Pages

poniedziałek, stycznia 27, 2020

"Manaslu. Góra ducha. Góra kobiet" Monika Witkowska


Wydawnictwo: Bezdroża
Liczba stron: 400
Moja ocena : 5/6


Książki wysokogórskie to jeden z moich ulubionych rodzajów literatury, chociaż faktycznie, w ostatnim roku nie przeczytałam ich zbyt wiele. Po burzliwie komentowanych w mediach wydarzeniach, jakie miały miejsce na Nandze Parbat, z początkiem roku 2018, dopadł mnie przesyt tematem, zrobiłam więc sobie przerwę od górskich książek. Czasami jednak dobrze jest z czegoś zrezygnować, żeby później do tego zatęsknić i wrócić z wielką przyjemnością, i tak też było w moim wypadku.

Miałam już okazję czytać książkę pani Moniki Witkowskiej, podróżniczki, dziennikarki, ale też żeglarki, kobiety praktycznie wszechstronnej, opowiadającej o wyprawie na najwyższy szczyt świata "Everest. Góra gór". Tym razem przyszła pora na zrelacjonowanie wyprawy na Manaslu, ósmego, co do wysokości, ośmiotysięcznika. 

Jak sama pani Monika Witkowska twierdzi, wyprawa na Manaslu nie była specjalnie planowana, a pomysł na tą przygodę zrodził się spontanicznie po powrocie z Everestu. Podczas rozmów z przyjaciółmi, podróżniczka została zapytana o kolejny cel, a ponieważ nie miała konkretnego planu, stwierdziła, dlaczego nie mierzyć wyżej, i nie spróbować zawalczyć o kolejny ośmiotysięcznik. Już wcześniej Manaslu dawało Monice sygnały i w pewien sposób wabiło do siebie. A kiedy kolejny już raz wszechświat dał podróżniczce znać, że to ta a nie inna góra ma być wzięta pod uwagę, decyzja została podjęta błyskawicznie.

Planując swoją wyprawę, Monika Witkowska świetnie się przygotowała. Zaprosiła do współpracy Joannę Kozanecką, sportsmenkę, podróżniczkę o podobnych zainteresowaniach i pasjach. Przeprowadziła rozmowy i konsultacje z wspinaczami, którzy Manaslu już zdobyli, zadbała o kondycję, finanse i tak, 3 września 2018 roku wraz z ekipą, wylądowała na lotnisku w Katmandu. W książce znajdziemy dość szczegółowy zapis przygotowań do wyprawy, również tych mentalnych, opis dni spędzonych w stolicy na relaksie, zwiedzaniu, podziwianiu tej niesamowitej mieszanki kultur oraz dopinaniu ostatnich szczegółów, a także właściwy trekking do bazy, podzielony na etapy: Katmandu - Besishahar (760m) - Dharapai (1860m) - Karche (2700m) - Bimtang (3600m) - aklimatyzację na Larke Pass (5106m) - Samodo (3600m) - Samagaun (3550m) - Manaslu Base Camp (4800m). Każdy etap dojścia do bazy obfitował w inne obserwacje, spotkania i przygody. Ekipa wędrująca mogła skosztować tradycyjnych potraw, napojów (masala chai), czy owoców, poznać bliżej zwyczaje Szerpów, symbole religii nie tylko buddyjskiej, ale też wierzeń animistycznych, czy posłuchać lokalnych opowieści, na przykład o tym, skąd się wziął alkohol na świecie. Ośmiodniowa wyprawa do base campu obfitowała także w chwile zadumy i zastanowienia się nad pięknem i różnorodnością otaczającego ich krajobrazu.

Codziennemu życiu w bazie poświęcony jest kolejny fragment książki. Podróżniczka opisuje międzynarodowe towarzystwo, czekające na możliwość zdobycia ośmiotysięcznika, spotkanie z polską ekipę wspinaczy z Rafałem Fronią na czele, ale też kwestie techniczne: rozstawienie namiotów, ustalanie planów wspinaczkowych z Szerpą, gotowanie w bazie, czy dbanie o higienę.

Kolejne rozdziały opisują wejście Moniki i Joanny do pierwszego obozu na wysokości 5700m związane z tym przejście po lodowcu poprzecinanym szczelinami, oraz trasę wzdłuż poręczówek, potem zdobycie dwójki na 6800m i ... powrót do bazy na odpoczynek. W końcu wymarzone okno pogodowe w dniu 24 września, dzięki któremu podróżniczki mogły ruszyć w stronę jedynki i podjąć się ataku szczytowego. Monika Witkowska opisuje trudy wspinaczki, zdobywania kolejnych obozów, organizowanie sobie odpoczynku, przygotowanie jedzenia, walkę z zimnem, a także towarzystwo, z jakim się po drodze spotyka na przykład liczne, komercyjne, ale zupełnie nieprzygotowane wyprawy Chińczyków, czy ekipę, która właśnie wróciła ze szczytu i dzieli się doświadczeniami.

Ostatecznie, 28 września, Monice i Joannie udało się zdobyć szczyt, choć nie bez kłopotów z kończącą się butlą tlenu. Szczęśliwy powrót kobiet do bazy zakończył się gratulacjami i informacją, że szczyt zdobyło 9 z 15 osób podejmujących atak szczytowy.  

Następne fragmenty książki przedstawiają powrót do cywilizacji, mozolny trekking, niepozbawiony jednak obserwacji otaczających krain oraz ciekawej i tak odmiennej, kultury. Książka kończy się podsumowaniem wyprawy przez Monikę, a także przedstawieniem wielu informacji pomocniczych, które mogą przydać się podróżnikom wybierającym się w taką przygodę. Autorka podpowiada, jak zaplanować podróż, trasę, załatwić formalności i sprawy bezpieczeństwa, jak się aklimatyzować, przygotować ekwipunek, odzież, walutę, podaje praktyczne rady, co do trekkingu i samej wspinaczki, jakie pożywienie i sprzęt wspinaczkowy zabrać,  jakie urządzenia elektroniczne najbardziej się sprawdzą, i o czym trzeba pamiętać, podejmując się takiej wyprawy.

Bardzo dobrze czyta się tą opowieść o zdobywaniu Manaslu. Monika Witkowska ma w sobie to coś, co przyciąga. Czuć dobrą energię, pasję i szczerość, a to bardzo ważne w przypadku książek podróżniczych. Do tego, historia jest cudnie wydana. Miałam parę razy do czynienia z książkami z wydawnictwa Bezdroża i za każdym razem jestem zadowolona. Kredowy papier, wspaniałe fotografie, już samo przeglądanie takiej książki jest niesamowitą przyjemnością."Manaslu. Góra ducha. Góra kobiet" pasuje formatowo i wizualnie do "Everestu. Góry gór", stąd też obie książki będą ważnymi elementami w mojej górskiej biblioteczce. Bardzo polecam!

Sardegna

2 komentarze:

  1. Nie mój temat, ale historia wydaje się interesujaca. ;)

    www.pomistrzowsku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaintrygowałaś mnie i dodaję książkę do mojej listy na później ;) Uwielbiam góry i w najbliższym czasie koniecznie muszę kupić nową książkę Elisabeth Revol :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń