Pages

wtorek, stycznia 23, 2018

"Przebudzenie Morfeusza" K.N.Haner



Wydawnictwo: Editiored
Liczba stron: 524
Moja ocena : 3/6


"Przebudzenie Morfeusza" przeczytałam w sierpniu. Dlaczego dopiero teraz o nim piszę? Tak, jak trudno mi się zabrać do pisania notki o książce genialnej i dla mnie wyjątkowej, tak w drugą stronę, nie mogę zabrać się do opisywania powieści słabej, niefajnej, po prostu takiej, która nie spełnia moich oczekiwań. Nie mam zwyczaju z lubością krytykować, wolę pochwalić. Czasami jednak nie da rady inaczej.  

Twórczość K.N.Haner jest dość bogato komentowana w blogosferze. Z jednej strony Autorka powieści ma szereg fanek, które bezkrytycznie przyjmują wszystkie historie wychodzące spod jej pióra, z drugiej strony, ma równie szerokie grono przeciwników, którzy nie zostawiają na jej powieściach suchej nitki. Nie lubię być nie w temacie, stąd moja chęć na przeczytanie serii o Morfeuszu. Powiem tak, początek, czyli tom pierwszy, był całkiem niezły. Była to miła odmiana po mdłym Greyu, pokazująca, że polska autorka też jest w stanie napisać ciekawy erotyk. Potem było niestety już tylko gorzej. Tom drugi "Koszmar Morfeusza" był bardzo zły, a powyższy trzeci, okazał się chyba jeszcze gorszy.   

I to nie tak, że jestem uprzedzona. Naprawdę dałam tej serii szansę. Nawet kiedy po lekturze tomu drugiego zarzekałam się, że to koniec, po czasie stwierdziłam, że tak nie można. Muszę przecież poznać zakończenie tej historii. Tym bardziej, że pomysł Autorki na fabułę, "tajemnicę" i mroczną stronę bohatera, naprawdę wydaje się być niezły. Na nic to jednak się zdaje, kiedy wykonanie kuleje,  a ilość absurdów na stronach tej powieści przekracza wszelkie granice. Na nic wtedy dobra wola. Wrażenie jest złe i nic tego nie zmieni.

"Przebudzenie Morfeusza" to trzeci tom "mafijnej serii", będący tak naprawdę erotykiem z niewielkim wątkiem sensacyjnym. W ogóle fabuła tej powieści jest bardzo płynna, bo o ile w części pierwszej jeszcze jest jakieś tło wydarzeń, jakaś tajemnica, budząca ciekawość czytelnika, co do dalszych losów bohaterów, to w drugim i trzecim tomie jest już tylko chaos. W fabule znajdziemy wszystko, co byśmy chcieli, a jednocześnie zupełnie nic. Wątki przeplatają się swobodnie, czasem bez ładu i składu, nie wnosząc wiele do całej opowieści. Główna bohaterka Cassandra, jest najbardziej nierealną, oderwaną od rzeczywistości postacią, przy której Ana Steel jest fascynującą osobowością. Ja rozumiem, że książka jest erotykiem i na tym aspekcie ma się skupiać czytelnik, jednak fajnie by było, żeby oprócz seksu coś jeszcze sensownego działo się w tej książce. W "Przebudzeniu Morfeusza" dzieje się naprawdę sporo, wszystko tylko jest jednym wielkim misz - maszem, chaosem w czystej postaci, nie dającym czytelnikowi odpowiedzi na żadne pytania, nie będącym nawet ciągiem przyczynowo - skutkowym. Pisałam to już przy okazji drugiego tomu, dla mnie ta seria jest zmarnowanym pomysłem na fajną fabułę. Szkoda.

O czym jest tak właściwie ta historia? Opowiada o trudnej miłości dwojga ludzi pochodzących z zupełnie różnych światów, których dzieli praktycznie wszystko. Adam McKey jest wpływowym szefem wielkiej firmy, jednocześnie jednym z wysoko postawionych członków mafii, wykorzystującej seksualnie niewinne kobiety. Ona - Cassandra Givens, jest niedoszłą ofiarą takiego układu. Bohaterów łączy namiętność, która wymyka się z pod kontroli mafii i podąża w zupełnie swoją stronę. Jako że w wartej miliony "korporacji" mafijnej nie ma miejsca na prywatę, Adam ma z powodu ukochanej poważne kłopoty, a największym jego wrogiem stanie się Eros, człowiek kontrolujący wszystkie układy, pragnący mieć Cass tylko dla siebie. 

I przyznajcie sami, pomysł jest, fabuła nie brzmi źle. Gorzej jednak z wykonaniem. Absurd w tej książce goni absurd, a prym w tym wszystkim wiedzie kreacja głównej bohaterki Cassandry. Opisywane wydarzenia są tak nieprawdopodobnie irracjonalne, że aż człowiek zaczyna się zastanawiać, czy  aby na pewno wydarzenia dzieją się na naszej plancie, i czy aby nie w jakiejś alternatywnej rzeczywistości.

Podczas czytania wypisałam sobie kilka przykładów, żeby nie było, że zmyślam:

* Cassandra zaczyna nową pracę (u innego pracodawcy niż Adam). Pierwszy dzień - pierwsze spóźnienie. Co robi szef? Przynosi jej z uśmiechem kawę, nie gniewa się oczywiście, a wręcz przeciwnie - podrywa. Też tak mieliście w pierwszym dniu swej pracy, czy może wręcz przeciwnie?
* Cass pracuje dwa, dosłownie dwa dni. Przeziębia się, bierze L4. Szef odwozi ją do domu. Kiedy ostatnio szef odwiózł Was do domu, kiedy mieliście katar?
* Kolejne dni w pracy - kolejne spóźnienia, tym razem z powodu kaca (to już było w poprzednich tomach, widocznie Cass nie uczy się na własnych błędach). Szef robi kawę, zwalnia do domu, każe iść na obiad, zrobić projekt jutro - dajcie mi namiar na tego faceta!
* Po pierwszym, wyczerpującym tygodniu pracy - czas na odpoczynek. Bohaterka jedzie na wakacje do NY z ukochanym, w związku z tym bierze urlop. Przyznać się, kto choć raz tak zrobił!
* Cass mówi do znajomego: FILIPIE. Non stop. W każdym zdaniu.
* Cass i Adam mają 2 letniego synka. W prezencie kupują mu kolejne klocki LEGO. A malec z zapamiętaniem je układa. No tak. Kto ma lub miał w domu dwulatka, ten wie, że dwulatek i klocki Lego do siebie zupełnie nie pasują.
* Synek ląduje chory w szpitalu - Cass i Adam w windzie szpitalnej uprawiają seks. Oczywiście. Tak się robi, kiedy ma się chore dziecko.
* Będąc jeszcze w temacie dziecka - można pieścić się, kiedy obok na łóżku siedzi malec i ogląda Kubusia Puchatka.
* Cass non stop obraża się na ukochanego. Co wtedy robi? Bierze syna w ramiona, wybiega z mieszkania, ucieka w świat, ale po 20 minutach dzwoni do Adama, żeby jednak po nią przyjechał, bo ciemno i zimno.
* Eros porywa Cass. W końcu coś się dziej, robi się niebezpiecznie, ale tylko przez moment, bo nagle scena się urywa, a chwilę później Adam - szczęśliwy wybawca ratuje ją z opresji. Nie wiemy w prawdzie jak, ale to widocznie nie jest istotne.  
* Cass zdradza Erosowi newsa o ciąży, mimo że wie, że grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. Ale co tam, kiedy jest się taką piękną i seksowną plotkarą, wszystko uchodzi na sucho...
* Cassandra obsesyjnie myśli o seksie. Ma ukochanego, ale to jej nie przeszkadza przespać się ze znajomym. Adam też nie jest zły o zdradę, bo przecież, jak się ma taką atrakcyjną i pożądana kobietę, to trzeba się liczyć z konsekwencjami. 

Nic już chyba więcej na ten temat nie napiszę, no może poza tym, że sięgając po trylogię o Morfeuszu K.N. Haner, robicie to na własną odpowiedzialność.

Sardegna

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że książka okazała się tak absurdalna. Nie wiem, może kiedyś dam jej szansę, ale nie kusi mnie jakoś szczególnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę Cię namawiać, chyba że chcesz to przetestować na własnej skórze ;)

      Usuń
  2. Ja nie dałam rady skończyć już pierwszego tomu, także po kolejne części nawet nie mam zamiaru sięgać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, nawet nie sięgaj! Bo skoro ja po pierwszym tomie miałam jeszcze całkiem pozytywne odczucia, to w twoim przypadku mogłoby się to skończyć baaardzo źle... ;)

      Usuń
  3. Myślę, że skuszę się kiedyś na pierwszy tom. Później zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  4. No i właśnie dlatego nie rozumiem, nie rozumiem dlaczego jak już jest seks, to nie można stworzyć chociaż jako taki poziom. Czy według autorów, każda czytelniczka to skończona kretynka, która poza wyczekiwanymi scenami, nie zwróci uwagi na absurdy w przerywnikach między jednym, a drugim stosunkiem? W takim razie, tylko pogratulować fankom ich dystansu, a co do autorów, a tutaj autorki... Cóż, chyba wszystko zostało powiedziane. Nie ma szacunku do czytelnika, nie ma co się dziwić, że znajdą się Ci, którzy napiszą prawdę. Bo niestety, pisanie głupot, aby napisać, bo i tak przeczytają, jest według mnie, brakiem szacunku do odbiorców.

    Co do fragmentów. Myślałam, że poziomy żenady autorka osiągnęła. Byłam w błędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, erotyk też powinien mieć coś poza wiadomymi scenami. Dlatego tak słabo oceniłam Greya i większość książek napisanych na fali jego popularności. Co do Morfeusza, jak już pisałam, mam wrażenie, że ta seria ma potencjał, ma pomysł na siebie, tylko to wykonanie i ta ilość absurdów to wszystko psuje... Wiesz, ja nie wtrącam się w dyskusję fanów czy antyfanów Autorki na FB, bo to nie na moje nerwy, ale niektórych rzeczy nie da rady przemilczeć.

      Usuń