Pages

sobota, stycznia 26, 2019

"Kontratyp" Remigiusz Mróz


  Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 530
Moja ocena : ?/6

Uwaga! Tekst może zawierać SPOJLERY dotyczące treści tomów poprzednich.

Po zakończeniu "Testamentu" praktycznie od razu wzięłam się za lekturę "Kontratypu" Remigiusza Mroza, a to głównie dzięki temu, iż bardzo zachęcił mnie opis, mówiący, że kolejna sprawa, którą będzie zajmowała się Chyłka, dotyczy tematu gór, a właściwie pewnej himalaistki, podejrzanej o zabójstwo swoich dwóch towarzyszy wyprawy.

Jak wiadomo, książki o ośmiotysięcznikach są mi bardzo bliskie. Lubię czytać na ten temat i to nie tylko literaturę faktu, ale też beletrystykę z wątkami wspinaczki, himalaizmu czy ogólnie gór wysokich, z tym, że kiedy po takie książki sięgam, jestem w stosunku do nich bardzo krytyczna. Reportaże, biografie, pamiętniki traktuję, jako źródła informacji, jeśli natomiast jest to beletrystyka, oczekuję, aby temat przedstawiony szerszemu gronu czytelników, niekoniecznie na co dzień z nim obcujących, został w jak najwłaściwszy sposób zaprezentowany. Wiadomo, że nie będzie to tak rzetelne, jak w literaturze faktu, ale fajnie by było, jeśli całość wypadłaby przynajmniej poprawnie. Jak zatem ma się do tego "Kontratyp"?

Ponieważ "Testament" zakończył się w dość emocjonującym momencie (jak zresztą każdy tom przygód Chyłki), prawniczka już od pierwszych stron powieści narażona jest na poważne niebezpieczeństwo, ale tym razem związane bezpośrednio z jej zdrowiem. Relacja Chyłki z Zordonem trochę się już zacieśniła, powiem więcej, bohaterom udało się nawet ze sobą zamieszkać, a impulsem do tego jakże poważnego kroku okazała się choroba, która wkracza podstępnie w życie bohaterów. 

Zawirowania zdrowotne przewartościowują nieco Chyłkę (niewiele, ale jednak), stąd też staje się ona nieco bardziej rodzinna i spędza więcej czasu ze swoją siostrą Magdaleną, jej mężem oraz sześcioletnią siostrzenicą Darią. Sielanka nie trwa jednak długo, bowiem wśród wielu wrogów Chyłki trafia się jeden szczególny, który aby ją zniszczyć, obiera sobie za cel jej małą siostrzenicę. Porywają więc Darię i w ten sposób szantażuje aby prawniczka wykonywała zadania według określonego planu szaleńca. Okazuje się, że porwanie dziewczynki ma skłonić Chyłkę do obrony Klary Kabelis, wschodzącej gwiazdy polskiego himalaizmu, która niedawno zdobyła szczyt Annapurny. Ponieważ jednak na dół z trzyosobowej ekipy schodzi sama himalaistka, istnieją poważne podejrzenia, że Klara nie tyle porzuciła swoich towarzyszy na pewną śmierć, co po prostu zabiła ich z premedytacją.

Chyłka początkowo nie ma zamiaru robić niczego pod dyktando porywacza, jednak z czasem mięknie i faktycznie, dla dobra Darii podejmuje się obrony himalaistki. Po drodze odkrywa pewne niepokojące powiązania sprawy z Annapurny z wydarzeniami z lat 90-tych i przypadkową śmiercią niewinnego człowieka. Do tego dochodzi wiele dziwnych poszlak, które świadczyć mogą o niewinności Klary, ale zero - jedynkowa Chyłka nie wierzy w przypadki, nikogo więc nie dziwi fakt, że postanawia sprawdzić wszystko osobiście, wybrać się na Annapurnę (tak, dobrze czytacie - na Annapurnę) i na miejscu zbadać przyczynę śmierci dwóch himalaistów.

Oczywiście, jak można się domyślić, prawniczka działać będzie bardzo intensywnie, nie przejmując się faktem, że w życiu nie  była w Himalajach, nie jest zaaklimatyzowana i kompletnie nie zna się na wspinaczce. Idzie i już. Na zboczach Annapurny wydarzy się wiele, co w ostateczności doprowadzi do rozwiązania sprawy Kabelis, a nawet do czegoś więcej. Będzie naprawdę emocjonująco, bo gwarantuję, że ta część toczy się najbardziej dynamicznie ze wszystkich tomów o Chyłce.

A teraz moje wrażenia: wątek prawniczy, sprawa obrony himalaistki, wartkość akcji, delikatna metamorfoza Chyłki i zawirowania w jej życiu osobistym, to wszystko jest jak najbardziej na plus. Absolutnie nie czepiam się prawniczych szczegółów, bo się zwyczajnie na tym nie znam. Wątek wysokogórski, choć totalnie absurdalny, też nie stanowił dla mnie problemu, bo wiadomo, historia jest fikcją. Skoro Forst mógł być Jamesem Bondem i superbohaterem w jednym, to czemu Chyłka nie może wejść bez przygotowania na Annapurnę, przehasać się do pierwszego i drugiego obozu, jak na Zawrat, a potem zejść z lawiną, w nienaruszonym stanie. 

Problemem w "Kontratypie" okazał się inny motyw, który, jak dla mnie - osoby mocno związanej z górami - jest absolutnie niedopuszczalny. Mam tutaj na myśli umieszczenie w fikcyjnej fabule, gdzie temat gór potraktowany został bardzo swobodnie, autentycznych postaci himalaistów i wspinaczy. Przytaczanie w tej powieści nazwisk prawdziwych osób, które na ośmiotysięcznikach zginęły i porównywanie ich historii do sprawy Kabelis jest co najmniej niestosowne. Zastanawiam się w ogóle, czy osoby wymienione w tej książce, bądź ich bliscy (nie będę ich tutaj wymieniać, bo nie chciałabym dodatkowo jeszcze przyczyniać się do kojarzenia ich z tą powieścią), wiedzą o tym, że są niejako "bohaterami" książki Remigiusza Mroza.
  
Uważam po prostu, że porównywanie sytuacji, w jakiej znaleźli się prawdziwi wspinacze, z przygodą Chyłki i fikcyjną wyprawa Kabelis, w ogóle nie powinno mieć miejsca. Jeżeli już Autor wziął sobie na warsztat historię górską i wymyślił taki, a nie inny przebieg akcji oraz nadał swojej himalaistce i jej towarzyszom fikcyjne nazwiska, to równie dobrze mógł przytoczyć "wymyślone" wydarzenia, które "kiedyś tam" w przeszłości miały miejsce na zboczach ośmiotysięczników. Wówczas nawet jeśli byłyby inspirowane prawdziwymi wydarzeniami, to miałoby to dla mnie logiczne uzasadnienie.
 
Niestety takie, a nie inne postawienie sprawy okazało się dla mnie nie do przyjęcia. Stąd też nie oceniam tej książki żadną notą, bo nie jestem w stanie. Mimo tego, iż "Kontratyp" okazał się ciekawszy fabularnie od większości poprzednich tomów, motyw, o którym napisałam powyżej, po prostu zdyskwalifikował tę powieść w moich oczach.

Sardegna

4 komentarze:

  1. Podobnie jak Ty nie mam nic do części prawniczej książki - bi się nie znam. Za to "rozwaliła" mnie ta wspinaczka Chyłki. Mam dobrego znajomego, który raz na dwa lata wyrusza na wyprawy i wiem ile wysiłków i przygotowań, to całe przedsięwzięcie go kosztuje. Rozmawiałam z nim po przeczytanej książce i stwierdził, że za chwilę pojawią się "naśladowcy", którzy pomyślą, że zdobywanie szczytów, to taka "bułeczka z masełkiem", dwie tableteczki, siłka - będzie dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak pisałam, mam sporą tolerancję nawet dla tego aspektu książki. Po prostu nie wytrzymałam emocjonalnie tego połączenia fikcji z prawdziwymi nazwiskami. Z tego, co się zorientowałam, innych czytelników tak to nie ubodło, ale zdania nie zmienię

      Usuń
  2. No to faktycznie słabo z jego strony, że tak potraktował temat... Jeszcze nie czytałam książek Mroza, ale właśnie zapisałam się do biblioteki w kolejkę po ,,Nieodnalezioną".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicjo, witam Cię serdecznie w Książkach Sardegny, mam nadzieję, że zagościsz u mnie na dłużej. "Nieodnalezioną" tez mam w kolejce :)

      Usuń