Pages

środa, lutego 17, 2021

"Szatan z siódmej klasy" Kornel Makuszyński

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 270
Moja ocena : 5/6

Któż z nas nie zna powieści przygodowej autorstwa Kornela Makuszyńskiego, "Szatan z siódmej klasy"? Starsi czytelnicy mierzyli się z nią pewnie paręnaście lat temu, młodsi całkiem niedawno, bowiem książka nadal jest lekturą szkolną. Wspominam tę historię z wielkim rozrzewnieniem, jako jedną z moich ulubionych. Tak sobie myślę, że od najmłodszych lat objawiało się chyba moje zainteresowanie zagadkami, historiami z dreszczykiem, w których trzeba było odkryć jakąś tajemnicę, przeanalizować tropy czy rozszyfrować zakodowaną wskazówkę.
 
"Szatan z siódmej klasy" był moją lekturą bodajże w siódmej albo ósmej klasie. Po omówieniu czytam ją jeszcze kilka razy, za każdym razem na nowo ciesząc się zagadkami, z którymi mierzył się główny bohater, Adaś Cisowski. Bardzo się ucieszyłam, kiedy moja Córka obwieściła, że książka jest jej aktualną lekturą i zabiera się za czytanie. Mojego podekscytowania nie było końca, kiedy opowiadałam jej, o czym jest "Szatan...", jak bohater będzie rozwiązywał zagadkę starego dworku i szukał skarbu. Córka patrzyła na mnie podejrzliwie, aż w końcu po paru dniach poinformowała mnie, że książka jej się nie podoba, nie jest w ogóle ciekawa, pełno w niej niezrozumiałych zwrotów i sformułowań i nie wie, czym się tak właściwie emocjonuję.
 
Trochę się zestresowałam, no bo jak to! Czyżby moje wspomnienia, co do tej opowieści były przekłamane? Stwierdziłam więc, że przypomnę sobie lekturę i sprawdzę, czy faktycznie przygody Adasia Cisowskiego są takie interesujące, jak mi się zawsze wydawało.
 
Jak więc wygląda sprawa "Szatana z siódmej klasy" czytanego po dwudziestopięcioletniej przerwie? Bardzo pozytywnie! Dla mnie nadal jest to świetna, trzymająca w napięciu historia, i jest mi smutno, że dziecko moje nie podjęło tematu. Humor, który kiedyś wydawał mi się zupełnie oczywisty, dla mej Córki zdawał się niezrozumiały. Ale tak sobie myślę, że początkowe perypetie bohatera, związane z jego życiem szkolnym, pomocą kolegom w przechytrzeniu profesora Gąsowskiego i odkryciem systemu odpytywania uczniów, czy też znalezienia zaginionej setki, istotnie mogły brzmieć abstrakcyjnie dla nastolatków, którzy nigdy nie zetknęli się z taką formą współpracy.
 
W każdym razie, sięgając po książkę po latach, zaczęłam zauważać, że są w niej pewne sytuacje, których nie dostrzegałam wcześniej. Przede wszystkim, wiele sformułowań, a nawet całych akapitów, które napisane są może nie staropolszczyzną, ale językiem dziewiętnastowiecznym, który, wierzę, że nie do końca przemawia do współczesnego dzieciaka. 
 
Przykro mi jednak, że moje dziecko nie zainteresowało się historią, którą ja akurat uważam za świetną książkę przygodową, niemalże detektywistyczną. Nie wiem, czy nie zadział tutaj mechanizm, że skoro to obowiązkowa lektura szkolna to musi być nudna. Gdybym czytała im "Szatana..." na głos wieczorem, to mam wrażenie, że odbiór treści byłby zupełnie inny.
 
Fabuły powieści nie muszę chyba nikomu streszczać, dlatego tylko o niej nadmienię. Adaś Cisowski, bardzo sprytny, zdolny, mega inteligentny uczeń siódmej klasy, zostaje poproszony przez lubianego, ale mocno zakręconego, nauczyciela historii, profesora Gąsowskiego, o pomoc. Po fakcie, kiedy Adaś rozpracował wyżej przeze mnie wspomnianą metodę odpytywania uczniów, a także pomógł profesorowi rozwiązać jeszcze parę innych drobnych zagadek, zostaje zaproszony na wakacje przez nauczyciela, do jego rodzinnej wsi Bejgoły, położonej niedaleko Wilna. Adaś ma udać się do dworku brata profesora Gąsowskiego i pomóc w rozwiązaniu dziwnej zagadki, jaka otacza dwór. 

Po przyjeździe na miejsce, okazuje się, że ani gospodarze, ani ich nastoletnia córka Wandzia, nie mają pojęcia, dlaczego z ich dworku ktoś kradnie drzwi. Do tego, nieustannie nachodzą ich dziwni goście, ktoś wyraźnie obserwuje dom, a nawet napada na bogu ducha winnego, Adasia. Sytuacja robi się niebezpieczna, stąd też chłopak postanawia ukryć się na jakiś czas, poznać lepiej historię rodziny Gąsowskich i przeszłość dworu,żeby móc dowiedzieć się, cóż interesującego zostało w nim prawdopodobnie ukryte.

Tym oto sposobem bohater dociera do pewnych informacji świadczących o tym, że przed laty dwór Gąsowskich odwiedzili ranni Francuzi, którzy po wojnie napoleońskiej prawdopodobnie kierowali się w rodzinne strony. Jeden z nich, śmiertelnie ranny, ukrył w domu tajemnicze zawiniątko, zostawiając gospodarzowi list do krewnych i pewne wskazówki, jak go odnaleźć. To prawdopodobnie skarb oficera wzbudza aktualnie w złodziejach tak wielkie emocje, i jest przyczyną kradzieży drzwi. 
 
Adaś stara się odkryć, o co w tej historii chodzi, kiedy natrafia na pierwszą wskazówkę, odnalezienie reszty będzie już tylko kwestią czasu. Chłopak musi zmierzyć się z niebezpieczeństwem, na szczęście zawsze może liczyć na pomoc przyjaciół, i to nawet tych dawno niewidzianych.
 
W tej historii kluczowy i najbardziej emocjonujący jest oczywiście przedostatni i ostatni rozdział, czyli główkowania Adasia nad wskazówkami i sam moment odkrycia skarbu, ale cały koncept tej powieści jest jednym z ciekawszych, z jakimi spotkałam się w młodzieżowych powieściach przygodowych.
 
Dla mnie "Szatan z siódmej klasy" okazał się bardzo miłym i sentymentalnym powrotem do przeszłości. Świetnie jest wrócić po latach do ulubionej szkolnej lektury i spojrzeć na nią okiem dorosłego czytelnika.
 
Sardegna

2 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę w dzieciństwie za namową mojej mamy. Praktycznie nic z niej nie pamiętam, więc może kiedyś do niej wrócę? W końcu do "Ani z Zielonego Wzgórza" wracam notorycznie, więc może i do tej książki warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam i lubiłam :) tak jak "Szaleństwa Panny Ewy" czy "Panna z mokra głową".

    OdpowiedzUsuń