Pages

niedziela, października 29, 2017

1/2 Jak co roku o tej porze..., czyli parę słów o Targach Książki w Krakowie

Choć targowy weekend jeszcze trwa, mój udział w tegorocznym, październikowym święcie wszystkich miłośników książek, dobiegł już końca. W tym roku i tak udało mi się, poza planowana sobotą, być jeszcze w czwartek (w prawdzie służbowo, ale i tak było bardzo miło).


Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy książkoholicy lubią targi, bo nie każdemu odpowiada tłum, ścisk i długie kolejki do ulubionego autora. Nie da się jednak zaprzeczyć, że TK mają specyficzny klimat i jeżeli ktoś złapie tego "targowego" bakcyla, nie będzie umiał przestać na nie jeździć. 

W czasie moich 7 lat blogowania byłam 6 razy na TK w Krakowie, a 13 razy na targach w ogóle. Wydawać by się mogło, że nic nie jest mnie już w stanie w nich zaskoczyć. Nic bardziej mylnego! Każde targi to dla mnie okazja do wyciągnięcia z nich czegoś dla siebie. I choć z upływem tych 7 lat jeżdżę na targi po coś zupełnie innego, niż na początku blogowania (dokładnie pisałam o tym TUTAJ, po powrocie z WTK), to nadal wielkimi emocjami oczekuję targowego weekendu, żeby poczuć wyjątkowy, książkowy klimat i przeżyć ten czas po swojemu.


W tym toku zaczęłam targowy weekend od przygotowania planu na sobotę, jednak na początku tygodnia wykrystalizował się jeszcze dodatkowy pomysł wyjazdu ma TK z grupą szkolną w czwartek. I to było bardzo ciekawe doświadczenie. Powiem Wam, że z perspektywy targów, na których byłam wcześniej, czwartek, mimo że to dzień branżowy, okazał się bardzo przyjemnie spędzonym czasem. Można spokojnie przechadzać się po hali, znaleźć promocje, których brakowało już w sobotę, i przede wszystkim poczuć klimat targów, który w chaosie soboty może autentycznie umknąć.


Jak widać powyżej, udało mi się sfotografować stoiska, kiedy nie były jeszcze oblegane przez tłumy czytelników. I choć w czwartek nie nastawiałam się ani na zakupy, ani na rozmowy z wydawcami, paradoksalnie udało mi się i jedno i drugie, a na co zupełnie nie starczyło czasu w sobotę.

Po raz pierwszy udało mi się porozmawiać "na żywo" z panią Małgorzatą Czajkowską z Publicatu, z którą utrzymuję kontakt praktycznie od początku mojego blogowania. Nigdy wcześniej jednak nie udało się nam spotkać na targach, aż do tego roku. Jako że Publicat zaplanował na piątek spotkanie z blogerami (na które oczywiście nie mogłam dotrzeć), po miłej rozmowie, pani Małgorzata podarowała mi kilka niespodzianek:


Poza tym, na stoisku Czwartej Strony otrzymałam "pakiet bibliotekarza" z uroczą torbą, pełną gadżetów do rozdania uczniom:


Szkoda, że w pierwszym targowym dniu nie odbywało się choć kilka ciekawych spotkań autorskich, bo chciałam pokazać dzieciakom, jakie to fajne wydarzenie. Jednak, co się odwlecze... może za rok uda się pokazać młodzieży jeszcze więcej!

Ostatecznie kupiłam sobie w promocyjnych cenach jedną z części "Oka jelenia" Andrzeja Pilipiuka oraz "Jeden wieczór w Paradise" Magdaleny Majcher, skusiłam się na fantastyczny kubek oraz zebrałam kilkanaście zakładek do mojej kolekcji:


Czwartek, choć wcale się tak nie zapowiadał, okazał się chyba najbardziej udanym dniem targowym. Spokojnie i bez pośpiechu udało mi się z przyjemnością pochodzić po hali, a do tego "zarazić" dzieciaki atmosferą targową i pokazać im, że książki wcale nie muszą być nudne.

Po niespodziewanym czwartku w Krakowie, miałam jeszcze cały piątek, żeby przygotować się do targowej soboty. O najbardziej szalonym dniu napiszę jednak w osobnym poście. Byliście na targach?

Sardegna

6 komentarzy:

  1. Byłam kiedyś na targowym czwartku i właśnie wtedy miałam okazję zrobić spokojny rekonensans także rozumiem Twoje emocje :) Bardzo fajne fotki i gadżety :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównując czwartek i sobotę, wybieram spokojniejsza sobotę. Czy myślisz, że to już starość? ;)

      Usuń
    2. Prawdę mówiąc to ja jednak wolę sobotę, nawet jeśli mam napięty grafik spotkań :) A na spokojnie to mam do obejrzenia wszystko w niedzielę :)
      Starość Zuza?? Eeee, jeszcze nie :) Ale może bardziej nasycenie...

      Usuń
  2. Dlatego my na Targach spędzamy 32 godziny ;) A w czwartek była pani Ania Szepielak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. Wy to jesteście targowymi masterami!

      Usuń
  3. oj jak jak chciałabym móc pojechac na takie targi....zazdroszczę tej przygody! może kiedyś mi się uda:P

    OdpowiedzUsuń