Pages

niedziela, kwietnia 10, 2016

"Klątwa utopców" Iwona Banach

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 400
Moja ocena : 3/6


Dzisiejszy wpis nie będzie oryginalny, ponieważ nie tak dawno pisałam o serii Babie lato, Naszej Księgarni, i polecałam świetną książkę należącą do tej kolekcji.
"Klątwa utopców", z którą dziś przychodzę, jest kolejną powieścią z tej serii, ale niestety w jej ocenie będę trochę bardziej krytyczna. Już teraz jest mi przykro z tego powodu, ponieważ niemiłe słowa będę musiała skierować pod adresem książki autorstwa Iwony Banach. Autorki, którą bardzo lubię i cenię. Dlatego tym bardziej jest to dla mnie trudne.

Iwonę Banach poznałam osobiście, dawno temu, na Targach Książki w Katowicach, i poprosiłam wtedy o podpis na genialnej książce "Pocałunek fauna". Przypominam ten tytuł praktycznie przy każdej okazji, bowiem do dziś mam ciary na samo wspomnienie o tej historii (swoją drogą, muszę koniecznie przeczytać ją ponownie). 

Po dość długiej przerwie, Autorka wydała trzy kobiece książki (czwarta w drodze), właśnie w serii Babie lato. Są to powieści z założenia lekkie, łatwe, przyjemne i zabawne. Ja jednak nie wpasowałam się jakoś w zaprezentowane poczucie humoru, bo o ile "Szczęśliwy pech" autentycznie mnie rozbawił, był zabawną historią pełną gagów, śmiesznych scenek sytuacyjnych, z sympatyczną, pechową bohaterką, to już kolejny "Lokator do wynajęcia" nie podobał mi się zupełnie.

Kiedy na rynku pojawiła się "Klątwa utopców" postanowiłam dać sobie i książce szansę. Sprawdzić, czy tym razem historia do mnie trafi i mnie rozśmieszy, czy nadal nie jest to ten humor, który do mnie przemawia.

Niestety, moje wrażenia z lektury nie są pozytywne. Powiem szczerze, nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo czytałam książkę, która z założenia ma być lekka, łatwa i przyjemna. To, co z zasady miało bawić i umilać lekturę, męczyło mnie strasznie. Nie potrafiłam przebić się przez ogrom gagów i żartów sytuacyjnych, którymi, tak, jak w przypadku "Lokatora do wynajęcia", książka została przeładowana. Każde wydarzenie, jakie przytrafiło się bohaterce, każdy dialog jest jednym wielkim "gagiem". Ogrom przejęzyczeń, niedomówień, brak "normalności". Rozumiem, że historia ta miała być zabawną opowieścią, ale ja osobiście nie znalazłam w niej ani jednego momentu, który jest tak po prostu zwyczajny. Wszystko jest szalone, zakręcone, a jeden żart sytuacyjny goni drugi...

Za dużo tego wszystkiego. Taki nadmiar mnie zdecydowanie nie bawi. Ale to chyba z moim poczuciem humoru jest coś nie tak, bo w sumie niewiele jest książek, przy których śmieję się szczerze, tak do łez. Mam jednak wrażenie, że w przypadku "Klątwy utopców" hasło "mniej, znaczy lepiej" doskonale by się sprawdziło.

Szkoda, że pomysł na książkę, który wydaje się być trafiony, nie uratował mojego odbioru książki. Wysłanie bohaterki Dagmary, typowego mieszczucha, na wieś na Roztocze, w celu opiekowania się dziadkiem, jest tylko początkiem szalonej jazdy bez trzymanki. Dziewczyna niezbyt chętnie podejmuje temat, ale w towarzystwie przyjaciółki i chłopaka postanawia wywiązać się z zadania. Problem w tym, że kiedy docierają na miejsce, okazuje się, że dziadek gdzieś zniknął, a mieszkańcy wioski są naprawdę oryginalni! W otoczeniu dziewczyny zaczynają ginąć ludzie, a wszystko wydaje się być jakoś powiązane z nią samą. O co chodzi z klątwą utopców i kto tak naprawdę zabił?

Wszystko brzmi ładnie, pięknie i interesująco, tylko tak po prawdzie, na skutek tego przeładowania żartami sytuacyjnymi, zupełnie nie nadążałam za akcją, aż w końcu gdzieś zgubiłam wątek i niestety nie odnalazłam go do końca książki...

Przykro mi, bo nie lubię pisać negatywnych opinii, ale w innym wypadku nie byłabym szczera. "Klątwa  utopców" mi się nie podobała, ale jeżeli macie ochotę sprawdzić, czy zaprezentowane poczucie humoru do Was trafia, sięgajcie śmiało. Tylko na własną odpowiedzialność!

Sardegna

6 komentarzy:

  1. Wielokrotnie widziałam książki tej autorki na półkach w księgarniach i bibliotekach, brałam do ręki i odkładałam, ale zainteresowałaś mnie "Pocałunkiem fauna", więc przy najbliższej okazji zapoznam się z książką :) Zapraszam serdecznie również do mnie! http://matkapolkaczytajaca.blox.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja się ubawiłam po pachy :-) Natłok gagów mi nie wadził, być może książka trafiła u mnie na swój czas.
    Do "Fauna" się nie garnę, za to Banach na wesoło - biorę w ciemno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każda książka ma swoich odbiorców. Fajnie, że Ci się podobało. Jeśli chodzi o mnie, to jednak nie mój klimat...

      Usuń
  3. Już gdzieś czytałam niezbyt pochlebne opinie na temat tej książki. W sumie to szkoda trochę. Chyba sobie daruję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, to tylko moje zdanie. Humor po prostu do mnie nie przemówił. Ale książka ma dość pozytywne recenzje, może Tobie akurat przypadnie do gustu :)

      Usuń