć. Zaczyna się piekło.
Seweryn i Kaja znajdą się centrum tych wydarzeń, próbując określić, co wspólnego z neonazistami ma ich własna przeszłość, bowiem w sprawę wyraźnie zamieszany jest Fenol, człowiek aż za dobrze znany czytelnikom z poprzedniej części serii. Jak to możliwe, skoro został on już unieszkodliwiony? Bohaterowie będą musieli zmierzyć się z lokalną historią, odwiedzić okoliczne wioski, zaniedbane cmentarze, wyburzone cerkwie, aby poszukać w ich ruinach tajemniczych śladów i symboli, mogących naprowadzić ich na trop winnego zabójstwa mężczyzny z lasu i tego, kto podszywa się pod Fenola.

Co wspólnego z tą sprawą ma księga odnaleziona w domu jednego z przyjaciół zamordowanego? Czy w czasie wojny Niemcy faktycznie ukryli na Zamojszczyźnie jakiś skarb? Plotka i miejscowa legenda rozbudzają wyobraźnię wielu. Ale ponieważ w tej sprawie więcej jest niewiadomych, niż faktów, poza tym, nie wiadomo, czy mają one w ogóle jakieś przełożenie na rzeczywistość, Seweryn i Kaja będą musieli się spieszyć, aby jako pierwsi zweryfikować tę niejasną informację, opierającą się właściwie tylko na starych zapiskach, prowadzących ich w stronę zaniedbanych cmentarzysk i w ruiny cerkwi.

Oczywiście pomiędzy wyżej wspomnianymi wydarzeniami, wbrew logice, rozwija się relacja uczuciowa głównych bohaterów, której już chyba nic nie jest w stanie zatrzymać. Nie wiem, co autor planuje zaserwować Kai i Sewerynowi, ale w "Szeptach spoza nicości" wystawia ich na niezłą próbę. W każdym razie zakończenie powieści przynosi nieoczekiwany zwrot akcji, skłaniający Kaję do podjęcia pewnych decyzji, Ciekawe, w jaki sposób bohaterowie zmierzą się z jej konsekwencjami. Mam też nadzieję, że autor w kolejnym tomie rozwiąże jakoś wątek męża Burzyńskiej, tkwiącego w dziwnej niewiedzy, nie zauważającego romansu, w którym od miesięcy tkwi jego żona.

Podsumowując, "Szepty spoza nicości" czyta się naprawdę dobrze. Wątek symboli, nawiązanie do historii III Rzeszy i losów Zamojszczcyzny sprawia, że powieść nie jest typowym kryminałem, stając się również powieścią przygodową i obyczajową. Dla mnie jest to najlepsza część z całej serii. A teraz nie zostało mi już nic innego, jak tylko zabrać się za kontynuację przygód bohaterów, czyli "Obrazy z przeszłości", które przezornie mam już na półce.

Sardegna

"Rzeka zimna" Magdalena Kawka


posted by Sardegna on , , , , ,

1 comment


Wydawnictwo: EmpikGo
audiobook: czas trwania 5 godzin 52 minuty
Moja ocena : 5/6
lektor: Monika Buchowiec

Na "Rzekę zimna" skusiłam się jadąc na sierpniowy urlop. Stwierdziłam, że nic nie umili mi trasy tak, jak mroczny kryminał toczący się jeszcze w mroźnych okolicznościach przyrody. I faktycznie, większą część przesłuchałam w drodze na Mazury, a resztę w drodze powrotnej. Co ciekawe jednak, historia nie okazała się typowym kryminałem, czy thrillerem, na jaki się zapowiadała. Była to raczej powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym, ale słuchało się jej naprawdę nieźle, choć opowieść toczy się dość leniwie i momentami przytłacza duszną, klaustrofobiczną atmosferą małego miasteczka.

Tamara na co dzień mieszkańca we Francji wraz ze swoim mężem Cyrylem oraz jego rodziną. Ostatnio między małżonkami nie układa się najlepiej, kiedy więc kobieta otrzymuje wiadomość z kraju, że jej matka, znana pisarka, mieszkająca na prowincji w małym miasteczku Grzmoty, nie daje znaku życia, natychmiast się pakuje i rusza do Polski. Przy okazji wyjazdu, chce też nabrać dystansu do swojego związku oraz przemyśleć jego sens.

Relacja Tamary z matką nie jest najlepsza, bowiem kobiety od zawsze miały trudność z porozumiewaniem się, do tego córka pisarki źle wspomina czasy nastoletnie i dzieciństwo, kiedy czuła się pozostawiona sama sobie. Ma też nieodparte wrażenie, że nie jest dla matki dostatecznie ważna i zawsze przegra z jej pracą. Bohaterka nie chce jednak pozostawić sprawy zaginięcia matki obcym ludziom, stąd też natychmiast udaje się do Grzmotów, by na miejscu dowiedzieć się, co sprawiło, że pisarka nie odzywa się do bliskich i znajomych.

Na miejscu, Tamara spotyka z przyjaciółką Małgorzaty, Weroniką, która właściwie przybliża jej matkę, opowiadając o jej planach, zwyczajach, zainteresowaniach, pracy, i o tym, czym aktualnie się zajmuje. Wyjaśnia też, dlaczego czuje się zaniepokojona zniknięciem pisarki, która choć prowadziła raczej odosobniony tryb życia i pozwalała sobie na milczenie, zawsze wcześniej o tym informowała.

Tamara wraz z Weroniką lokują się w domu Małgorzaty i postanawiają poszukać jej na własną rękę. Ślady w domu sugerują, jakoby kobieta wyszła na moment, bowiem zostawiła wszystkie prywatne rzeczy, telefon, laptop, bez którego się nigdzie nie ruszała oraz zimowe ubrania, tak potrzebne w aktualnym czasie, kiedy to w Grzmotach trwa aktualnie zima stulecia.

Kobiety swoje poszukiwania zaczynają oczywiście od najbliższego otoczenia Małgorzaty, wypytując sąsiadów i jej znajomych o możliwe miejsce, do którego mogłaby się udać. Trafiają też do mężczyzny uważanego w mieście za samotnika i odludka, okazującego się być bardzo dobrym znajomym Małgorzaty. Z rozmów tych wyłania się obraz pisarki, jako osoby o wielkim sercu, kobiety pomagającej ubogim i wspierającej najbardziej potrzebujących. Mieszkańcy Grzmotów mówią też, że była ona nieugięta, szukała sprawiedliwości, ale też mocno angażowała się w różne lokalne sprawy, współpracowała z MOPSem, z czego nie wszyscy są zadowoleni, bowiem swoją dociekliwością i niewygodnymi pytaniami mogła narazić się niektórym osobom w mieście.

Tamara dochodzi do informacji, jakoby Małgorzata miała konflikt z burmistrzem, nie zgadzając się na jego pomysły związane z inwestycjami w Grzmotach i wtrącała się we wszystkie sprawy dotyczące społeczności. Pisarka była też prawdopodobnie zamieszana w planowaną inwestycję lokalnego, podupadającego dworku, odkrywając, kto jest prawowitym spadkobiercą tej nieruchomości, a jednocześnie blokując plany władz miejskich, co do jego dalszych losów.

Kobiety coraz częściej mają podejrzenie, że ktoś z okolicznych mieszkańców maczał palce w zniknięcie pisarki, gdyż charakterna kobieta mogła swoją dociekliwością wpaść na trop afery, która nie miała prawa ujrzeć światła dziennego. Nie mają na to jednak żadnych dowodów. Jedynym śladem są tajemnicze zapiski Małgorzaty, zawierające wiele inicjałów, jednak nie pasujących do żadnych osób z Grzmotów.

Córka i przyjaciółka Małgorzaty zastanawiają się, co tak naprawdę stało się z pisarką i czy jest to możliwe, żeby w tak spokojnym i sennym miasteczko działo się coś, co mogłaby odkryć, i co sprowadziło na nią zgubę. I kiedy każdy kolejny dzień przynosi im nowe tropy, a odpowiedź jest już w zasięgu ręki, ktoś daje Tamarze i Weronice wyraźny sygnał, aby odpuściły dalsze poszukiwania.

Prawda okaże się być bardziej skomplikowana, niż kobietom się wydaje. Zamknięta społecznością Grzmotów ma swoje tajemnice i za nic w świecie nie chce się nimi dzielić z obcymi. Co tak naprawdę odkryła Małgorzata? Co ukrywają lokalni mieszkańcy? I czy faktycznie mogą zagrażać oni bezpieczeństwu Tamary i Weroniki?

Akcja powieści toczy się raczej leniwie, czemu sprzyja duszna, małomiasteczkowa atmosfera i klaustrofobiczne środowisko mające swoje sekrety, nie dając do nich dostępu nikomu z zewnątrz. To właśnie ten klimat stanowi największy plus tej powieści, potwierdzając fakt, że "najciemniej jest pod latarnią", a zło może wyglądać, jak ktoś, kogo dobrze znamy.

"Rzeka zimna" to moja pierwsza powieść Magdaleny Kawki, nie mam więc porównania, jak wypada na tle innych książek autorki, ale mogę polecić ją z czystym sumieniem, zwłaszcza jeśli ktoś lubi opowieści o trupach w szafie, ukrywanych przez małe, lokalne społeczności.

Sardegna

"Dom ech" Barbara Erskine


posted by Sardegna on , , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 490
Moja ocena : 3/6

Powieść Barbary Erskine zaczęłam czytać na urlopie, ale nie zdążyłam jej dokończyć, dlatego, mimo iż zrobiłam to w domu, nie wpisałam ją na listę 11 lektur wakacyjnych. "Dom ech" to jedna z książek, która w mojej biblioteczce obchodzi naprawdę zacny jubileusz. Trafiła do mnie w czasach przedblogowych razem z "Samotnością o północy" tej samej autorki, o ile jednak "Samotność..." przeczytałam w 2011 roku, to "Dom..." odłożyłam na wieczne "później".

Szykując lektury do zabrania na urlop, zaciekawił mnie opis okładkowy, bo według niego powieść ta zawiera wątki, które bardzo lubię w literaturze, czyli nawiedzony dom, starą rezydencję, zagadkę z przeszłości i tajemnicę rodzinną sięgającą kilka pokoleń wstecz.

Joss Grant została w dzieciństwie adoptowana i doskonale zna swoją rodzinną historię. Jednak mocno zaskakuje ją fakt, że po śmierci swej biologicznej matki otrzymuje olbrzymi spadek w postaci starej, rodowej rezydencji Belhedon Hall, leżącej na wschodnim wybrzeżu Anglii. Nieoczekiwane wsparcie finansowe bardzo się przyda, bowiem firma męża Joss podupada, a rodzinie się nie przelewa, dlatego też Grantowie z malutkim synkiem, Tomem, postanawiają od razu się przeprowadzić do nowego domu. Na miejscu, Belhedon Hall zadziwia ich, ale też przeraża, mnogością pomieszczeń, ogromną przestrzenią i ... zadłużeniem, jest to jednak tak piękne, klimatyczne i dostojne domostwo, pełne historii i rodzinnych pamiątek, że Joss nie przyjmuje opcji, aby go sprzedać.

Jednak od pierwszego dnia Grantowie słyszą niepokojące informacje o ich nowym domu. Miejscowy proboszcz, dawny kamerdyner, ale również sąsiedzi twierdzą, że w Belhedon straszy, a nad posiadłością krąży klątwa. Joss i Luke nie zważają jednak na ostrzeżenia i upajają się wręcz swoją własnością. Faktycznie, od momentu wprowadzenia się, przydarzają się im dziwne sytuacje, zwłaszcza Joss zaczyna być ich świadoma, kładzie to jednak na karb zmęczenia, natłoku obowiązków, stresu i słabego stanu zdrowia.

Z każdym kolejnym dniem Joss ma coraz większe wrażenie, że nie jest sama w pokoju, momentami widzi jakiś przemykający się cień, innym razem czuje dotyk, który początkowo przypisuje mężowi, z czasem jednak orientuje się, że pochodzi on z zupełnie innego źródła. Do tego, malutki Tom zaczyna budzić się z krzykiem w nocy mówiąc, że w pokoju jest jakiś obcy pan w stroju drwala podobny do tego z "Czarnoksiężnika z Krainy Oz". Joss początkowo sądzi, że synek zainspirował się czytaną bajką, jednak codzienne zdarzenia utwierdzają ją w przekonaniu, że posiadłość jest nawiedzona przez ducha w zbroi, a duch krążący po domu nie jest zbyt przychylnie nastawiony do nowych mieszkańców.

Co gorsza, historia biologicznej rodziny Joss, a właściwie jej drzewo genealogiczne sugeruje, że w przeszłości miało miejsce wiele zgonów małych dzieci, głównie chłopców, a przyczyna ich śmierci na pewno nie była naturalna. Fakt ten przeraża Joss, która zaczyna drżeć nie tylko o życie Toma, ale również drugiego, nowo narodzonego synka, Neda. W swych obawach jest jednak osamotniona, bo nie podziela ich Luke, który nie przyjmuje do wiadomości faktu istnienia ducha, a wszystkie dziwne sytuacje przypisuje zbiegom okoliczności. Nawet kolejne dramatyczne zdarzenia na terenie domu, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć, nie przekonują go do opuszczenia posiadłości. Co będzie się musiało wydarzyć, aby Grantowie poczuli, że ich życiu grozi realne niebezpieczeństwo?

To, co dzieje się Belhedon Hall to jedno, natomiast duch i jego historia żyją własnym życiem. Nieszczęśliwa dusza, która utknęła w murach domu Joss ma swoją przeszłość, sięgającą epoki Wojny Dwóch Róż, a jego opowieść odsłania się przed czytelnikiem w retrospekcjach/wizjach tworzących się w umyśle bohaterki. A ponieważ kobieta jest początkującą pisarką, postanawia wykorzystać ową historię do stworzenia własnej książki, w której na nowo opowie, co wydarzyło się przed laty w Belhedon Hall, i jakie powiązania z jej drzewem genealogicznym ma ów tajemniczy duch.

"Dom ech" z założenia miał być horrorem, ja bym go jednak tak nie nazwała. Choć faktycznie wątek ducha jest mocno rozwinięty, nie ma tutaj takiego typowego napięcia towarzyszącego powieściom grozy. Powiedziałabym, że jest to bardziej historia obyczajowa z elementami horroru, jednak w czasie lektury nie odczuwałam zbyt wielkiego dreszczyku emocji. Moim głównym zażaleniem, co do tej powieści jest fakt, że historia ta jest nieziemsko przegadana! Ma 500 stron, a jej konkretną treść można by spokojnie zmieścić w 200. Gdyby usunąć z niej nadmiar opisów i rozważań głównych bohaterów, to powieść miałaby zdecydowanie większą dynamikę i byłaby lepiej przyswajalna. Trochę szkoda, bo zarówno wątek ducha, tajemnicy i nawiedzonego domu, jak i wprowadzenie retrospekcji z okresu Wojny Dwóch Róż, ma spory potencjał, który moim zdaniem, nie został należycie wykorzystany.

"Dom ech" nie będzie należał do moich ulubionych powieści, ale w sumie nie żałuję, że go w końcu przeczytałam, bo czas, jaki spędził w mojej biblioteczce zdecydowanie przekroczył już dozwoloną normę.

Sardegna

"Karmazynowy brzeg" #15 Douglas Preston, Lincoln Child


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 467
Moja ocena : 6/6

Uwaga!!! TEKST MOŻE ZAWIERAĆ SPOJLERY!!!

"Karmazynowy brzeg" to następny tom przygód agenta Pendergasta, bohatera, który po dość burzliwej historii opisanej w "Błękitnym labiryncie" chce nieco odpocząć po wycieńczającej chorobie i odsapnąć po traumatycznych wydarzeniach prowadzących nieomal do jego śmierci. W ramach rekonwalescencji przyjmuje więc nietypowe, jak dla niego, zlecenie, odnalezienia złodzieja drogocennej kolekcji win, pochodzącej od prywatnego konesera, pana Percivala Lake'a.

Pendergast na co dzień, nie zajmuje się takimi błahymi sprawami, jednak oferta pana Lake'a, który w ramach zapłaty proponuje agentowi jedną z drogocennych butelek rzadkiego trunku, pochodzącego z nieistniejącej już winnicy, wydaje się nie dość, że atrakcyjna, to jeszcze staje się dla okazją do rzadkiej rozrywki i oderwania się od rzeczywistości. Aloyssus zabiera więc ze sobą Constance Green i razem wyruszają do Exmouth, małego, nadmorskiego miasteczka, aby przyjrzeć się bliżej tej zuchwałej kradzieży.

Po przyjeździe na miejsce faktycznie okazuje się, że ktoś skradł kolekcję win Lake'a ulokowaną w piwnicy latarni morskiej, ale do tego zdewastował jeszcze całe pomieszczenie. Takie działanie miało prawdopodobnie na celu ukrycie prawdziwego powodu wejścia do piwniczki, czyli zlikwidowania tajemniczego schowka znajdującego się w jednej z nisz. Pendergast bardzo szybko odkrywa, że w zagłębieniu zamurowano kiedyś człowieka i to właśnie owe zwłoki tak interesowały dewastatorów. Tym oto sposobem, sprawa skradzionych win zaczyna zdecydowanie bardziej interesować agenta, niż początkowo się na to zapowiadało.

Pendergast wraz z Constance obserwują mieszkańców miasteczka, mając podejrzenie, że zamknięta społeczność Exmouth wie coś na temat tajemniczych zwłok, ukrytych w latarni morskiej prawdopodobnie kilka pokoleń temu. Miasteczko skrywa jakąś wstydliwą tajemnicę wyjaśniającą obecność zwłok w latarni morskiej, jednak wszyscy uparcie milczą, twierdząc, że nie istnieje ku temu żadne logiczne wytłumaczenie.

Bohaterowie śledzą historię miasteczka i dochodzą do ciekawych wniosków, jakoby wiek XVII zapisał się z annałach Exmouth, jako trudny czas ubóstwa. W tym okresie, u wybrzeży miasteczka zaginął też parowiec, który oprócz tego, że przewoził na swoim pokładzie wiele ubogich kobiet z dziećmi, to jeszcze zawierał cenny ładunek znany tylko kapitanowi. Co ciekawe, wraku parowca nigdy nie odnaleziono, podobnie jak ciała żadnej z osób znajdujących się na pokładzie. Miejscowa legenda głosi, że coś musiało się wtedy wydarzyć, co sprawiło, że statek skierował się na ostre skały przy wybrzeżu i natychmiast zatonął.

Równorzędnie ze sprawą parowca, Constance śledzi inne materiały źródłowe, mówiące o tym, że w pobliżu Exmouth istniała kiedyś osada zamieszkiwana przez czarownice i czarowników ukrywających się przed represjami z pobliskiego Salem. O tej części mrocznej historii mieszkańcy miasteczka również nie chcą zbyt wiele opowiadać. Nawet odnalezienie nowych zwłok pokrytych diabelskimi symbolami, mogącymi mieć związek w pradawnymi wierzeniami, nie skłania miejscowych do mówienia.

Coraz więcej śladów sugeruje, że kradzież wina to tylko przykrywka dla utrzymania w tajemnicy jakichś innych sekretów z przed lat. Co wspólnego z piwniczką w latarni morskiej ma wymarła osada Oldham, a także legenda o zaginionym parowcu?

Powiem Wam, że nie spodziewałam się, iż "Karmazynowy brzeg" przyniesie mi taką satysfakcję z lektury, i tak wielkie zaskoczenie. Jeśli chodzi o historię rodzinną Pendergasta, nie sądziłam, że coś będzie w stanie mnie jeszcze zaskoczyć, bowiem większość wątków została już w serii zamknięta. A tu taka neispodzianka! Część, która miała przypominać "Martwą naturę z krukami", czyli taką raczej odrębną opowieść, okazała się jedną z bardziej zaskakujących części serii.

Bardzo podobała mi się ta lektura. Z jednej strony stała się czymś odrębnym, co pozwoliło czytelnikowi złapać oddech od zagmatwanych wydarzeń związanych z żoną i synami Pendergasta, z drugiej jednak, stanowiąca idealny puzel pasujący do układanki Aloyssusa.

Sardegna

"Rocker Project" Alexa Lavenda


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: EmpikGo
audiobook: czas trwania 8 godzin 31 minut
Moja ocena : 4/6
lektor: Marek Kaliszuk

Postanowiłam zrobić sobie przerwę audiobookową od powieści młodzieżowych Ewy Nowak, które wprawdzie uwielbiam i planuję dosłuchać do końca serii, ale w nadmiarze (jak wszystko) mnie męczą. Postanowiłam za to przesłuchać coś lekkiego, łatwego i przyjemnego, co pozwoliłoby mi na odstresowanie się w pierwszym tygodniu roku szkolnego i umiliło dość stresujący czas.

Okładka "Rocker Project" Alexy Lavendy mignęła mi wcześniej na blogach i w social mediach, autorka jest mi bowiem znana z książkowej blogosfery, a powyższa powieść nie jest pierwszą w jej dorobku.

"Rocker Project" to przyjemny romans, który odsłuchuje się ekspresowo, właściwie na raz. Jest to historia Neli i Aleksa, młodych ludzi, którzy, choć związani z muzyką, pochodzą z zupełnie różnych światów, jednak spotykają się w dość nietypowych okolicznościach. Bohaterowie właściwie nigdy nie mieliby okazji się bliżej poznać i w sobie zakochać, gdyby nie pewien splot okoliczności.

Alex jest gwiazdą rockowego zespołu bijącego rekordy popularności, ale też cieszącego się nie najlepszą opinią. Członkowie Rocker Project uznawani są bowiem za imprezowiczów, ale też chuliganów, którym woda sodowa uderzyła do głowy. Nela, a właściwie Kornelia, jest córką bogatego biznesmena. Dziewczyna właśnie opuściła dom rodzinny, aby odzyskać poczucie kontroli nad swoim własnym życiem, została bowiem wplątana w interesy ojca i wmanewrowana w zaaranżowane małżeństwo ze współpracownikiem ojca. Kornelia nie ma oczywiście ochoty na małżeństwo z obcym facetem, do tego Rosjaninem o podejrzanej reputacji. Chce w końcu pożyć na własny rachunek i wyrwać się spod kurateli ojca.

Dziewczyna ucieka więc do Ustronia, do starego domu po zmarłej babci, miejsca, w którym jako jedynym, mogła czuć się sobą, natomiast Alex, po ostatniej imprezie zakończonej rozróbą, postanawia na jakiś czas wycofać się z życia publicznego, aby nabrać dystansu do zamieszania, jakie się wokół niego tworzy. Dlatego też do spotkania bohaterów dojdzie właśnie w tym małym, górskim miasteczku, bowiem rodzina muzyka ma w Ustroniu domek letniskowy stojący po sąsiedzku z domem babci Neli.

Relacja pomiędzy bohaterami początkowo jest typowo przyjacielska, oparta na wzajemnym wsparciu. Nela nie do końca potrafi odnaleźć w samodzielnym życiu, do tego przydarza jej się chwilowa niedyspozycja, która zwala ją z nóg, dlatego też Alex mieszkający po sąsiedzku jest dla dziewczyny prawdziwym wybawieniem. Z czasem ich znajomość przeradza się w nieśmiałą fascynację, a kolejno w coraz większą namiętność, której trudno się oprzeć. Nela i Alex zostają jednak postawieni przed faktem dokonanym, kiedy to kariera muzyka i zespołu okaże się ważniejsza, niż relacja z nowo poznaną dziewczyną.

Bohaterowie będą musieli wybrać, co jest dla nich priorytetem, czy gorący romans, mogący przerodzić się w poważne uczucie, które dla obu z nich jest nowością, a może kariera Rocker Project, muzyczne dziecko Alexa, na rzecz którego pracował całe życie.

Powieść Alexy Lavendy okazała się dla mnie bardzo miłym przerywnikiem. Wiadomo, że fabuła tej historii nie jest jakaś super oryginalna. Wątek rodzącego się uczucia pomiędzy gwiazdą rocka a nieśmiałą/skromną/delikatną dziewczyną, czy to szara myszką, czy w tym przypadku córką biznesmena niepasującą do roli, jaką jej przypisano, nie jest rzadkością we współczesnych romansach i powieściach YA. Co nie zmienia faktu, że przyjemnie raz na jakiś czas dać się ponieść takiej właśnie historii i spędzić w jej towarzystwie miły czas.
Sardegna

"Performens" Karolina Wilczyńska


posted by Sardegna on , , , , ,

No comments


Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 340
Moja ocena : 4/6

Kontynuując pomysł wyczytywania półek, na wakacje w dziczy zabrałam ze sobą "Performens" Karoliny Wilczyńskiej, z tą książką wiąże się bowiem ciekawa historia. Parę lat temu, a to było na początku mojego blogowania, gdzieś w okolicy roku 2012, otrzymałam od autorki-debiutantki, próbującej swych sił na rynku wydawniczym, propozycję przeczytania e-booka o tym właśnie tytule. Niestety, nie czytam e-booków ani na komputerze, ani komórce, a czytnika nie posiadam, w związku z tym ostatecznie nie poznałam "Performesu", zanim wkroczył on do księgarni w formie papierowej.

Wyznaję jednak zasadę, że na każdą książkę przyjdzie w końcu czas i faktycznie, tak się też stało. Wydawnictwo Czwarta Strona w 2018 roku wznowiło, a właściwie wydało po raz pierwszy, debiut pisarski Karoliny Wilczyńskiej. Historia doczekała się cudnej, klimatycznej okładki oraz uzupełnionego i poprawionego tekstu.

Początek tej opowieści sugeruje czytelnikowi, że będzie miał do czynienia z typowym motywem wielu książek obyczajowych, otóż kobieta sukcesu z wielkiego miasta, postanawia rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady. Jej przysłowiowymi Bieszczadami okazuje się niewielka wioska Zabycie, w której kupuje otoczony polami domek, stojący na rozstaju trzech dróg. To właśnie tam Nadia postanawia zacząć swe życie od nowa, ale ponieważ jest kobietą z miasta, która właściwie nigdy nie mieszkała na wsi, jej początki w gospodarstwie nie są łatwe. Na szczęście znajduję wsparcie i pomoc w codziennych sprawach w paru przyjaznych jej osobach.

Od momentu przeprowadzki bardzo wspiera ją paru mieszkańców Zabycia: Błażej Tkaczyk, dwudziestoparoletni chłopak, który szykuje się na wyjazd na studia, Mirka, młoda sklepowa, sołtys, a także pani Halinka, żona miejscowego gospodarza. Odmienny styl bycia Nadii denerwuje jednak parę osób, a prym wśród nich wiedzie Anna, właścicielka sklepu, która w przybyciu miastowej widzi tylko okazję do plotek. Do tego, Nadia bardzo pozytywnie odnosi się do Antka, chłopaka, którego we wsi traktują, jak przysłowiowego głupka. Bohaterka zauważa talent plastyczny chłopaka i daje mu szansę na jego wyeksponowanie, z czym nie mogą pogodzić się miejscowi, komentując jeszcze bardziej poczynania "miastowej".

W ogóle pomysły Nadii, co do tego, jak chce zorganizować sobie życie, spotykają się z niezrozumieniem mieszkańców wsi. Kiedy kobieta zaczyna podążać drogą poprzedniego właściciela Rozdroża, tajemniczego Jędrzeja, o którym wiadomo tyle, że mężczyzna starał się żyć po swojemu, prowadził dom otwarty dla artystów i niespokojnych dusz, dla każdego znajdując dobre słowo, krytyka na jej temat sięga już zenitu. Nadia ma jeszcze jeden plan, który zatrząśnie lokalną społecznością: na Rozdrożu chce stworzyć cmentarz. Choć jej projekt nie jest dosłowny, a ma być raczej pewnego rodzaju performensem, sama idea stworzenia "cmentarza" na niepoświęconej ziemi, związanego jeszcze z wymysłami przyjezdnej, elektryzuje mieszkańców Zabycia.

Nadia początkowo dzielnie przeciwstawia się nieprzychylnym komentarzom i faktycznie, przez jakiś czas udaje jej się prowadzić takie życie, o jakim zawsze marzyła. Niestety realia małomiasteczkowe i polska rzeczywistość bardzo szybko się o nią upominają, pokazując kobiecie, że pragnienia i marzenia to jedno, a codzienność to drugie. Dlatego, choć zmiana otoczenia i przeprowadzka na prowincję, aby realizować swe śmiałe plany, wydaje się dobrym pomysłem, a performens - interesującym i ciekawym konceptem, to życie wszystko weryfikuje, zmieniając sielankę w swojego rodzaju koszmar.

Trzeba przyznać, że "Performens" czyta się ekspresowo, historia ma też inny plus: choć zapowiada się tendencyjnie, o czym świadczy opis na okładce i początkowe rozdziały, ostatecznie zaskakuje czytelnika i ma kilka momentów, które nie pojawiają się zazwyczaj w powieściach obyczajowych. Jak dla mnie całość ma spory potencjał, bo pomysł na główny wątek jest interesujący i nietypowy, mam jednak wobec niej kilka zastrzeżeń. Przeszkadzały mi przede wszystkim nieco nienaturalne dialogi i niektóre rozwiązania fabularne, wymykające się logice.

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że to debiut Karoliny Wilczyńskiej, więc takie potknięcia mogą się pojawiać. Nadia, chociaż jest bohaterką bardzo specyficzną i może irytować czytelnika, we mnie wzbudziła raczej pozytywne uczucia. Podobał mi się pomysł na tytułowy performance i jestem absolutnie przekonana, że gdyby miał się wydarzyć w prawdziwym życiu, również poniósłby klęskę.

Sardegna