Pages

czwartek, września 23, 2021

PRZEDPREMIEROWO "Efekt pandy" Marta Kisiel

 
Wydawnictwo: W.A.B
Liczba stron: 316
Moja ocena : 6/6
 
Kiedy w lutym pisałam o nowej książce Marty Kisiel, czyli "Dywanie z wkładką", coś czułam, że to nie jest ostatnie słowo autorki, jeśli chodzi o przygody Tereski Trawnej i jej bliskich, w bohaterce tkwią bowiem (jak w żadnej innej!), całe pokłady nieodkrytej energii i możliwości. Stąd też w ogóle się nie zdziwiłam, ale za to bardzo ucieszyłam, kiedy pół roku później trafił na ręce czytelników "Efekt pandy".
 
Wiecie, jak to jest z kontynuacjami, zawsze są wobec nich wysokie oczekiwania, ciężko jest im więc konkurować z pierwowzorami, zwłaszcza takimi naprawdę dobrymi. Jednak w przypadku "Efektu pandy" nie musicie się martwić o spadek formy, czy humoru tej historii. Ta powieść rozbawi Was jeszcze bardziej, niż "Dywan" (mnie w każdym razie śmieszyła bardziej), a wszystko za sprawą zupełnie nowej postaci, która  pojawi się na scenie dramatu i wkroczy do akcji z siłą huraganu, czyli Briżit Jędrzejczyk Roulon, matki Tereski, na co dzień stacjonującej we Francji.
 
Kto czytał pierwszy tom przygód Tereski Trawnej, statecznej księgowej, jej męża Andrzeja, nastoletnich dzieci, Zojki i Maciejki, oraz teściowej, Miry, wie, czego może się po tej rodzinie spodziewać. Przeprowadzka się na wieś, odnalezienie podczas joggingu zwłok zawiniętych w dywan oraz cała akcja, którą Tereska przeprowadziła wraz ze swoją teściową, aby tą sprawę kryminalną rozwikłać, to tylko rozgrzewka. Prawdziwa jazda bez trzymanki zaczyna się w momencie dołączenia do tego teamu upiornej mamuśki, z całym jej dobrodziejstwem inwentarza.
 
Briżit, już samą zapowiedzią przyjazdu i wizyty u rodziny Trawnych, wzbudza  popłoch i niepokój, zwłaszcza w Teresce, która ma z matką relacje mocno napięte. Do tego, ledwo przekraczając próg domu Trawnych, elektryzuje wszystkich bezdyskusyjnym newsem, iż zaplanowała dla siebie, Tereski, Zojki, Miry i suczki Pindy tygodniowy wypoczynek w spa i nie przyjmuje w związku z tym żadnym reklamacji.  
 
Pomysł, o dziwo spotyka się z pozytywnym przyjęciem zainteresowanych, które nastawiają się na relaks, drinki w barze, zabiegi upiększające i korzystanie z wszelkiego rodzaju dobrodziejstw strefy wellness i spa. Jak się jednak można domyślać, rzeczywisty pobyt w ośrodku wypoczynkowym ulokowanym w malowniczej, górskiej okolicy będzie nieco różnił się od tych oczekiwań (zwłaszcza Tereski). Czytelnicy "Dywanu" z grubsza mogą się domyślić, co będzie się wyczyniać w spa, kiedy do trzech kobiet o przeróżnych, a jednocześnie spójnych, charakterach i bardzo silnych osobowościach, mających naturalną tendencję wpadania w kłopoty, dołączy czwarta. 
 
Tereska, Zojka, Mira, Briżit i Pindzia przybywają do spa i wellness o dźwięcznej nazwie Angelique Dzierżążnia - Zdrój, już na wstępie paraliżując codzienność pracowników ośrodka. A wszystko za sprawą Briżit, która nie dość, że jest wymagającą i niecierpiącą dyskusji klientką, to jeszcze raczy wszystkich swoją mieszanką języka polskiego, francuskiego i rosyjskiego, wzbudzając zamęt, a wręcz obłęd w obsłudze. Nie mniejszy strach wzbudza w nich Tereska, głównie przez swoje wizualne podobieństwo do matki, paraliżuje pracowników niemalże samym spojrzeniem. 
 
Zamiar relaksu i wypoczynku odchodzi w niepamięć już praktycznie pierwszej nocy, kiedy to po przyjeździe Tereska i Mira wietrzą zbrodnię nosem. Otóż w sąsiednim domu, gdzie rezyduje dość specyficzne, nowobogackie małżeństwo z nastoletnią córka, dochodzi do nocnej kłótni, po której małżonka niespodziewanie znika. Rozmowa z nastolatką, córką zaginionej utwierdza bohaterki w fakcie, jakoby mama "miała już nie wrócić". Wizję mordu potwierdzają również obserwacje podejrzanego małżonka, człowieka mocno nieprzyjemnego, niekulturalnego, wykazującego wyraźne cechy mizogina.
 
 Tereska i jej współtowarzyszki zaczynają formułować poważnie wnioski, i choć nie mają pewności co do tego, że faktycznie doszło do jakiejś zbrodni, to ich podejrzenia wyraźnie zmierzają w stronę męża, tym bardziej, że facet zachowuje się wysoce dziwnie: w bagażniku wozi łopatę i worki, co chwilę wyjeżdża i wraca samochodem umazanym błotem, jakby szukając miejsca pochówku dla swojej żony.
 
 Cała czwórka angażuje się w śledztwo, z czego najmłodsza, Zojka ma za zadanie wybadać Emilkę, nastoletnią córkę zaginionej i wszystko, co dziewczyna mogłaby wiedzieć na ten temat. Ta jednak jest równie specyficzną osobą, co ojciec, będącą pod jego mocnym wpływem, stąd też ta znajomość  przysparza Zojce więcej zmartwień, niż pożytku. 
 
Fabuła "Efektu pandy" kręci się wokół starań bohaterek na przyłapaniu sąsiada na gorącym uczynku i udowodnienia mu winy. Jednak to, w jaki sposób do tego dojdą, i co wydarzy się w spa, zanim sprawa znajdzie rozwiązanie, zostawiam już Wam. Tereska, jak zwykle będzie w formie, a w duecie z własną matką okaże się nie do zatrzymania. Zwłaszcza jeśli w grę wchodzi jej własna rodzina i mąż Andrzej, który podczas nieobecności żony w domu wyraźnie coś knuje, a po mieszkaniu kręci mu się jakaś chuda bździągwa w futrze.
 
Oprócz Tereski, genialną robotę w tej historii robi Briżit. Dzięki niej, poliglotce, z którą rozmowy nie da się zapomnieć (wiedzą coś o tym pracownicy spa), "Panda" ma ogrom "momentów", godnych zapamiętania. Nie czekajcie na nic, dajcie się zaprosić do spa i przyjrzyjcie z bliska efektowi, który zostanie w Was na zawsze.
 
Sardegna

2 komentarze: