Wydawnictwo: Lukcy
Liczba stron: 320
Moja ocena : 5/6
W listopadzie przeczytałam bardzo fajną historię obyczajową, która jest mi tym bardziej bliska i dla mnie ważna, gdyż napisana jest przez Autorkę pochodząca z mojego miasta. Anię Wojtkowską - Witala znam właściwie od lat, jednak dopiero niedawno poznałyśmy się nieco bliżej. Wcześniej nasza znajomość była bardziej oficjalna, Ania bowiem od wielu lat pracuje w naszej miejskiej bibliotece, promuje nasz śląski region i często reprezentuje miasto przy okazji różnych kulturalnych imprez. Zupełnie niedawno dowiedziałam się, że jest również pisarką, a oprócz "Zapachu makadamii", powieści obyczajowej skierowanej do kobiet, napisała również zbiór opowiadań „Basia
Urwiska” oraz kilka jednoaktówek wyróżnionych w konkursie „Jednoaktówka po śląsku”.
Bardzo ucieszył mnie fakt, iż Ania napisała swoją pierwszą powieść, a ja mam możliwość jej przeczytania. Jednak jeszcze bardziej ucieszyło mnie to, że "Zapach makadamii" okazał się świetną historią, i chociaż może widać w niej pewne niedociągnięcia debiutanta, osoby, która stawia dopiero pierwsze kroki w pisaniu obyczajówek, będę mogła napisać o niej w samych superlatywach.
Matyldę poznajemy, kiedy jest małą dziewczynką i ma 6 lat. Niedawno straciła mamę, która ginie w tragicznych okolicznościach, a parę tygodni później traci ojca. Dziewczynka zostaje przekazana pod opiekę surowej ciotce, dość oschle i surowo podchodzącej do sprawy wychowania bratnicy, ta nigdy jednak nie narzeka, zamykając się w swoim świecie. Przez większość czasu Mati wspomina mamę, która w jej pamięci jawi się, jako piękna, dystyngowana kobieta, będąca dla niej niedoścignionym wzorem. Wspomnienie o Mirandzie wiąże się też z pewną tajemnicą. Tuż przed śmiercią matki, Matylda wyjmuje z jej torebki tajemniczą kopertę, w której znajduje się zdjęcie młodego, uśmiechniętego mężczyzny, podpisane imieniem Robert. Tego człowieka zauważa również później, na pogrzebie mamy, ale o ile jako mała dziewczynka nie łączy faktów, to z wiekiem uświadamia sobie, że matka prawdopodobnie miała z nim romans.
Matylda przez całe swoje nastoletnie, a także dorosłe życie, trzyma w pobliżu zdjęcie tajemniczego Roberta, a ponieważ jest dziewczynką samotną, to on staje się dla niej powiernikiem, wsparciem i niewidzialnym przyjacielem.
Kiedy kobieta zaczyna zbliżać się do czterdziestki, a jej długoletni związek z Jackiem, prawnikiem, z którym prowadzą wspólną kancelarię, nie przynosi jej satysfakcji, postanawia coś w życiu zmienić. Tym bardziej, że bolesna przeszłość nie pozwala jej się cieszyć teraźniejszością. Kiedy po latach poszukiwań natrafia w końcu na ślad mężczyzny ze zdjęcia, stawia wszystko na jedną kartę i postanawia zmierzyć się z tajemnicą matki.
W taki sposób Matylda trafia do małej górskiej mieściny Zielona Łąka, gdzie dawny kochanek matki prowadzi pensjonat "Miranda". Początkowo kobieta chce się tylko przywitać się i porozmawiać o tym, co łączyło Roberta z matką, w ten sposób upatruje dla siebie możliwość odzyskania spokoju i pogodzenia się z przeszłością. Jednak życie kolejny raz zaskakuje bohaterkę i robi jej największą z możliwych niespodzianek. Sprawia, że, tak jak przed laty Miranda, ona również zakochuje się w Robercie. A wtedy jej cały uporządkowany świat staje na głowie.
"Zapach makadamii" to świetna historia, mająca naprawdę kilka mocnych punktów. Po pierwsze, pomysł na fabułę. Ciekawe połączenie przeszłości, która właściwie zaważa o teraźniejszości. Autorce udało się też
wpleść w swoją opowieść wiele wątków, sprawnie się przenikających.
Może jeden, czy dwa elementy bym pominęła, bowiem w pewnym momencie w
otoczeniu bohaterki działo się aż za dużo, jednak w ogólnym rozrachunku
całość czytało się doskonale i bardzo szybko, a lektura zajęła mi dokładnie dwa wieczory.
Drugim
mocnym elementem powieści jest piękny, staranny język, jakim
posługuje się Autorka. W trakcie czytania widać, że sposób wypowiedzi
bohaterów jest trochę sztywny, powiedziałabym "szkolny", ale przez
to staje się bardzo charakterystyczny. Matylda, główna postać tej
historii, niby bohaterka, jakich wiele w powieściach obyczajowych, ale tak
naprawdę, dzięki temu, że mówi w tak nietypowy, prawie poetycki sposób,
również o emocjach, które nią targają, staje się wyjątkowa. Mati wyraźnie ma w
sobie to coś, a pozytywne wrażenie wzmacnia jeszcze dodatkowo skupienie, jakie Autorka poświęca na
opisanie relacji
pomiędzy nią, a jej ukochanym, dwoma poranionymi przez los, duszami.
"Zapach makadamii" to naprawdę interesujący debiut, a ja wypatrywać będę kolejnych książek Autorki. Jeżeli pierwsza jest napisana na tak fajnym poziomie, następne będą zapewne tylko lepsze.
Sardegna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz