Pages

wtorek, lipca 28, 2020

"Opowieści z Narnii. Koń i jego chłopiec" C.S.Lewis


 Wydawnictwo: Media Rodzina
Liczba stron:  214
Moja ocena : 4/6

Przy okazji pisania notek o poprzednich tomach "Opowieści z Narnii" ("Lew, czarownica i stara szafa", "Książę Kaspian", Podróż Wędrowca do Świtu", "Srebrne krzesło") wspominałam już, że sukcesywnie czytam serię moim dzieciom, ale robię pomiędzy kolejnymi częściami dość długie odstępy. Nie chcę bowiem, żeby zbyt szybko nasycyli się treścią i poczuli znudzenie. Dlatego dawkujemy sobie "Opowieści...", przez dłuższy czas, delektując się lekturą.  

Wiem, że sporo dzieciaków czyta tom pierwszy, jest on bowiem lekturą w klasie IV, natomiast kolejne tomy sa traktowane trochę po macoszemu. Cieszę się więc, że moje dzieci (a zwłaszcza Młody) są zdecydowanymi fanami serii i z ochotą podchodzą do kolenych odsłon tej historii.

Wrażenia z poszczególnych tomów są różne i wahają się od zachwytu tomem pierwszym, umiarkowanym entuzajazmem tomem drugiem i trzecim, po wielkie pozytywne emocje związane z lekturą części czwartej. Naturalną koleją rzeczy było więc sięgnięcie po tom piąty, jednak w przypadku tej historii nie mam dobrych wiadomości. "Koń i jego chłopiec" to najsłabsza z wszystkich do tej pory przez nas przeczytanych części.

Mam jednak coś na pocieszenie. Aktualnie czytamy tom szósty, czyli "Siostrzeńca czarodzieja" i ta opowieść znowu jest świetna. Traktujemy więc "Konia..." jako chwilowy spadek formy, który nie wpływa na całościową ocenę serii.

"Koń i jego chłopiec" nie za bardzo przypadł do gustu moim dzieciom, chociaż gdzieś tak od połowy książki zauważyłam zwiększone zainteresowanie opowieścią. Dlaczego tak się stało? Mam wrażenie, że w tej części Autor za bardzo postawił na opisy przyrody, które z perspektywy fabuły są oczywiście potrzebne, wprowadzają niejako do właściwej historii, to jednak okazują się bardzo nużące dla dzieci, które czekaja na rozwój akcji i nie mają ochoty przedzierać się przez niezliczone opisy otoczenia, miasta, wyglądu i wędowki bohaterów.

Akcja piątego tomu rozgrywa się w czasach, kiedy w Narnii władcami byli główni bohaterowie, czyli Piotr, Zuzanna, Edmund i Łucja, jednak to nie oni są najważniejszymi postaciami w tej opowieści. Tym razem prym wiedzie Szasta, sierota, wychowany na południu w Kalormenie, przez biednego rybaka. Chłopak, choć od maleńkości mieszka w Kalormenie, wewnętrznie czuje, że nie pasuje do tych okolic, za to w jakiś niewyjaśniony sposób odczuwa więź z północą. Szasta źle się czuje w domu surowego rybaka, stąd też kiedy tylko nadarza się okazja do ucieczki, kradnie konia i rusza w nieznane.

Nieoczekiwanie zwierzę okazuje się być niezastąpionym towarzyszem podróży, jest bowiem pełnokrwistym, mówiącym koniem z Narnii, który również pragnie ucieczki z kalormeńskiej niewoli. Tym sposobem koń i chłopiec zaczynają pełną niebezpieczeństw, wedrówkę na północ, podczas której spotykają równie wyjątkową, jak oni sami, pare uciekinierów. Młoda tarkini Aravis, również na mówiącym koniu, o wdzięcznymi imieniu Chwin, ucieka ze swojego domu rodzinnego, przed niechcianym małżeństwem ichce przedostać się do Narnii. Kiedy więc dzieciaki spotykają sie po drodze, postanawiają dalszą wędrówke przebyć już razem.

Niestety, żeby móc w spokoju przemieszczać sie na północ, muszą przejść przez olbrzymie miasto Taszban, stojące im na drodze, a którego nie da się ominąć. To właśnie w Taszbanie przydarzy im się bardzo niebezpieczna, ale jednocześnie przełomowa dla ich wędrówki, przygoda. Bohaterowie będą musieli się rozdzielić, a w pojedynkę każdemu grozić jeszcze więsze niebezpieczeństwo. Do tego, Aravis jest świadkiem bardzo niepokojącej rozmowy, która może zaważyć o losach Narnii. Nie mając czasu do stracenia, dzieci wraz ze zwierzętami, ruszają niezwłocznie na północ, aby pomóc swym sąsiadom. Na szczęście i oni mogą liczyć na wspracie Aslana, który nie zostawia swoich sojuszników w potrzebie.

Tak, jak wspominałam, pocątkowo dość rozwlekły wstęp zniechęcił moje dzieciaki, jednak potem, kiedy historia nabiera już tempa, a bohaterowie wyruszają na misję ratunkową Narnii, jest już tylko lepiej. Akcja przyspiesza, opisów jest już mniej, a na końcu nawet wychodzi na jaw pewna tajemnica z życia Szasty. Przed nami jeszcze dwa tomy. "Siostrzeniec czarodzieja" jest świetny, bo już go prawie kończymy, ciekawi mnie natomiast, jak wypadnie ostateczne zakończenie serii, czyli "Ostatnia bitwa". Myślę, że uda nam się dokończyć serię do końca wakacji, więc w najbliższym czasie jeszcze coś na jej temat u mnie przeczytacie.

 Przeczytaj również:

  Sardegna

9 komentarzy:

  1. Mam wrażenie, że jestem jedyną osobą, która nigdy nie czytała tej serii. Może nadrobię za kilka lat, jak będę ją czytać z dzieciakami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że ja też jej nie czytałam w dzieciństwie i dopiero nadrobiłam przy moich dzieciach. Ale nawet w starszym wieku przygody bohaterów świetnie się czyta :)

      Usuń
  2. Czytałam trzy pierwsze tomy i mnie zachwyciły! Uwielbiam klimat Narnii, mam nadzieję, że kiedyś uda mi się nadrobić resztę.
    Co do opisów - nie dziwię się, że Twoim dzieciom nie przypadły do gustu, sama jak byłam mała nienawidziłam, kiedy autor rozpisywał się o przyrodzie, jednak myślę, że dzięki tym opisom starsi czytelnicy są bardziej usatysfakcjonowani :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciaki chcą akcji, wiesz jak jest :) ale te opisy jednak robią swoje w całej tej opowieści. Bez nich nie byłoby tak bajkowo

      Usuń
  3. Ja czytałam tylko pierwszą część,dawno,dawno temu.I mało co pamiętam. Ale ekranizacje mi się podobają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja w sumie nie widziałam ani jednj części w wersji filomowej, ale może kiedyś nadrobię :)

      Usuń
  4. Ja kocham tę serię. Zaczytywałam się w niej z wypiekami na twarzy jako dzieciak. ;) Zresztą w ogóle lubię Lewisa. Jako dorosła bardzo cenię sobie jego eseje i teksty filozoficzno-religijne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony żałuję, ze nie czytałam Narnii, jako dziecko i nie mogę teraz powiedzieć tego, co Ty i mieć fajnych wspomnień. Z drugiej jednak strony, przeczytanie serii z własnymi dziećmi również ma wielki urok :)

      Usuń
  5. Wstyd się przyznać, ale nie czytałam ani jednej książki z tego cyklu. Chyba będę musiała szybko nadrobić!

    OdpowiedzUsuń