Pages

poniedziałek, stycznia 03, 2022

"Tajemnica domu w Bielinach" Katarzyna Berenika Miszczuk

 
Wydawnictwo: Wilga
Liczba stron:  320
Moja ocena : 5/6

 
Bardzo podoba mi się pomysł, aby autorzy książek dla dorosłych stworzyli także coś dla młodego czytelnika, a jeżeli jeszcze do tego zachowują przy tym swój charakterystyczny styl, to już w ogóle świetna sprawa. Najlepszym przykładem takiej twórczości jest seria "Małe Licho" Marty Kisiel, ale też książki Anety Jadowskiej, Magdy Witkiewicz czy Bartosza Szczygielskiego. Teraz do grona twórców piszących dla dzieci dołączyła Katarzyna Berenika Miszczuk, która wcześniej już pisała już wprawdzie książki w nurcie YA, jednakże dopiero teraz z jej ręki powstała historia dla młodszych odbiorców. 
 
Zanim przejdę do konkretów odnośnie tej opowieści, musicie wiedzieć, że  "Tajemnica domu w Bielinach" nawiązuje do serii "Kwiat paproci", stąd też, kiedy dorośli czytelnicy sięgną po tą powieść i będą czytać ją ze swoimi dziećmi, świetnie się w niej odnajdą, spotkają znajomych bohaterów i odwiedzą dawno nie widziane miejsca. Dla młodych czytelników, albo takich, którzy nie czytali wcześniej perypetii szeptuchy Gosławy, jej wybranka Mieszka, czy Baby Jagi, przygody czwórki rodzeństwa: Bogusi, Leszka, Tosi i małej Dąbrówki będą zupełną nowością, bo są przedstawione w taki sposób, że spokojnie można je czytać niezależnie.
 
Czwórka rodzeństwa, wraz z mamą, przeprowadza się wprost ze stolicy do Bielin, małej wioski niedaleko Kielc. Po rozwodzie z mężem, kobieta postanawia odciąć się od przeszłości i zacząć wszystko od nowa, wyjeżdża więc z miasta i wraz z dzieciakami udaje się do domu dalekiej ciotki Mirki, która mieszka sama w dość dużym domostwie na skraju Bielin. Dodatkowym czynnikiem przemawiającym za przeprowadzką jest fakt, iż ciocia Mirka cierpi na Alzheimera i pomoc krewnych bardzo jej się przyda. 
 
Mama z niechętnymi do zmian dzieciakami, które do tego mocno przeżywają rozwód rodziców, przeprowadza się do Bielin, ale już początek tej przygody niesie ze sobą pewne kłopoty. Dom, który miał być dobrze utrzymany, okazuje się zapuszczoną ruiną z zarośniętym ogrodem, gdzie żaden remont i wielogodzinne sprzątanie nie pomagają doprowadzić go do porządku. Do tego ciocia Mirka dziwnie się zachowuje. Czasami nic nie pamięta, ma jednak takie momenty, że kojarzy wszystko doskonale, a z jej wypowiedzi wydaje się dzieciom, że coś przed nimi ukrywa. Bogusia, Leszek i Tosia zaczynają dostrzegać w wypowiedziach ciotki pewien wzór, i to że być może jej zachowanie nie jest związane z chorobą, tylko czymś zupełni innym. 
 
W domu wyjątkowo często też dochodzi do różnych dziwnych sytuacji, dzieciaki podejrzewają nawet, że jest on nawiedzony, dlatego szukają wsparcia u nowych przyjaciół, nastolatków z Bielin, obeznanych ze słowiańskimi zwyczajami, bóstwami i tradycją, z nadzieją że ktoś z miejscowych pomoże im okiełznać siły buszujące po domu ciotki Mirki. 
 
No i faktycznie, taki ktoś się znajduje. Gard, nastoletni syn szeptuchy Gosławy i wróża Mieszka, skieruje przypuszczenia swych przyjaciół na właściwe tory. Przedstawi też przyjezdnym swoją rodzinę, między innymi babcię Jagę, która podrzuci parę pomysłów na to, jak rozwiązać problemy Bogusi, Lesza, Tosi i ich małej siostrzyczki, Dąbrówki.
 
"Tajemnica domu w Bielinach" to bardzo fajna historia, która po pierwsze, wprowadza młodym czytelnikom wiele pojęć z mitologii słowiańskiej, przedstawia słowiańskie wierzenia i bóstwa. Autorka bardzo fajnie rozpoczęła swą książkę tłumacząc, do jakiej rzeczywistości przenosi swych odbiorców i jakie realiach będą tam na nich czekać. Po drugie, wątek rozwodu i opis relacji dzieci z rodzicami po rozstaniu oraz trudnych emocji, jakie temu towarzyszą, może pomóc niektórym dzieciakom zrozumieć swoją domową sytuację i uporać się z wieloma niechcianymi myślami. Po trzecie, historia puszcza oko fanom serii "Kwiat paproci". Świetnie poczytać o dalszych losach znajomych bohaterów i dowiedzieć, jak im się powodzi. 
 
Książka jest pierwszą częścią serii, stąd też bardziej jest takim wprowadzeniem, przedstawieniem bohaterów i ich pierwszym kontaktem ze słowiańskimi wierzeniami. Żałuję też, że nie wszystkie wątki zostały odpowiednio rozwinięte. Na przykład tajemnica cioci Mirki została zepchnięta trochę na drugi plan, a jednak na początku to wokół niej kręciła się cała akcja. Z drugiej jednak strony, to w końcu pierwszy tom serii, autorka na pewno rozwinie jeszcze akcję w wielu interesujących kierunkach.

Sardegna

1 komentarz:

  1. A ja tak bez zachwytu. Może dlatego, że znam Bieliny i jakoś mi tego lokalnego kolorytu było za mało. A może dlatego, że cykl cyklem, ale ucinanie wszystkiego jak siekierą nie bardzo przypadło mi do gustu. Wolę móc porzucać lekturę bez przeświadczenia, że zamiast w miarę zamkniętej przygody, dostałem, jak sama piszesz, tylko wprowadzenie :(

    OdpowiedzUsuń