audiobook: czas trwania 28 godzin 10 minut
Moja ocena : 6/6
lektor: Krzysztof Gosztyła
Któż z nas nie zna "Imienia róży"? Ta kultowa powieść autorstwa Umberto Eco, włoskiego pisarza, który niestety zmarł na początku tego roku, jest opowieścią znaną, jeśli nie z wersji papierowej, to przynajmniej z adaptacji filmowej, z Seanem Connery, w roli głównej.
"Imię róży" znajduje się często w spisach książek, które "należy przeczytać przed śmiercią", "100 najlepszych książek wszechczasów" itd. Mnie samej udało się zapoznać z powieścią dwukrotnie. Pierwszy raz przeczytałam "Imię róży" jakieś 15 lat temu, i już wtedy książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Historia wydawała mi się taka tajemnicza, majestatyczna i wspaniale dopracowana. Nie ukrywam, że wtedy niektóre wątki, zwłaszcza szereg dygresji, związanych z rozważaniami religijnymi i nawiązaniami do historii, były dla mnie nużące, trochę niezrozumiałe i przez to, nie wczytywałam się w nie zbyt dogłębnie. Bardziej interesująca wydawała mi się wtedy część kryminalna, związana z zagadką tajemniczych morderstw, dokonywanych na mnichach w opactwie benedyktyńskim w północnych Włoszech.
Po 15 latach postanowiłam wrócić do tej powieści, ale już nie w formie papierowej, mimo że moje ulubione, cudne wydanie z kolekcji Gazety Wyborczej ciągle stoi na honorowym miejscu w mojej biblioteczce, tylko w postaci audiobooka, którego udało mi się pobrać przy okazji jakiejś promocji. Lektorem w audiobookowym wydaniu "Imienia róży" jest pan Krzysztof Gosztyła, który wspaniale interpretuje treść książki, każdej postaci nadaje charakter, świetnie oddaje uczucie strachu, paniki czy szaleństwa, nadaje historii mroczny, niespokojnych klimat, jakim ta opowieść jest przesycona, a dzięki jego "majestatycznej" intonacji, obrazy wydarzeń, rozgrywające się w czternastowiecznym opactwie, same nasuwają czytelnikowi, na myśl.
Nie da się ukryć, że powieść jest bardzo długa. Jeśli chodzi o audiobook ma on ponad 28 godzin, co naprawdę jest wymagające, tym bardziej należą się słowa uznania dla lektora, który musi umieć utrzymać uwagę słuchacza.
"Imię róży" po latach, ponownie zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie, ale przyznam szczerze, że tym razem byłam bardziej uważna. Dzięki temu, że mogłam odsłuchiwać książkę, powieść nabrała dla mnie trochę innego znaczenia. To znaczy, wątek kryminalny nadal był dla mnie bardzo ważny, ale tym razem, bardzo istotne było też to, co pominęłam czytając książkę w wersji papierowej. Cała kwestia przemyśleń związanych z kondycja kościoła katolickiego, praca Inkwizycji, kondycja religijna średniowiecznej Europy, wszystko to jakoś umknęło mi za pierwszym razem, a teraz okazało się niespotykanie interesującą kwestią. Powiem więcej, wydaje mi się, że bez tych dygresji książka nie miałaby takiego charakterystycznego klimatu i mrocznego wydźwięku, jaki posiada.
Widać to przy okazji adaptacji, która jest bardzo okrojoną wersją powieści. Doszłam do tego wniosku, po obejrzeniu filmu, który przypomniałam sobie w tym tygodniu. Niektóre sytuacje przedstawione w adaptacji wynikają z niczego, bardzo dużo wydarzeń pominięto, ale rozumiem, że w innym wypadku film trwałby 5 godzin i znużył wszystkich oglądających.
Wracając jednak do powieści i wątku kryminalnego, czyli zagadki dotyczącej
tajemniczych morderstw, dokonywanych na terenie opactwa, jest ona sukcesywnie rozwijana i wprowadza niezły zamęt w całą opowieść. Kiedy czytelnik zaczyna się domyślać, kto i w jaki sposób, stoi za zabójstwami mnichów, kolejny rozdział, eliminuje podejrzanych.
Głównym bohaterem jest franciszkanin, brat Wilhelm z Baskerville, który przybywa do opactwa
ze swoim pomocnikiem, nowicjuszem, Adso z Melku, za sprawą pewnej dyskusji, która ma odbyć się z przedstawicielami papiestwa, na temat stanowiska franciszkanów w kwestii bogactwa i ubóstwa. Zanim jednak do dyskusji dojdzie, para bohaterów będzie musiała zmierzyć się z tajemniczymi morderstwami, dokonywanymi na terenie
opactwa, i z opornymi mnichami, którzy wyraźnie skrywają jakieś tajemnice,
ale nie chcą się nimi z nikim podzielić.
Wilhelm, jako człowiek wykształcony, sprytny i spostrzegawczy, w mig odkrywa, że kluczowe
rozwiązanie sprawy wiąże się z klasztorną biblioteką, która okazuje się być niesamowitym miejscem,
pełnym przedziwnych, tajemniczych ksiąg, sekretnych przejść i oznaczeń. Dojścia do bibliotecznego labiryntu strzegą, jak ognia, bracia bibliotekarze, a tajemnicami gmachu nie chcą się dzielić z obcymi. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy w mury opactwa przybywa delegacja Świętej Inkwizycji, która postanawia przeprowadzić proces o czary i herezję. Jak w takich warunkach można rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw?
Pewna niezwykła księga, która okaże się najważniejszą ze wszystkich, umieszczonych w olbrzymiej bibliotece, powoduje, że "Imię róży" to powieść z gatunku "książka o książce". A ja lubię takie historie, i z tego co wiem, wiele czytelników je lubi. Jeżeli więc kogoś przerasta powieść, mnogość dygresji i nawiązań, polecam adaptację. Może skłoni kogoś do sięgnięcia po wersję papierową, albo audiobookową. I do tego szczerze Was zachęcam.
Spodobał mi się ten powrót do lektury sprzed lat, dlatego zaliczam "Imię róży" do wyzywania Z półki 2016.
Sardegna
Eh, wstyd sie przyznac... nie czytałam, ale książka już wędruję na wirtualną półkę "chcę przeczytać". Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńŻaden wstyd. ja też nie znam kilku "ważnych" książek. Co roku powtarzam sobie, że muszę je przeczytać, ale jakoś mi to nie idzie... pozdrawiam również :)
UsuńUwielbiam "Imię róży", ale jako audiobook byłaby ta historia wyzwaniem :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :) ale fajnie podołać takiemu wyzwaniu :)
UsuńA ja się zniechęciłam! Przyznaję ze wstydem, że doczytałam może do połowy, poczułam, że nie ogarniam wszystkiego i sobie odpuściłam :( Było to kilkanaście lat temu i wiem, że zmierzę się jeszcze z tą książką, bo szlag mnie trafia, że omija mnie taka POWIEŚĆ!
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak po latach odebrałabyś tę historię :) daj jej jeszcze jedną szansę, nonie daj się prosić ;)
UsuńCzytałam 'Imię róży', ale i chcę ją wysłuchać. Bo miłośnicy audiobooków typują 'Imię róży' w wykonaniu pana Gosztyły jako najlepszy polski audiobook.
OdpowiedzUsuńO, to nawet nie wiedziałam, że jest on tak wysoko oceniany. Ale rzeczywiście interpretacja pana Gosztyły jest niesamowita :)
Usuńno cóż, chyba jestem jedyną osobą, która tej książki jeszcze nie przeczytała. I choć stoi na półce już od wielu lat, jakoś nie mam odwagi, by po nią sięgnąć... Kiedyś jednak trzeba będzie się na ten krok zdecydować :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTez mam książki, do których podchodzę z wielką niechęcią i w sumie nawet nie wiem czemu. Mam tak np. z "Zabić drozda", więc doskonale Cię rozumiem ;)
UsuńKlasyka! Ale o wersji audio nie słyszałam :)
OdpowiedzUsuńAle powiem Ci, bardzo fajnie się słuchało, no i dzięki temu mogłam wrócić do książki, bo w wersji papierowej pewnie by mi się nie chciało ;)
OdpowiedzUsuń