Wydawnictwo: Literatura
Liczba stron: 144
Moja ocena : 5/6
Gdybym tego nie sprawdziła dwa razy, w życiu bym się
nie zorientowała, że pani Zuzanna Orlińska, Autorka czytanej przeze mnie w czasie
wakacji, powieści "Pisklak" napisała również tą zabawną książkę dla młodszych dzieciaków. Nie chodzi mi oczywiście o to, że któraś z tych książek jest gorsza lub lepsza od drugiej, one są po prostu zupełnie od siebie różne. I nie mam na myśli tutaj tylko grupy docelowej. Po prostu "Pisklak" jest taką dojrzałą powieścią dla młodzieży,
która nie dość, że porusza poważniejsze tematy dotykające dojrzewających nastolatków, to jeszcze
jest napisana takim dość trudnym, bo poetyckim językiem. Natomiast "Cierpienia
sięciolatka" to lekka, zabawna, ciepła opowieść, napisana trochę
z przymrużeniem oka i wielkim humorem, przypomina nawet w pewnym stopniu perypetie Mikołajka albo Jaśków.
Narratorem "Cierpień..." jest dziesięcioletni Konrad, który z charakterystyczną dla młodego nastolatka dramaturgią, opowiada o niektórych wydarzeniach ze swojego życia. Komentuje sytuacje mające miejsce w jego klasie i wydarzenia, które przeżył ze szkolnymi przyjaciółmi, ale też te, rozgrywające się w rodzinie, związane z jego młodszym bratem, przedszkolakiem Guciem, albo po
prostu zabawne dialogi rodzinne.
Niektóre z opisywanych sytuacji dla samego bohatera nie są wcale śmieszne, jednak czytelnik sądzi na ten temat coś zupełnie innego. Jeśli jeszcze do tego jest równolatkiem bohatera, jak na przykład mój Syn, to świetnie rozumie żarty sytuacyjne i potrafi wyobrazić sobie opisywane sytuacje w rzeczywistości. Zupełnie inaczej do tych historii podchodzi dorosły czytelnik, który odnajduje w nich wiele zabawnych nawiązań do otaczającego świata i wbrew pozorom, dojrzałych przemyśleń i komentarzy dziesięciolatka.
O jakich to sytuacjach, które przytrafiły się Konradowi, możemy zatem przeczytać? Otóż o pewnym balu przebierańców, kiedy to każdy uczeń miał się przebrać za kogoś, którego zawód zaczyna się na pierwszą literę imienia, a bal mimo że był prowadzony przez profesjonalnego wodzireja, to impreza nie do końca się udała. O obchodach dziesiątych urodzinach bohatera i pewnych zabawach, które zainicjowali goście. O pewnej lekcji języka polskiego, gdzie uczniowie przebrani za postacie z mitologii wywołali nie lada awanturę, ale wszystko po to, aby pokazać pani swe zaangażowanie. O tym, jak pewnego dnia kolega Konrada oświadczył, że jest prawdziwym synem Messiego, i przyszłość planuje spędzić u ojca za granicą. O pewnym meczu, na którym drużyna chłopaka poniosła sromotną klęskę, o obchodach dnia zakochanych w klasie, hodowaniu bulwy z przyrody, występie przygotowanym wraz z Guciem dla rodziców z okazji ich święta, o kłótniach z nad wyraz bystrym, młodszym bratem, o kultowym wyjeździe na Zieloną Szkołę i listach z niej wysyłanych, o tym, jak Konrad o mało co nie został celebrytą, jak uczył Gucia pisać, jak świetnie bawił się w sali zabaw (gdzie teoretycznie powinien się nudzić). O wyjściu na grzyby z sąsiadami i ich córkami, o pierwszych próbach zarobkowych, a także staraniach w przekonaniu mamy, że jej syn jest na tyle duży, że może już korzystać z mediów społecznościowych.
Choć sytuacje z pozoru niewinne, ot, zwykły dzień dziesięciolatka, jego kolegów i rodziny, to jednak gwarantuję, że lektura nie będzie nudna, a przeróżne sytuacje, jakie będą miały miejsce, rozbawią do łez zarówno młodszego, jak i starszego czytelnika .
Bardzo polecam "Cierpienia sięciolatka", a ponieważ książka ma podobną formułę, jak perypetie "Mikołajka", czy "Jaśków", wiemy mniej więcej, czego się po niej spodziewać, i jakiego typu humoru możemy oczekiwać. W naszej biblioteczce leżała od lat, przywiozłam ją bowiem z jednej z wymian organizowanych przez Śląskich Blogerów Książkowych, stąd też zaliczam ją do tegorocznego wyzwania Z półki.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz