Pages

sobota, września 17, 2016

"Sny Morfeusza" K.N. Haner


Wydawnictwo: Editiored
Liczba stron: 411
Moja ocena : 5/6


Jeżeli czytałyście Greya i nie jesteście usatysfakcjonowane, jeśli szukacie czegoś, co okaże się być bardziej od niego sensowne, a jednocześnie nie zabraknie w tym pikantnych scen erotycznych, jednak bez udziału denerwującej wewnętrznej bogini i rozpadania się na kawałki, to "Sny Morfeusza" powinny się Wam spodobać. 

Tytułowy Morfeusz da Wam to, czego nigdy na dał Grey. Będzie gorąco i emocjonująco, bo ta książka ma potencjał. Ale tak poważnie, to oczywiście mowa jest o powieści erotycznej, więc wiecie, jaki potencjał mam na myśli. W każdym razie, Morfeusz może dać czytelniczkom to, co z pozoru miał dać Grey (uprzedzam, będę do niego nawiązywać). 

Tak, jak w przypadku romansów K. Bromberg, nie szukałam tej powieści. Ona znalazła mnie, a wszystko to zbiegło się z dość prężną promocją tytułu na FB. I tutaj zaskoczenie, bowiem "Sny Morfeusza" to powieść polskiej Autorki. Gdybym przeczytała tę książkę nie wiedząc kim jest K.N. Haner (na szczęście Facebook poinformował mnie dokładnie), w życiu bym nie zgadała, że to nasza rodzima historia. I nie chodzi tu tylko o miejsce akcji, czyli Miami, gdzie udaje się główna bohaterka, chodzi raczej o całość, która jest bardziej "zagraniczna" niż polska. Czy to zarzut? W sumie nie, choć nie ukrywam, że chętnie przeczytałabym jakiś erotyk dziejący się w naszych realiach.

W każdym razie historia jest dość intensywna, pełna namiętności i gorącej atmosfery, ale to nie wszystko. Ten erotyk ma fabułę, a jak wiadomo, to się rzadko zdarza. Tak poważnie jednak, poza seksem, coś się w tej opowieści dzieje, i dobrze, bo powieść erotyczna musi mieć jeszcze coś do zaoferowania, inaczej wychodzi Grey, ale o tym już wiecie.

Główną bohaterką jest Cassandra Givens, dziewczyna która przeprowadza się do Miami, żeby szukać wymarzonej pracy w branży związanej z architekturą. Nie ma ona szczęścia do ludzi, a jej relacje z mężczyznami kończą się zanim tak naprawdę się zaczną. Cassandra ma cięty język, jest niepokorna i pewna siebie. Jest też wyjątkowo odważna, dlatego kiedy przypadkowo poznaje miłego chłopaka Tommy'ego, nie waha się pójść z nim do nieco podejrzanego, nocnego klubu (no cóż, można się kłócić, czy to odwaga, czy głupota). Miejscówka rzeczywiście okazuje się być klubem, w którym dzieją się rzeczy przedziwne, a seks z nieznajomym jest z tego najmniej zaskakujący. Cassandra, początkowo zgorszona, postanawia jednak poddać się gorącej atmosferze i bawić się na parkiecie, wśród mężczyzn przyodzianych w maski. Poznaje tajemniczego Nieznajomego, który każe nazywać siebie Morfeuszem, i trochę wbrew sobie, ale podążając za namiętnością, wyrusza z nim do domu. 

Tak zaczyna się największa przygoda jej życia. Tajemniczy Morfeusz okazuje się być jej bliższy, niż mogłoby to się wydawać. Jednorazowe spotkanie zmienia się w coś więcej, ale nowy związek może przynieść obojgu bohaterom, więcej szkody niż pożytku. Jednak nad ich relacją ciąży jakaś tajemnica, która niestety nie znajduje wyjaśnienia nawet w zakończeniu książki, konieczne jest więc sięgnięcie po kontynuację, na którą nie ukrywam, będę czekać.

Tak jak powiedziałam na początku, książka ma wiele plusów. Są nimi przede wszystkim niebanalne sceny erotyczne i to, co dzieje się poza łóżkiem bohaterów. Intrygująca jest tajemnica Morfeusza i otoczka niebezpieczeństwa, która wisi nad ich związkiem, ale żeby nie było zbyt idealnie, mam też do całej opowieści kilka zarzutów. Przede wszystkim dziwna jest relacja Cassandry z nowo poznanym chłopakiem. Moim zdaniem jest to zupełnie niepotrzebny wątek, no chyba, że Autorka ma na niego jakiś pomysł w kolejnej części. Średnio też podobało mi się podobieństwo (zapewne nie zamierzone, ale jednak widoczne), Cassandry do Anastasi, która z fajnej, wygadanej babki, zamieniła się w uległą, nie mogącą samodzielnie myśleć, gąskę. Morfeusz też przypomina Greya tą swoją męskością, bogactwem i skrywanym sekretem, jednak cała opowieść jest bardziej dynamiczna i ciekawsza od "Pięćdziesięciu twarzy Greya".  

"Sny Morfeusza" czyta się ekspresowo i nie przeszkadza w tym nawet drobny druk i bardzo zbity tekst, który początkowo nie zachęca do sięgnięcia po tę historię. Kiedy jednak przebrnie się przez pierwszych kilka zdań, reszta spotkania z Morfeuszem, potoczy się błyskawicznie.

Sardegna

8 komentarzy:

  1. Cieszę się, że książka zbiera tak pozytywne opinie, bo czeka na półce. Muszę zabrać się za nią jak najszybciej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co się zorientowałam, książka ma zwolenników i zagorzałych przeciwników. Jeśli chodzi o mnie, to było ok, choć widzę w powieści pewne minusy. Ciekawe, jak Tobie się spodoba :)

      Usuń
  2. Książka raczej nie pasująca do mojego wieku i zainteresowań ;D

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    SZELEST STRON

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cie po raz pierwszy w książkach Sardegny :) mam nadzieję, że zagościsz na dłużej. A co do książki, wiadomo, nie wszystko jest dla wszystkich :)

      Usuń
  3. Mi nie pod pasowała ta lektura

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo nie lubię książek, które mają drobny druk, ale może powinnam się przełamać, bo ta zapowiada się ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem już po lekturze całej trylogii i muszę Cię uprzedzić, że dalsze tomy są niestety o wiele gorsze. Więc w razie czego, czytasz na własną odpowiedzialność ;)

      Usuń