Pages

piątek, września 14, 2018

"Momo" Michael Ende


Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 320
Moja ocena : 5/6

Czasami przez zupełny przypadek trafiam na książkę, która okazuje się wielką petardą, burzy mój wewnętrzny spokój i zmienia postrzeganie rzeczywistości. Wszystko dzieje się zazwyczaj przy okazji sięgania po historię zupełnie niepozorną, często odkładaną na wieczne później, której okładka nie zachęca, albo wydanie jakoś nie pasuje.

Taką niezwykłą książką okazało się właśnie "Momo" Michaela Ende, czyli wielokrotnie przekładana na stosie z byle powodów, młodzieżówka, o wyjątkowym przekazie. Zabrałam "Momo" na wakacje i już po kilku pierwszych stronach zrozumiałam, jak wielki błąd popełniłam, nie czytając jej w pierwszej kolejności, i nie stawiając na miejscu honorowym w biblioteczce. Powieść ta jest tak wyjątkowa, że powinna być szeroko polecana w każdej szkolnej i miejskiej bibliotece, obowiązkowa w rodzinnym księgozbiorze, a jakby została lekturą szkolną, to już w ogóle byłaby pełnia szczęścia.

Zdaję sobie sprawę, że "Momo" nie jest tytułem dzieciom zupełnie nieznanym, bo często spotykam się z różnymi konkursami organizowanymi w bibliotece, na jej temat. Jeśli jednak chodzi o mnie, książka była dla mnie zupełną nowością, przez to też stała się tak niesamowitym odkryciem. Śmiem twierdzić, że jest to jedna z najlepszych książek dziecięco-młodzieżowych, jaki w życiu czytałam, a na pewno najlepsza, jaką przeczytałam w tym roku. Zdetronizowała również "Tajemnicę Godziny Trzynastej" Anny Kańtoch, która jest jakże świetną opowieścią, ale głównie rozrywkową, natomiast "Momo" uświadamia pewne kwestie i to tak z wielką mocą, że człowiek zaczyna się zastanawiać, czy na pewno jest z nim wszystko ok.


Historia Michaela Ende jest prawdziwie wybuchową mieszanką. Jest mocno osadzona w rzeczywistości, ale jednocześnie fantastyczna, magiczna i trochę filozoficzna. Główną bohaterką tej opowieści jest kilkuletnia dziewczynka o nieco dziwnym imieniu Momo, o której właściwie nic nie wiadomo. Ubrana w stare ciuchy, trochę małomówna, zamieszkuje miejscowy, opustoszały amfiteatr. Przez mieszkańców wioski akceptowana i bardzo dobrze traktowana, staje się nawet dla nich swojego rodzaju autorytetem, gdyż ma ona jedną wyjątkową cechę: potrafi słuchać swoich rozmówców. Momo zaczyna być uznawana też za rozjemcę, bowiem ludzie przychodzą do niej ze swoimi problemami i praktycznie od razu znajdują ich rozwiązanie.

W otoczeniu Momo bardzo dobrze czują się też dzieci, które doskonale się z nią bawią, mają świetne pomysły, są kreatywne, a czas spędzony w pobliżu dziewczynki, za każdym razem jest dla nich niesamowitą przygodą. Bohaterka jest więc takim dobrym duszkiem miasteczka, typem człowieka, w towarzystwie którego nie da się nudzić. 

I cała ta historia miałaby się dobrze, ludzie mieliby względem siebie sporo pozytywnych uczuć, a Momo żyła sobie spokojnie w amfiteatrze, gdyby nie pojawienie się smutnych mężczyzn w szarych płaszczach. Zaczynają oni panoszyć się po okolicy, namawiać ludzi do "oszczędzania czasu" i zachęcają do zrezygnowania z błahostek, na które podobno marnotrawi się cenne minuty. W rzeczywistości szarzy panowie są sprytnymi złodziejami czasu, manipulantami, którzy sukcesywnie zabierają ludziom radość życia, spontaniczność i cieszenie się chwilą.

Coraz więcej ludzi ulega modzie na "oszczędzanie" czasu, zaczynają oni robić wszystko pod dyktando szarych panów, a Momo, widząc, co się wokół niej dzieje, postanawia uratować bliskich przed tym obsesyjnym dążeniem do niewidzialnego celu. Niestety, działania dziewczynki nie są mile widziane, stąd też panowie w płaszczach zaczynają interesować się Momo, niszcząc wszystko to, co jest dla niej ważne.

Opowieść Michaela Ende, choć pozornie przeznaczona dla dzieci, opisuje losy małej, dzielnej Momo, tak naprawdę jest przerażającym obrazem współczesnego świata, w którym to ludzie skupiają się na gromadzeniu dóbr materialnych, pogoni za pracą, sukcesem, pieniądzem, "oszczędzaniem" swojego życia na jakieś nieokreślone później, walką z czasem, czekaniem na coś, zamiast konkretnym działaniem, a przez to właśnie omija ich to, co najważniejsze. Coraz więcej ludzi nie potrafi się bawić, zwyczajnie nudzić, spędzać czas samemu ze sobą, odpoczywać, a w ferworze pogoni za kolejnymi, mało istotnymi celami, traci to, co powinno być dla niego najistotniejsze: kontakt z własnymi dziećmi, rozmowę z drugim człowiekiem, przyjaciół, wspólne spędzanie czasu z bliskimi, życzliwość, dobrą zabawę, spokój i codzienne małe radości.

Przekaz tej książki jest tak przerażający, tak prawdziwy i genialny w swej prostocie, że czytelnik (zwłaszcza ten dorosły, bo dzieci odbierają tę książkę chyba jednak bardziej dosłownie), zaczyna poważnie zastanawiać się, czy on sam nie jest przypadkiem taki, jak mieszkańcy miasteczka, opętani przez szarych panów w płaszczach. Łatwo w życiu się zatracić, bezwiednie brać udział w wyścigu szczurów, skupić na rzeczach mało istotnych, zwłaszcza w natłoku codziennych obowiązków. Zdecydowanie lepiej być dzieckiem, takim, jak Momo, ale ile jest w nas dorosłych dziecięcej szczerości i spontaniczności? Czy stać nas jeszcze na dziecięce trwonienie czasu?

Trudno ubrać w słowa to, jak wyjątkowa jest to książka, jedynie więc co mi zostaje, to polecić ją całym sercem. Oczywiście zachęcam dzieci do przeczytania historii Momo, ale obowiązkowo, ta opowieść powinna być lekturą dla wszystkich myślących dorosłych. Każdy człowiek, który zastanawia się czasami nad wartością swojego życia i tym, co w jego świadomości przeważa: być czy mieć, nie może zignorować tej historii. Postaram się w niedługim czasie podsunąć "Momo" mojej Córce. Mam nadzieję, że i ona odkryje w niej wszystko to, co dla mnie okazało się tak istotne.

  Sardegna

7 komentarzy:

  1. Ale cudna historia ... Weszłam w recenzję, ponieważ nazwisko Michaela Ende mnie przyciąga. Kilka lat temu próbowałam znaleźć autora książki, która w swoim czasie wydawała mi się niepozorna, a jednak mocno zapadła mi w dziecięcą pamięć - chodzi o 'Niekończącą się historię'. I przy okazji odkryłam, że Michael Ende jest też autorem innej książki, która gdzieś ze mną w środku została, a o której myślałam, że już nigdy się na nią nie natknę. Historia Momo jest więc dla mnie absolutnym must read, szczególnie że i sam pomysł bardzo mi się podoba.
    Podoba mi się też sama konstrukcja recenzji, i chyba zostanę tu na dłużej. :)

    Pozdrawiam, zazamknietymiokladkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie w Książkach Sardegny i mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej :) Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz i miłe słowa. Jeśli chodzi o moje wspomnienia związane z autorem, to właściwie ich nie mam, bo choć znam oczywiście "Niekończącą..." to jej nie czytałam, ani nie oglądałam filmu, ale "Momo" na pewno zostanie ze mną na zawsze, bo to jedna z najwspanialszych książek dla dzieci, jakie czytałam w życiu!

      Usuń
  2. A u mnie to się kisi na półce od paru lat, zapominam po to sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie wydobądź "Momo" z półki! Nie będziesz żałować!

      Usuń
  3. Szukając informacji o Michaelu Ende wpadłam na Twoją stronę i byłam autentycznie zaskoczona, że to on napisał "Momo". Samej książki nie czytałam, prawdę mówiąc nigdy jej na oczy nie widziałam, ale pamiętam z dzieciństwa w Radio Dzieciom słuchowisko zrealizowane na jej podstawie. Wtedy średnio mi się podobało (bo nie była to bajka, ale opowiadanie z życia codziennego - ciekawe, dlaczego to tak wtedy widziałam?), ale teraz, po przeczytaniu Twojej recenzji całkowicie się z nią zgadzam - tylko czy znalazłoby się dzisiaj kogoś takiego jak Momo? Zastanawiam się też, dlaczego tytuł jest taki ucięty - pamiętam ze słuchowiska, że brzmiał on trochę inaczej "Momo, czyli osobliwa historia o złodziejach czasu i dziecku, które zwróciło ludziom skradziony im czas".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo, witam Cię serdecznie w Książkach Sardegny! Mam nadzieję, że zostaniesz u mnie na dłużej! Bardzo Ci dziękuję za tak obszerny komentarz, uwielbiam takie czytać! Nie miałam pojęcia o tak rozbudowanym tytule, ani o słuchowisku. Zanim przeczytałam "Momo" kojarzyłam książkę z biblioteki, wydawała mi się jednak zwyczajną młodzieżówką. Po przeczytaniu okazała się jednak wyjątkowa. Ciesze się, że i Ty tak ją odebrałaś :) pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że porozmawiamy jeszcze!

      Usuń
  4. Jestem pod wielkim wrażeniem. Świetny artykuł.

    OdpowiedzUsuń