Wydawnictwo: Od Deski Do Deski
Liczba stron: 266
Moja ocena : 4/6
"Dom węży" pana Mariusza Lemberga to jeden z bardziej intrygujących tytułów, który przewinął się w ostatnim roku, na blogach. Nie miałam wprawdzie okazji przeczytać go tuż po premierze, ale stwierdziłam, że co się odwlecze, to nie uciecze. Kiedy więc znalazłam książkę w puli wymiankowej Śląskich Blogerów Książkowych na ŚTK w Katowicach, stwierdziłam, że odpowiedni moment właśnie naszedł i zabrałam się za lekturę.
Na początku muszę zaznaczyć, że ten thriller na pewno nie będzie podobał się każdemu. Nie dość, że jest to kawał mocnej literatury, z motywem mordercy, który porywa i brutalnie morduje młode kobiety, a takie historie, jak wiadomo nie trafiają do wszystkich czytelników, do tego, psychopata porywający kobiety, za swój znak rozpoznawczy i atrybut uznaje węże, a dokładnie kobry. Węże są ważnym elementem tej opowieści, są one też dość sugestywnie opisywane, stąd też zdaję sobie sprawę, że jeżeli jakiś czytelnik boi się tych zwierząt lub ma przed nimi jakiś inny nieuzasadniony lęk, to książka na pewno mu się nie spodoba. Powieść ma kilka naprawdę mocnych momentów, stąd też uprzedzam, że niektórzy co wrażliwsi czytelnicy mogą mieć z tym problem.
Główną bohaterką "Domu węży" jest Alicja Wald, trzydziestoletnia kobieta, która postanawia zostawić swojego męża i w tajemnicy przed nim wyjechać z miasta. Robert, pod przykrywką kochającego męża, dbającego o swoją kobietę, jest domowym tyranem i tak naprawdę terroryzuje swoją żonę, tłamsi, ogranicza, kontroluje, a do tego zdradza. Alicja przez wiele miesięcy planuje, jak uciec mężowi spod kurateli, a ponieważ Robert jest policjantem, kobieta zdaje sobie sprawę, że jej ucieczka nie będzie łatwą sprawą. Zwraca się o pomoc do swojego dawnego kolegi ze szkoły, który ma jej zorganizować fałszywe dokumenty tożsamości i pomóc się ukryć, a później przy wsparciu przyjaciółki i pod pozorem wyjazdu służbowego, opuszcza miasto.
Początkowo wszystko przebiega zgodnie z planem, Alicja sprytnie oddala się od męża i nagle niespodziewanie cała akcja się wali. Z zupełnie niewiadomych przyczyn, kobieta zostaje porwana przez psychopatę, który ma wobec niej zupełnie inne zamierzenia.
I tak zaczyna się cała historia. Alicji cudem udaje się umknąć, ale jej trauma na tym się nie kończy. Gdzie teraz znaleźć wsparcie i obronę przed mordercą, kiedy do męża absolutnie nie chce wracać, boi się zgłosić sprawę na policję, a świadomość, że miasto pełne jest informatorów Roberta, którzy śledzą każdy jej ruch tylko wzmaga panikę. Sytuacja kobiety jest dramatyczna, musi wyrwać się z tego impasu, ale może liczyć tylko na pomoc przypadkowych ludzi. Czy będą jej przychylni? Jakie są prawdziwe motywy działania porywacza, i dlaczego ciągle nie daje jej spokoju. Czy komuś uda się go powstrzymać?
Nie martwcie się, że zdradziłam zbyt wiele z fabuły, bowiem tutaj tak wiele się dzieje, a to co opisałam, to zaledwie początek. Akcja powieści toczy się w większości z perspektywy trzech postaci: Alicji Wald, jej męża Roberta i mordercy - którego tożsamość poznajemy praktycznie na początku, więc to nie to odkrycie stanowi wyzwanie dla czytelnika. W tej historii sporo jest niepewności, napięcia i niedomówień i to właściwie ten mroczny klimat stanowi największą wartość książki.
Dla mnie "Dom węży" okazał się całkiem w porządku kryminałem, bo osobiście nie mam problemu ani z mocnymi thrillerami, ani z wężami. choć faktycznie kilka "momentów" przyprawiało mnie o gęsią skórkę. Jednak, tak jak pisałam na początku, ta książka nie jest dla każdego, stąd też mam nadzieję, że moja opinia pomoże niektórym czytelnikom podjąć decyzję, czy osobiście chcą wejść do "Domu węży", czy niekoniecznie...
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz